sobota, 4 listopada 2017

Noc 0.0

via GIPHY





~ Yukari

Z samego rana na następny dzień spotkaliśmy się w tym samym miejscu co ostatnio. Nafaszerowana lekami przeciwbólowymi stałam niedaleko zajadającego się ostatnim tostem Shinyi. Tłumaczył się, że musi nadrobić za ostatnie odstawienie przymusowe tostów na bok. Yoichi poprawiał na swojej głowie czapkę co chwile. Nie wiem na co mu ona, ma ją jako jedyny, a słońce na przypieka tam bardzo by osłabiło widoczność. Jemu jako strzelcowi będzie ona bardziej przeszkadzać niż pomagać. Cóż to jego indywidualna sprawa. Mitsuba i Shinoa siedziały cicho. To było największe zaskoczenie, nie kłócą się i siedzą obok w kompletniej ciszy gdzie zawsze było na odwrót z tego co zdążyłam się dowiedzieć od reszty drużyny. Zrobiłam taki mały wywiad by wiedzieć z kim jeszcze przyszło mi pracować i czy będę wstanie ich polubić czy niekoniecznie.

  • Gamoniu jeden oddaj mi ! - Yu wydarł się tak głośno, że ptaki odleciały – Oddaj mi to Kimizuki !
  • Śnisz gnido – chłopak trzymał w dłoni mały notesik – Trzymasz tam zdjęcia gołych bab i nie chcesz się z kolegą z drużyny podzielić ? Albo zapisujesz jak bardzo jesteś zakochany ?
  • Oddaj śmieciu ! - starał się jak może doskoczyć do wysokości wybranej przez kompana – Ja Twoich rzeczy nie zabieram !
  • Nie byłbyś w stanie – zaśmiał się trzymając notek ku górze – Jesteś za niski jak dla mnie. Muszę opublikować zawartość notesu.
  • Nie zrobisz tego – odsunął się sięgając do rękojeści katany – Oddasz mi po dobroci albo użyje siły !
  • Proszę bardzo Yuu maluszku – ponownie się zaśmiał i czekał na jego pierwszy ruch. Początkowo myślał, że chce go jedynie zastraszyć. Nikt prócz krzykacza nie jest na tyle głupi by zaczynać walkę na terenie bazy.
  • Dzieciarnia ! - Guren stanął między nimi – Spuścić z Was wzrok na chwile... - skarcił zarówno jednego jak i drugiego po czym zabrał obiekt sporu i rzucil go na ziemie – Jesteście żałośni z każdym kolejnym dniem będąc w szeregach Kompanii – zerknął na starszych – A Wy co ? Jesteście tutaj od patrzenia czy utrzymywania porządku ? - nie był w dobrym humorze.
  • Guren nerwy Ci nie pomogą – Shinya podzielił się z nim swoim uśmiechem – Jest ranek, mogliśmy być ogarnięci wizją spania w łóżeczku zamiast siedzenia tutaj. Nie darli się aż tak głośno.
  • Pajacu przymnij się. Pogrążasz się – przeniósł wzrok na młodych i tylko oczekiwał momentu który z nich pierwszy ruszy z pretensjami.

Jest za ostry, teraz mogłam zobaczyć jak odnosi się do słabszych i młodszych kolegów. Nie musiał tak ostro wchodzić z nimi w rozmowę. Mógł spokojnie wyjaśnić by więcej tak nie robili. Yuu sprzeczał się z nim zaraz po tym jak wstał. Mieliśmy kupę czasu do wyruszenia tylko wszystkim się godziny najwidoczniej pomyliły i przyszliśmy za wcześnie. Teraz się zorientowałam, to znaczy po tym jak Hiragi wspomniał o łóżku. Zdjęłam jedną rękawiczkę z dłoni i wsunęłam ją do kieszeni. Ze schowanymi rękami podeszłam bliżej spierających się chłopców. Za pewne Ci widzący moje plecy mogli zauważyć i domyślić się co zamierzam zrobić o ile są tak obeznani w świecie jak myśle.

  • Yuu, Kimizuki możecie się odsunąć ? - zapytałam grzecznie – Mam sprawę do podpułkownika – dodałam uśmiech – Za moment go Wam oddam.
  • Idziemy – krótkowłosy pociągnął towarzysza za ucho – Pózniej załatwimy sprawy.
  • Nie ciągnij mnie ! - protestował – Puść mnie ! Nie zrobiłem Ci nic ! To nie ja Cie uderzyłem !
Poczekałam aż głosy ucichnął. W końcu się uspokoili, wzięłam większy wdech i spojrzałam na tymczasowego dowódce. Niestety znów mu podlegam i znów będę musiała mu dupę ratować jak dojdzie do podobnej sytuacji. Miałam innych po tak zwanej swojej stronie, wszyscy będziemy skazani na ratowanie jeśli zajdzie potrzeba, nie musiała. Mogło przebiec bezproblemowo i wrócilibyśmy zadowoleni.

  • Jeżeli skargi na Shinyie to proszę przyjść w pózniejszych godzinach – spojrzał się na przyjaciela – Tak o Tobie mówię – dodał z nikłym uśmiechem.
  • Nie Podpułkowniku, chodzi mi o coś innego – ciekawe czemu o tym pomyślał, nigdy się nie skarżyłam. Albo reszta się skarżyła. Zrobiłam parę kroków bliżej – Mam do przekazania coś ważnieszego.
  • Słucham w takim razie – zdziwiła go i uspokoiła odmiana – Tylko streść jak najbardziej będziesz mogła.
  • Dużo czasu Ci nie zajmę – uśmiechnęłam się szerzej i po slowach zamachnęłam się. Dłoń wylądowała na jego policzku pozostawiając spory czerwony ślad – Dobrze wiesz za co.

Zapadła cisza, pierwszy raz widziałam tak zdziwionego Gurena. No jasne, że nie spodziewał się spoliczkowania z moje strony przy wszystkich. Należało mu się. Powiedziałabym jeszcze parę słów lecz nasze kłamstwo wyszłoby na jaw, a nie o to mi chodziło. Wsunęłam rękawiczkę z powrotem. Niech wie z kim lepiej nie zadzierać. I z czym się musi liczyć jak jednak będzie na tyle odważny by zadrzeć. Odwróciłam się aby zobaczyć czy nie poumierali tam przypadkiem. Młodzi stali jeszcze bardziej zdziwieni za to Shinya widocznie powstrzymywał się od śmiechu. Jako jedyny okazał się by oryginalny i to dało mi do myślenia. Nie zaprzestane na jednym liściu. Wróciłam do niego wciąż się uśmiechając.

  • Walcz ze mną – gdybym go upokorzyła przy nich byłoby lepiej – Dostatecznie Cie sprowokowałam.
  • Rany zaleczone mam się rozumieć – oparł dłoń na katanie – Chyba, że chcesz wrócić na sale i uniknąć wykonania rozkazu.
  • Jeżeli mnie tak wyślesz Kureto będzie zły na Ciebie nie na mnie – jego postawa zwiastowała na pojedynek. Nie odsunął tematu na bok.
  • Na mnie ? W jakim Ty świecie żyjesz ? - wyciągnął katanę – Do pierwszego upadku.
  • Oj ta ziemia widać Ci się spodobała – stąpałam po cienkim lodzie jeśli o to chodzi. Słyszałam jak Hiragi się darł byśmy tego nie robili. Jednakże w tym momencie mieliśmy to gdzieś. Liczyła się walka.

Poszłam w jego ślady. Dobyłam silniejszej katany a drugą odrzuciłam by mnie nie posądził o oszustwo i wspomaganie się czymś ponad jego siły. Obserwowałam jego ruchy uważnie. Aktywacja czy nie ? Do tego nie doszliśmy... a szkoda. Bez dłuższego czekania naparłam na niego całą siłą. Ostrza katan dotknęły siebie z niezbyt przyjemnym dzwiekiem dla uszu. Odskoczyłam za nim wykonał kolejny ruch, ale nie nie wycofałam się. Rzuciłam ponownie na jego, po wykonaniu uniku wygięłam się żeby mnie nie siegnął i przerzuciłam broń do innej ręki. Skontrował mnie, zdążyłam się po raz kolejny odsunąć. Próbowałam nie odrywać od niego wzroku, nasze ruchy były szybkie. Nadążanie dla mniej zaawansowanych byłoby po prostu niemożliwe. Za nim wykonałam kolejny ruch widziałam jak się szeroko uśmiecha. Coś go rozbawiło.

  • Do twarzy Ci z czerwonym – odparł z lekkim śmiechem – Od wczorajszego dnia musiało się coś zmienić.
  • Zamknij się... - instynktownie dotknęłam policzka, na bieli rękawiczki widniał szkarłat. Kiedy on ?

Z resztą nieważne. Od jednej małej ranki nic mi się nie stanie. Ponowiłam atak korzystając z jego rozkojarzenia. Guren został zepchnięty do obrony z której nie wydostawał się przez kolejne minuty. Szala zwycięstwa przechylała się moją stronę. Miałam mu już podciąć nogi kiedy to Ichinose podskoczył i wykorzystując dodatkową silę uderzył w moją katanę powodując że zadrżała. Pod wpływem tego wyleciała mi z rąk. Chciałam uderzyć go, walka wręcz również wchodziła w grę lecz zachwiałam się i on to wykorzystał. Upadłam na ziemie i tym razem leki nie pomogły, odczułam jak kręgosłup witał się z mocną zbitą ziemią. Nie mogłam przez moment złapać oddechu. A to dalej nie był koniec... Guren wbił ostrze blisko mojej szyi i ukucnął opierając się na rękojeści.

  • Przegrałaś Yukari – szepnął bez uśmiechu – Nie podskakuj do silniejszych od Ciebie samej.
  • Jeszcze z Tobą wygram – pastwienie się było takie w jego stylu... - Parę pojedynków mamy za sobą. Nauczę się Twoich sztuczek.
  • Czekam na to – wyprostował się zabierając broń i chowając ją – Dzieciarnia miała mały pokaz. Może to ich zmotywowało do lepsze walki przeciw wampirom – poddał dziewczynie rękę – Dalej nie mamy całego dnia.

Wstałam przy jego pomocy i podziękowałam kiwnięciem głowy. Czyli świnią i prostakiem jest wtedy kiedy jesteśmy sami i nikt nie jest wstanie dojrzeć jaki jest naprawdę. Popatrzyłam na naszą drużynę, Yuu aż kipiał ze złości, mogę się założyć, że to on chciał walczyć. Kimizuki trzymał coś przypominającego kamienia, czyżby on chciał użyć tego do uspokojenia kolegi ? Na to wygląda, Yoichi odpuścił czapce i ją zdjął... ha musiał być tak walką przejęty. Dziewczyny znów cicho... patrząc na je zachowanie musiały zostać podmienione w nocy. Ewentualnie się obie nie wyspały przez swoje kłótnie. Shinya wyglądał na obrażonego... nic nowego.

  • Doprowadz się do porządku – zaczął i odwrócił ją w swoją stronę – Wampiry wyczują krew z daleka – otarł powstałą stróżkę z policzka – Nie potrzebujemy problemów.
  • Jasne – nie rozumiem go... naprawdę go nie rozumiem... czy on dopasowuje się do otoczenia ze swoim zachowaniem ?
  • I jeszcze jedno – pochylił się – Przepraszam za tamto – szepnął na uszko i odszedł do reszty.

Dwa przeżyte szoki w jednym dniu. Wielki Guren przeprasza za swoje zachowanie. Musi kombinować coś. Inaczej miałby w dupie to wszystko co się dzieje. Grunt że usłyszałam przeprosiny, nie muszą być szczerze liczy się sam gest. Usiadłam z powrotem by odpocząć oraz za pomocą chusteczki pozbywać się krwi. Miałam płytką ranę, nie bolała ani troszkę. Musiał mnie drasnąć tylko.


~ Yuu

No jak to tak ?! Ja byłem pierwszy w kolejce do bicia się z Gurenem ! Ja miałem pierwszy ! No nie nie nie i jeszcze raz nie ! Tupałem nóżkami w celu okazania swojego niezadowolenia. Byłem jako pierwszy na liście, nie można się tak wpychać w kolejkę ! Nawet jeśli jest się dziewczyną. Odczuwałem nad sobą gniew Kimizukiego. Odwracałem się do niego by patrzec czy nie planuje czegoś.

  • Ten kamień jest od Ciebie mądrzejszy – prowokacja w cenie – Musisz się douczyć ?
  • Tobie wbije zaraz wiedzę nim do głowy – już się zamachiwał aby tego dokonać.
  • Popatrz ! Tam są kaczki !

I to była moja szansa ! Zabrałem mu i wyrzuciłem, nie wziąłem jednak pod uwagę wzięcia kolejnego większego kamienia przez niego. Czyhał z nim nad moją głową. Ja chciałem jedynie walczyć... nie chciałem nic innego...

  • Tam nie ma kaczek – odpowiedział bardziej wkurzony niż był wcześniej.

~ Shinya

Na wszystkie tosty świata. Czy ich do reszty nie pogięło z walką ?! Ledwie wrócili i już od razu muszą się na siebie rzucać. Jakbym miał pod ręką linę to bym ich związał do siebie plecami i czekał aż pomysł przejdzie im z głowy. Mógłbym również użyć odrobiny siły i mojego Byaku. Siedziałem podenerwowany. Liść był na poziomie, tak kobieta rozwiązuje swój problem lecz nie walką taką ! Myślałem, że zejdę jak doszło do rozlewu krwi... jeszcze niech się pozabijają i będzie. Wyjąłem pluszowego malutkiego tościka mieszczącego się w kieszeni munduru. Dostałem go jeszcze przed całą tak zwaną apokalipsą i macam go za każdym razem kiedy jestem podenerwowany i mogę sobie na to pozwolić.

  • Yuka, Guren spokój !

Krzyczałem co jakiś czas z nadzieją, że odpuszczą i skończą walczyć. Nie lubiłem kiedy przyjaciele ze sobą krzyżowali ostrza. Nie przed ważną misją dla młodzieży. Ta walka nic im nie da takiego. Nic im nie wyjaśni.

  • Panie Shinya – Yoichi dosiadł się – Na kogo Pan stawia ?
  • Na nikogo – oj nie nie będę między nimi wybierać – Kto wygra ten wygra – wzruszyłem ramionami by pokazać, że spływa to po mnie.
  • Podpułkownik jest silniejszy – skomentował z zachwytem oglądając walkę.

Nie odpowiedziałem... tak wiem, że jest silniejszy ! Bawiłem się wciąż zabawką. Nie przeszkadzała mi jego obecność. Jest dziecinny, nie zrozumie istoty zabawkowego tosta. Odetchnąłem jak przestali, nie stało się nic poważnego. Skończyli tak jak mieli skończyć... jak dobrze.

  • Panie Shinya – powtórzył się – Dlaczego tak szybko ?
  • Nie mamy czasu – jejku skąd ja mogę wiedzieć czemu tak szybko ? Nie czytam im w myślach – Nie mogą dłużej walczyć – schowałem tosta w bezpieczne miejsce.
  • W sumie racja. Nie mamy czasu – przyznał starszemu racje z powodu braku dalszych pytań i argumentów.
  • Zbieramy się. Musimy zaraz wyruszać na front – nigdy mi się nie spieszylo tak bardzo jak teraz by wyruszać – Samochód na nas czeka.
  • Jedziemy samochodem ?
  • Na pieszo nie dojdziemy. Za dużo czasu i za dużo kuszenia losu. Wampiry by nas wykryły jakbyśmy maszerowali wesoło przez zniszczone miasto – Braciszek nam dał samochód do dyspozycji.
  • To ma sens – pokiwał główką aż mu ledwo założona czapka spadła z niej na ziemie. I to była katastrofa dla niego.

Ciekawe jaki był prawdziwy powód...


~ Kimizuki

Ten przeklęty Yuu, chciałem obejrzeć niepowtarzalną walkę, a on mi głowę zawraca swoim zachowaniem i zmyślonymi kaczkami. Byłem gotów go zabić jeśliby się nie zamknął. Na szczęście widziałem to co chciałem. Samą końcówke walki. Była w porządku.

  • Teraz mogę Cie zabić – zacisnąłem mocniej palce na kamieniu.
  • Kaczki Ci tego nie wybaczą – chłopak mimo wszystko się odsunął.
  • Wybaczą wybaczą – na kaczki mnie bierze... nie lubie kaczek...

~ Guren

Walką walką... osłabła. Znacznie osłabła z sił. Zapamiętałem nasze walki jako bardzie wymęczające... chyba, że rany spowodowały osłabienie. To miałoby sens. Odpuściłem sobie dalszą farse i przeprosiłem by uniknąć ponownych sytuacji. Liść był mocny i fakt nie spodziewałem się z jej strony czegoś takiego. Musiałem przesadzić z zostawieniem jej. I o dziwo nie przyznała się Kureto. Mógł jej uwierzyć, rany miała jako dowód. Moja... nikt o niej nie wie. Poza tym i tak mało co z niej zostało. Podszedłem do grupki na spokojnie.

  • Macie jeszcze coś do mnie ? Korzystajcie póki jestem w nastroju – patrzyłem na każdego z osobna – Yuu psie jesteś na samym końcu.
  • To niesprawiedliwe ! - wykrzyczał będąc daleko od okularnika – Ja chce walczyć !
  • Jedna walka mi wystarczy na dzień – rany, większą dyscyplinarkę musiałbym wprowadzić w grupie. Zaczynają mnie męczyć.
  • Nie jestem zadowolony – Shinya zrobił pasującą minę do słów – Jestem bardzo niezadowolony.
  • Rozumiem, że idziesz się powiesić ? Nie mam co Ci dać prócz paska. Na tym się utrzymasz – mówił o powieszeniu się, a dalej się trzyma – Pomogę Ci.
  • Jak się zaopiekujesz moim tościkiem – poklepał kieszeń – Nie zostawie go bez opieki. Posiadam serce.
  • Chyba tosta zamiast serca – tost i tygrys oraz pajac. Mieszanka już nie wybuchowa, przestała być wybuchowa po dołączeniu tygrysa. Było znacznie gorzej.
  • W moim sercu są tosty Guren – nie zaprzeczał, każdy wiedział o tym co uwielbia jeść przez co nie musiał sam sobie zaprzeczać. Mówił otwarcie to co myślał.
  • Śmiałbym nie wiedzieć po tylu latach znajomości z Tobą – gdybym go wtedy nie poznał inaczej wyglądałaby nasza relacja obecnie.

~ W oddali

  • A jakby tak spodnie pękły Podpułkownikowi – Mitsuba zbyt głośno myślała – Albo Yuce się spódniczka zadarła za mocno.
  • Micia tworzy zakazany związek – jej towarzyszka była wniebowzięta – Nie mogą się kochać na środku.
  • Nie tworze związku. Myśle nad urozmaiceniem walki. Zwykła jest za nudna. Ty myślisz o związku.
  • Pęknięte spodnie mówią o czym innym – zamilkła nagle i popatrzyła na nią wielkimi oczami – Ty Micia chcesz trójkącik !
  • Sama chcesz !
  • Czworokącik chce. Podpułkownik i trzy panie - próbowała to sobie wyobrazić - Trzy za jednym zamachem by mogły zaciążyć.
  • Nie chce wiedzieć o czym Ty teraz myślisz... - pokręciła głowa
  • O macierzyństwie i zakazanym związku. Ole ! -- zaśmiała się

~ Mika

Włosy, łysina, włosy, łysina. To było powtarzane przez całą drogę. Rene nie zamykał się. Nakręcił się i mówił cały czas o tym. Miałem raz okazje się uwolnić, w momencie zajęcia się inną osobom przez niego. Głupi nie skorzystałem i słuchałem o włosach, klątwie i łysinie. Nie odważyłem się zamyślić. Nawijałby jeszcze bardziej o tym.

  • Rene Twoja przyjaciółka przyszła – zerknąłem kąta okna na niego.


Podziałało, zamknął się. Ba poszedł do niej. Miałem święty spokój... przez pięć minut... wrócili we dwójkę i znow o włosach... chce poznać osobę która go wprowadziła w świat łysiny od nadmiernego myślenia. To musi być mistrz... mistrz na mistrzami. Geniusz wszelkiego zla i dobroci. Bóg nad Bogami. I dlaczego wydaje mi się, że to Crowley albo Ferid...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz