~ Hikari
Po wydarzeniach w rezydencji Lorda
Ferida zostałam wysłana do grupki mającej za zadanie wyłapać
ludzi ze wskazanego w raporcie zewnętrznym ludzi. Luzna, przyjemna
praca. Nie raz miałam takowe rozkazy i mi się bardzo, ale to bardzo
podobało. Krew była przeznaczona dla arystokracji, ale kto sobie
nie skubnie ? Przecież nikt tego nie zauważy poza tym... nie, nie
mogę tak ślepo podążać za tym co robiłam kiedyś. Przez to
wydarzenie mam nóż na gardle. Krul się dowie i po mnie. Każe mnie
zabić od razu bez procesu. Weszłam do statku i od razu moim oczom
rzucił się Mika oraz Rene. Oni również musieli dostać takie samo
wytyczne. Miałam usiąść na swoim stałym miejscu jednakże
przyjaciel wezwał mnie do siebie i tak dzieliłam chłopaków.
Blondyn wydawał się wkurzony z kolei drugi gadał coś na temat
włosów.
- Sam wyłysiejesz jak będziesz tyle o tym mówił – trąciłam się w zdanie – Będziesz brzydko wyglądał.
- Moim włosom nic nie grozi. To Mika łysieje – wskazał na dowód w postaci blond włosa – Znalazłem go na jego mundurze. A że mundur biały to musiałem się przyjrzeć bardziej by zauważyć.
- Szukałeś zaczepki – kiedy on tych zaczepek nie szukał. Cały czas ich szuka – Wiesz sam masz włosy na mundurze.
- Gdzie ? - zareagował emocjonalnie, wstał od razu jakby go coś opatrzyło – Powiedz mi gdzie mam włosa swojego !
- O tutaj – tyknęłam jego ramienia -Masz ciemne włosy, od raz idzie zauważyć oraz rozpoznać czy to na pewno Twój – obym tylko się nie pomyliła – Mowiłam, że będziesz łysieć od nadmiernego mówienia o klątwie myślenia.
Już siedział cicho, zajął się
oglądaniem włosa i zastanawianiem czy to jego i jakim cudem mu
wypadł. Za dużo filozofował i się wymądrzał w obecności innych
mniej lub bardziej ważniejszych wampirów. Poklepałam go po plecach
by dodać mu otuchy, dla niego włosy były najważniejsze zaraz po
tym co wsunie na kolacje bądz śniadanie. Reszta milczała co było
całkiem normalne. Jedynej mi się chciało wyruszać na łapankę.
- Nie jesteś jeszcze tak bardzo stary. Nie liczysz sobie tak dużo latek jak inni – uśmiechnęłam się przyjacielsko – Będzie dobrze.
- Trace włosy... - odpowiedział rozpaczliwie – Nie mamy czegoś na porost włosów ? Coś co zatrzyma etap wypadania ?
- Musisz przestać rozsiewać klątwę i zachowywać się tak jak się zachowywałeś przed chwilą – gdyby go tak naprowadzić na inną ścieżkę nareszcie byłby spokój. Bym tylko idealnej okazji nie zmarnowała...
- Myślisz, że to od tego ? - przyglądał się włosowi – Mówiono mi inaczej. Ten co myśli traci włosy w dużych ilościach. I zaczyna od jednego, dwa dla niepoznaki by klątwa za szybko się nie ujawniła.
- Na pewno od tego Rene, przetestuj. Jeśli nie będą dalej wypadać po tym jak przestaniesz mówić to znajdziesz prawdziwy powód – wspieranie go było moim drugim ulubionym zajęciem. Dręczenie już tak wielkim nie było, zbyt miękki się zrobił albo olewa moje dręczenie.
- Dobrze spróbuje – pokiwał głową i porzucił włosa, nie chciał mieć z nim nic wspólnego więcej.
Zapadła kolejna cisza. Jedyny dzwięk
docierał z zapalonych silników. Wyruszamy, była nas odpowiednia
ilość. Oczywiście gdyby było nas mniej łatwiej byłoby zapolować
na swoją ofiarę. A tak z każdej strony można być obserwowany.
Ferida nie ma... ani Crowley'a... największy plus.
~ Shinya
Zapadła decyzja o tym aby to Kimizuki
prowadził. Ponoć potrafił to robić, obok niego siedział Yuu.
Owszem ryzykowaliśmy swoim życiem pozwalając im siedzieć obok
siebie i to w dodatku przy kierownicy. Byłem dobrej myśli, raczej
nie będą się kłócić wiedząc o zagrożeniu płynącym z wypadku
czy za póznym ostrzeżeniem przed wrogiem. Pełno się tego
pałętało. Jako najmniej nieprzydany z powodu mojego Byaku
siedziałem najdalej wyjścia. Byłem temu przeciwny no bo mogłem
ściągnąć zagrożenie z daleka bez kombinowania. Yoichi był
zmuszony siedzieć obok Gurena który zresztą był naprzeciwko mnie.
Mitsuba i Shinoa były na wylocie. One miały swoje powody. Nie
chcialy o nich mówić, a my nie chcieliśmy słyszeć. Yuka
siedziała obok mojej osoby, ledwo co wyjechaliśmy, a bidulka
zasnęła oparta o moje ramie. Za szybko wraca na front.
- Podpułkowniku, po co podążamy na pole bitwy ? - zapytał najbardziej pytający Yoichi – Nikt nam nie powiedział. Mieliśmy stawić się o danej godzinie.
- Naszym zadaniem jest schwytanie wampira, żywego wampira. Nie mamy dokładnie określonego wyglądu czy statusu społecznego. Ma być jeden – wskazał na klatkę – po to ona jest – Musi być w jak najlepszej kondycji.
- Możemy pokusić się o arystokratę – podsunęła Shinoa – Wydział do spraw wampirów byłby zachwycony nowym obiektem – nie wiedziała zbytnio po co łapią wampiry lecz pomysł ze szlachcicem wydał się jej dobry.
- Tak jak Ty zakazanym związkiem – westchnęła blondynka opierając głowę o ściankę wozu – Zwyczajny wampir wystarczy.
- Podałem Kimizukiemu lokalizacje szlachcica. Jesteśmy w doskonałej pozycji do złapania go. Dopóki wampiry nie interesują się rejonem do którego zmierzamy jesteśmy bezpieczni. Mamy masę asów w rękawie i jeszcze więcej pomysłów – odpowiedział czarnowłosy – Zmierzamy po najlepszą partię. Dlatego tylko jeden.
- Guren... jak chcesz ze Świeżakami i ranną złapać arystokratę ? - rzucamy się na śmierć w jednym słowie – Za bardzo wierzysz w niemożliwe – nic a nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. Żadnej zmiany jeśli chodzi o zachowanie w ryzykownej sytuacji.
- W grupie Świeżaków są użytkownicy czarnego demona w liczbie trzech. Dziewczyny są w jakimś stopniu doświadczone. Sam nie zaprzeczysz o swojej funkcjonalności w takich misjach. Yukari pokazała wole walki parę chwil temu. Nie przejmuj się tak bardzo – zerknął na przyjaciela – Nie jestem taki słaby.
- Jakbyś nie zauważył, dwójka czarnych cały czas się ze sobą kłóci, Mitsuba może się zapomnieć, Shinoa również. Ja wcale nie jestem taki niezawodny. Ty zbyt narwany, a ona śpi. Wymęczyłeś ją – bycie pesymistą to moja specjalność.
- Twoja kłócąca się para siedzi od samego początku cicho – nie zamierzał dać mu się przegadać – Dziewczyny znają ryzyko i nie będą się zapominały. Ty zrobisz co uważasz, a za nią mogę wziąć odpowiedzialność. Pasuje ?
- Przepraszam, że się wtrącam – Shinoa patrzyła na nich – Jesteśmy w stanie złapać arystokratę jak będziemy współpracować. Nie pozwolimy wtedy na błąd i wrócimy z trofeum.
- Widzisz Shinya ? Młodsi od Ciebie rozumieją – pozwolił sobie na mały uśmiech – Głowa do góry, wrócimy bez straty towarzyszy.
Żeby tylko żadne z nich się nie
myliło. Wolałbym nałapać mniejszych i wrócić. Mieliby więcej
obiektów do badań. Owszem arystokrata lepszy pod wieloma względami
jednakże ryzykowanie w tak dużym stopniu ? Nie... jest nas zaledwie
ośmiu. Za mało żeby myśleć o walce.
- Yoichi'ego biorę se sobą – snajperzy muszą trzymać się razem.
- Bierz kogo chcesz Pajacu – Guren machnął na to ręką – Żywi macie wrócić.
~ Hikari
Będąc na miejscu pierwsza wyskoczyłam
ze statku i stanęłam na taki jakbym czele grupy. Poczekałam
cierpliwie za nim wszyscy wyjdą. Na pewno się im nie podporządkuje,
nie na terenie tak przeze mnie uwielbianym. Oparłam dlonie na
biodrach i liczyłam ich kiedy wychodzili. Cwanie przeliczyłam ich
jeszcze w środku dzięki czemu teraz wiedziałam ile ich jest i jak
długo jeszcze mam czekać. Mika wychodził jako ostatni, księżniczka
Krul się zmęczyła ? O jejku bo się zaraz popłaczę... gdybym nie
miała planu w głowie wcale nie zwracałabym na niego uwagi.
Wskoczyłam na większy kamień, by być wyżej od nich.
- Słuchajcie mnie ! - krzyknęłam – Podzielimy się na trzy zespoły. Która grupa przez godzinę zbierze najwięcej wygra ! - motywacja wchodzi w grę jak najbardziej.
- Haa ? - jednemu wampirowi słabo podobał się pomysł – Mamy całe cztery dni na złapanie wszystkich. Nie musimy się spieszyć i ze sobą rywalizować.
- Boi się, że przegra – odpowiedział mu drugi – Podzielmy się więc na zespoły.
To na nich działa, nutka rywalizacji
połączona z ich charakterem powoduje zgodność co do rozdzielenia.
Zeszłam z kamienia i szukałam swoich towarzyszy, wzięłam tam paru
dla niepoznaki, pierwszych lepszych. Byle żeby ktoś był. Moim
celem był ktoś znacznie ważniejszy od nich. Musiałam się
spieszyć aby nikt mi go sprzed nosa nie ukradł.
- Hej Mika ! Będziesz ze mną ! - rzuciłam takim jakby rozkazem – Nie musisz szukać już zespołu do współpracy.
- Nie mogę być sam ? - nie odpowiadało mu kogokolwiek towarzystwo – Wole sam pracować...
- Trzy zespoły to trzy zespoły – jeszcze czego ! Tak się wymigiwać od obowiązków ! Pies Królowej jak się patrzy... każdy był taki sam.
- Bez Rene w składzie – miał swoje małe postanowienie – Inaczej idę do innej grupki – postanowił sprawdzić jak duże ma wpływy – Mam dwie inne do wyboru.
- Rene przewodzi któreś – miałam taką cichą nadzieje – Będzie w innej dzięki czemu Ty możesz być ze mną i moimi ludzmi – rozejrzałam się by znalezc potwierdzenie swoich słów.
Kiedy dobraliśmy się w trzy zespoły
po mniej więcej dwadzieścia główek zauważyłam iż dotąd
nierozłączny duet Rene ~ Lacus się rozdzielili. Stanęli po
przeciwnej stronie jako dowódcy grupek. I o to chodziło. Zerknęłam
na zegarek z uśmiechem, Takie rywalizacji jeszcze nie mieliśmy.
Podeszłam do nich.
- Przegracie – byłam szczera i otwarta w stosunku do nich – Za to możecie się uśmiechać dalej. Przegrajcie z uśmiechem.
- Po moim trupie – Lacuc nie był chętny do żartów czy zaczepek – Wybrała najlepszych i się cieszy. Powinniście byś w mniejszości w takim razie.
- Zostawcie mi Mike, reszte zabierzcie – byłoby idealnie gdyby tak się stało – Wtedy możemy mówić o równej rywalizacji – odwróciłam się do swoich i pokazałam żeby się rozeszli do innych grup – Tak będzie lepiej.
- I się skazałaś na porażkę – zaśmiał się Simm – Będziemy rywalizować tylko między sobą Lacus – z szerokim uśmiechem wycofał się do grupy i poszli.
- Niech wygra lepszy – poszłam w jego ślady i również wróciłam do dwuosobowego zespołu.
Mika nie wydawał się być zaskoczony.
Po części jest tak jak chciał, ma swoją samotność. Za nim się
do niego dobiorę poszukam paru dzieciaków, a reszte im zostawię.
Tak się wkręcili w rywalizacje... nie będę im towaru zabierać do
rozstrzygnięcia który z duetu jest lepszy.
~ Yukari
Przespałam całą drogę. Z jednej
strony to dobrze, nabrałam sił i leki jeszcze na mnie działały. Z
drugiej strony nie wiedziałam dlaczego zrobiliśmy postój w dziwnej
okolicy. W dodatku pewne osoby nie były w dobrych humorach.
Obserwowałam ich na początku samemu próbując wywnioskować ze
słów przez nich wykrzyczanych czy wypowiedzianych. Stanęłam
niedaleko Shinoy i zaczepiłam ją. Kto jak kto ale ona na pewno wie
o co poszło tym razem między nimi. Uśmiechnęłam się do nie
ciepło. Prócz jednej osoby nie miałam powodów aby nie lubić
pozostałych.
- Znów się pokłócili ? - byłam ciekawa, aż za bardzo ciekawa momentami... - Jak wsiadaliśmy się nie kłócili.
- Zabrakło nam paliwa na dalszą podróż. Nie sprawdzali stanu, a my dawno minęliśmy miejsce skąd byśmy pozyskali paliwo – mimo wszystko miała uśmiech na twarzy – Będziemy szli od teraz pieszo.
- To mają powód do kłótni – niespecjalnie emocjonalnie zareagowałam, no trudno. Od czegoś mamy nóżki i bronie przy sobie. Obronimy się w razie czego.
Ci się kłócą, a reszta zajmuje się
pilnowaniem terenu. Mądrze, mądrze.
- Dzieciarnia ! - nie wytrzymał – Mieliście dbać tylko o jeden szczegół. A nawaliliście ! Na tak prostym zadaniu !
- To był Yuu – wskazał palcem.
- Nie bo Kimizuki – odparł drugi
- Nie obchodzi mnie który z Was jest za to odpowiedzialny ! Dzisiaj nie zdążymy... jutro z samego rana we dwójkę cofniecie się po paliwo. To Wasza ostatnia szansa !
- A co po tym ? - okularnik wydawał się być bardziej trzezwiejszy i przestraszył się poniekąd słów przełożonego – Coś nam grozi ?
- Zawalimy misje, wrócimy bez wampira, bez niektórych towarzyszy. Będziecie się tłumaczyć przed Kureto albo jeszcze wyżej – zerknął na nich – Mam dalej wymieniać ? Jeden najmniejszy błąd może kosztować kogoś życiem. Gdyby Shinya nam umarł. Jakbyście spojrzeli reszcie w oczy ?
- Guren to nie było miłe – włączył się białowłosy – Nie chce umierać. Mam kupę życia przed sobą.
- Zamknij się – zwrócił się bezpośrednio do niego.
- Nikt nie umrze. Pamiętam kogo mam chronić – Yuu stawiał się za każdym razem kiedy miał tylko do tego okazje – Pamiętam imiona każdego.
- Udowodnij mi. Pokaż jak bardzo Ci zależy na swojej rodzinie – odwrócił głowę w bok – Rozejść się szczeniaki.
Kimizuki wraz z Yuu odeszli, usiedli w
znacznym oddaleniu od siebie. Może coś do nich dotarło. Tylko
krzyki mogły przywołać niebezpieczeństwo do tego dość odkrytego
miejsca. Żaden budek nie był na tyle stabilny byśmy mogli przeżyć
w nim noc. Zostało sporo czasu do zapadnięcia nocy lecz oni by nie
zdążyli wrócić przed zmrokiem. A jakby stracili życia dowódca
byłby obciążony. To z jego rozkazu poszli. Rozmowa teraz nic nie
pomoże. Zostali skarceni przez swój taki jakby autorytet. Oparłam
się o drzewo rozglądając. Na nic teraz się nie zapowiadało.
Doszłam do wniosku, że kiedy Guren jest naprawdę wkurzony istnieje
możliwość przestraszenia się go. Jakby tak stracił panowanie nad
sobą... Dzieciaki nie wiedzą jak mogłoby się skończyć
przegięcie pałki w nie tą stronę. Słyszałam w szeregach armii
co nieco. Mają go za demona, za aroganckiego demona któremu się
nie ufa. Od jego drużyny czy Shinyi tego się nie usłyszy. Będą
próbowali wybielić przyjaciela. Mi samej ciężko było uwierzyć...
musiałabym się na własne skórze przekonać.
~ Mika
Wolny od wszech boga włosów skazany
na wariatkę atakującą bezbronnego wszech boga i stawiającą na
swoje. Bardziej odpowiadało mi towarzystwo wszech boga. Zagrożenie
z jego strony było minimalne. Od niej aż kipiało. Mogłem trafić
na kogoś milszego i mniej niebezpiecznego... oby Yuu miał więcej
szczęścia ode mnie jeśli naprawdę żyje. Wyszukiwanie dzieci
zostawiłem na e głowie. Szedłem przed siebie i dla niepoznaki
czasem spojrzałem w bok by zauważyć czy nie zauważyć człowieka.
Mieliśmy ich około dziesięciu, nie było wiadome czy pozostałe
grupy mają więcej. Próby kontaktu z mojej strony nikłe, ona
zajęta szukaniem. Taki duet mi odpowiadał jak najbardziej.
- Mika chodz do mnie – zawołała zatrzymując i kucając przy dzieciaku – Pomożesz mi.
- Idę – i sobie przypomniała o moim istnieniu... chce wrócić do wszech boga włosów – Poczekajcie – reszta dzieci stała nieruchomo. Zastraszyła je... ta z kolei od Ferida się uczy zachowań.
- Opłaca się brać dzieciaka ? - oglądała go z każdej strony – Moim zdaniem będzie to strata czasu i cennej krwi dla arystokracji.
- Dzieciak do dzieciak – odpowiedziałem na odczepne.
Podszedłem bliżej, otworzyłem
szeroko oczy i poczułem nieprzyjemne uczucie w głowie. Dzieciak
zaplątał się w drut kolczasty podczas ucieczki. Krew lala się
strumieniem z jego ran. Ledwo przełknąłem ślinę i od razu
cofnąłem o krok. Nie... nie trać nad sobą kontroli Mika ! Nie
jesteś prawdziwym wampirem ! Nie możesz się stać... Yuu Cie
potrzebuje... Czerwonowłosa przejechała palcem po jedne z ran,
widziałem jak ścieka kroplami prosto na ziemie. Mój oddech
przyspieszył, uczcie głodu było coraz większe. Złapała mnie za
nogę, patrzyłem na nią aby się nie skupiać na dzieciaku. Zapach
krwi doprowadzał moje zmysły do szału.
- Mika skosztuj pierwszy. Zabranie go byłoby błędem, nie skorzystanie jeszcze większym – oblizała wargi – Dawno nie miało się takiego farta.
Ledwo trzymałem siebe samego w ryzach.
Ledwie dawałem radę powstrzymywać się od zrobienia błędu. Jej
słowa trafiały do mojej osoby jeszcze bardziej niż kiedykolwiek
inne miały. Krul powtarzała mi... nie wytrzymasz, poddasz się
swojemu losowi... nie... jestem silny. Otwierałem buzie w celu
odpowiedzi, a ona wgryzła się w szyje małego. Nie poczekała na
moją odpowiedz.
To...
Bylo dla mnie za dużo...
Odwróciłem się i ostatkami wolnej
woli wycofałem. Można powiedzieć, że biegłem z powrotem do
statku. Była tak zajęta pożywianiem się... nie zauważyła tego
co zrobiłem. Byłem chociaż raz wolny od denerwujących
towarzyszy...
Usiadłem na swoim miejscu, wyjąłem
pierwszą fiolkę z krwią. Miałem jej odliczoną ilość, musiałem
na nią uważać. Upiłem dosłownego łyczka i odłożyłem.
Zamknąłem oczy pozwalając ciału się uspokoić. Mój umysł wciąż
szalał, wyobrażałem siebie na jej miejscu. Zatrząsłem się i
skuliłem. Nie zniosę tego dłużej...
- Gdzie jesteś Yuu..
Zapytałem sam siebie.
~ Yukari
Wyszłam ze środka na wpół zaspana.
Znów zasnęłam. Obudził mnie krzyk Mitsuby. Mieliśmy naradę.
Tego można było się spodziewać. Zaczynało się robić ciemno,
siedzieli w kółku przy rozpalonym ognisku. Druga noc poza bazą...
świetnie... usiadłam byle gdzie, czy to ważne gdzie ? Ważne aby
słyszeć co mówią. Podciągnęłam kolana pod brodę i oparła ją
na nich. Rękoma je oplotłam.
- Wezmę pierwszą wartę – zadeklarowałam się od razu – Spałam cały czas, jestem wyspana – tego argumentu nie zbiją za szybko.
- Guren pójdzie z Tobą. Jedno osoba warta odpada – Shinya od razu zaproponował – Po tym liściu macie wiele rzeczy do wyjaśnienia i jak będziecie rozmawiać, nie uśniecie.
- Chce to widzieć – Shinoa była w stanie wyobrazić sobie wiele rzeczy – Jakby to było udane...
- Nie wypowiesz się ? - przyjaciel spodziewał się innej reakcji, bardziej wybuchowej, mnie milczącej.
- Nieważne z kim przyjdzie mi trzymać wartę – wzruszył ramionami – Będziemy się zmieniać co jakiś czas. Dokładnie kiedy ktoś zacznie zasypiać. Każda kolejna osoba ma obowiązek doczekać wstania następnika. Po tym jak Yuu i Kimizuki wrócą wyruszymy. Dziewczyny śpią w samochodzie, reszta na ziemi.
- I to się nazywa sprawiedliwość – Mitsuba słabo widziała siebie śpiącą na ziemi – Znajdziemy coś do okrycia podczas snu i jakieś poduszki zrobimy na dzisiejsza noc.
Byli dobrze zorganizowani. Po ostatnim
ucieszyłam się, że to z nim będę na warcie. Przypilnuje go aby
znów nie wywinął takiego samego numeru. Rozdzieliliśmy się aby
przygotować do przetrwania nocy. Zgłosiłam się do pomocy w
szukaniu drewna na potrzymanie ogniska. Zabrałam tygryska ze sobą.
Myśmy musieli mieć towarzystwo przy oddalaniu się od grupy. On
nosił, ja zbierałam i układałam na jego rękach każdy nadający
się patyk. Dużo ich nie było, chociażby żeby te parę godzin
wytrzymało, nie musi całą noc się palić.
- Obudzę Cie gdy skończy się moja warta – skoro mnie wkopał to pora bym się zrewanżowała – Szykuj się.
- Już jestem zaklepany i przyszykowany. Możesz mi kogoś fajnego do towarzystwa obudzić – nie musiał mówić kto go zaklepał.
- Postaram się wyczekać na Ciebie. Potem zapytam kogo chcesz i pójdę spać – gdybym nie odleciała za szybko mogłabym spędzić z nim troszkę czasu.
- Musimy porozmawiać, dlatego dobrze by było jakbyś wytrzymała nieco ponad Gurena – westchnął cicho – O te dziesięć minut.
- Po tym co mi powiedziałeś masz jak w banku, że wytrzymam – i będzie mnie ciekawość zżerać. Trapiło go coś, widać było – Ale wszystko w porządku ? To możesz mi teraz powiedzieć.
- Nie martw się. Wszystko w jak najlepszym porządku – nie kłamał – Mam jeden temat do poruszenia. I nie nie jest to walka Wasza.
- Chodzi o poprzednią noc – najpewniej dokończyłam za niego – Dobrze porozmawiamy na ten temat – strzelałam. Mogłam się mylić – Nie pamiętam za dużo... - przypomniałam mu.
- Nie potrafisz kłamać – zerknął na ilosć zebranego drewna – Tyle wystarczy, wracajmy do tymczasowej bazy.
Oddalał się ode mnie, przejrzal ? No
przecież... zna nas obydwóch sporo czasu. Warta z Podpułkownikiem
zbiera kolejne plusy. Zapytam się go co mamy robić w tej sytuacji.
Prawdy nie zataimy na zbyt wiele czasu skoro on zdążył się czegoś
domyślić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz