niedziela, 5 listopada 2017

Noc IV







~ Hikari

Po wydarzeniach w rezydencji Lorda Ferida zostałam wysłana do grupki mającej za zadanie wyłapać ludzi ze wskazanego w raporcie zewnętrznym ludzi. Luzna, przyjemna praca. Nie raz miałam takowe rozkazy i mi się bardzo, ale to bardzo podobało. Krew była przeznaczona dla arystokracji, ale kto sobie nie skubnie ? Przecież nikt tego nie zauważy poza tym... nie, nie mogę tak ślepo podążać za tym co robiłam kiedyś. Przez to wydarzenie mam nóż na gardle. Krul się dowie i po mnie. Każe mnie zabić od razu bez procesu. Weszłam do statku i od razu moim oczom rzucił się Mika oraz Rene. Oni również musieli dostać takie samo wytyczne. Miałam usiąść na swoim stałym miejscu jednakże przyjaciel wezwał mnie do siebie i tak dzieliłam chłopaków. Blondyn wydawał się wkurzony z kolei drugi gadał coś na temat włosów.

  • Sam wyłysiejesz jak będziesz tyle o tym mówił – trąciłam się w zdanie – Będziesz brzydko wyglądał.
  • Moim włosom nic nie grozi. To Mika łysieje – wskazał na dowód w postaci blond włosa – Znalazłem go na jego mundurze. A że mundur biały to musiałem się przyjrzeć bardziej by zauważyć.
  • Szukałeś zaczepki – kiedy on tych zaczepek nie szukał. Cały czas ich szuka – Wiesz sam masz włosy na mundurze.
  • Gdzie ? - zareagował emocjonalnie, wstał od razu jakby go coś opatrzyło – Powiedz mi gdzie mam włosa swojego !
  • O tutaj – tyknęłam jego ramienia -Masz ciemne włosy, od raz idzie zauważyć oraz rozpoznać czy to na pewno Twój – obym tylko się nie pomyliła – Mowiłam, że będziesz łysieć od nadmiernego mówienia o klątwie myślenia.

Już siedział cicho, zajął się oglądaniem włosa i zastanawianiem czy to jego i jakim cudem mu wypadł. Za dużo filozofował i się wymądrzał w obecności innych mniej lub bardziej ważniejszych wampirów. Poklepałam go po plecach by dodać mu otuchy, dla niego włosy były najważniejsze zaraz po tym co wsunie na kolacje bądz śniadanie. Reszta milczała co było całkiem normalne. Jedynej mi się chciało wyruszać na łapankę.

  • Nie jesteś jeszcze tak bardzo stary. Nie liczysz sobie tak dużo latek jak inni – uśmiechnęłam się przyjacielsko – Będzie dobrze.
  • Trace włosy... - odpowiedział rozpaczliwie – Nie mamy czegoś na porost włosów ? Coś co zatrzyma etap wypadania ?
  • Musisz przestać rozsiewać klątwę i zachowywać się tak jak się zachowywałeś przed chwilą – gdyby go tak naprowadzić na inną ścieżkę nareszcie byłby spokój. Bym tylko idealnej okazji nie zmarnowała...
  • Myślisz, że to od tego ? - przyglądał się włosowi – Mówiono mi inaczej. Ten co myśli traci włosy w dużych ilościach. I zaczyna od jednego, dwa dla niepoznaki by klątwa za szybko się nie ujawniła.
  • Na pewno od tego Rene, przetestuj. Jeśli nie będą dalej wypadać po tym jak przestaniesz mówić to znajdziesz prawdziwy powód – wspieranie go było moim drugim ulubionym zajęciem. Dręczenie już tak wielkim nie było, zbyt miękki się zrobił albo olewa moje dręczenie.
  • Dobrze spróbuje – pokiwał głową i porzucił włosa, nie chciał mieć z nim nic wspólnego więcej.

Zapadła kolejna cisza. Jedyny dzwięk docierał z zapalonych silników. Wyruszamy, była nas odpowiednia ilość. Oczywiście gdyby było nas mniej łatwiej byłoby zapolować na swoją ofiarę. A tak z każdej strony można być obserwowany. Ferida nie ma... ani Crowley'a... największy plus.

~ Shinya

Zapadła decyzja o tym aby to Kimizuki prowadził. Ponoć potrafił to robić, obok niego siedział Yuu. Owszem ryzykowaliśmy swoim życiem pozwalając im siedzieć obok siebie i to w dodatku przy kierownicy. Byłem dobrej myśli, raczej nie będą się kłócić wiedząc o zagrożeniu płynącym z wypadku czy za póznym ostrzeżeniem przed wrogiem. Pełno się tego pałętało. Jako najmniej nieprzydany z powodu mojego Byaku siedziałem najdalej wyjścia. Byłem temu przeciwny no bo mogłem ściągnąć zagrożenie z daleka bez kombinowania. Yoichi był zmuszony siedzieć obok Gurena który zresztą był naprzeciwko mnie. Mitsuba i Shinoa były na wylocie. One miały swoje powody. Nie chcialy o nich mówić, a my nie chcieliśmy słyszeć. Yuka siedziała obok mojej osoby, ledwo co wyjechaliśmy, a bidulka zasnęła oparta o moje ramie. Za szybko wraca na front.

  • Podpułkowniku, po co podążamy na pole bitwy ? - zapytał najbardziej pytający Yoichi – Nikt nam nie powiedział. Mieliśmy stawić się o danej godzinie.
  • Naszym zadaniem jest schwytanie wampira, żywego wampira. Nie mamy dokładnie określonego wyglądu czy statusu społecznego. Ma być jeden – wskazał na klatkę – po to ona jest – Musi być w jak najlepszej kondycji.
  • Możemy pokusić się o arystokratę – podsunęła Shinoa – Wydział do spraw wampirów byłby zachwycony nowym obiektem – nie wiedziała zbytnio po co łapią wampiry lecz pomysł ze szlachcicem wydał się jej dobry.
  • Tak jak Ty zakazanym związkiem – westchnęła blondynka opierając głowę o ściankę wozu – Zwyczajny wampir wystarczy.
  • Podałem Kimizukiemu lokalizacje szlachcica. Jesteśmy w doskonałej pozycji do złapania go. Dopóki wampiry nie interesują się rejonem do którego zmierzamy jesteśmy bezpieczni. Mamy masę asów w rękawie i jeszcze więcej pomysłów – odpowiedział czarnowłosy – Zmierzamy po najlepszą partię. Dlatego tylko jeden.
  • Guren... jak chcesz ze Świeżakami i ranną złapać arystokratę ? - rzucamy się na śmierć w jednym słowie – Za bardzo wierzysz w niemożliwe – nic a nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. Żadnej zmiany jeśli chodzi o zachowanie w ryzykownej sytuacji.
  • W grupie Świeżaków są użytkownicy czarnego demona w liczbie trzech. Dziewczyny są w jakimś stopniu doświadczone. Sam nie zaprzeczysz o swojej funkcjonalności w takich misjach. Yukari pokazała wole walki parę chwil temu. Nie przejmuj się tak bardzo – zerknął na przyjaciela – Nie jestem taki słaby.
  • Jakbyś nie zauważył, dwójka czarnych cały czas się ze sobą kłóci, Mitsuba może się zapomnieć, Shinoa również. Ja wcale nie jestem taki niezawodny. Ty zbyt narwany, a ona śpi. Wymęczyłeś ją – bycie pesymistą to moja specjalność.
  • Twoja kłócąca się para siedzi od samego początku cicho – nie zamierzał dać mu się przegadać – Dziewczyny znają ryzyko i nie będą się zapominały. Ty zrobisz co uważasz, a za nią mogę wziąć odpowiedzialność. Pasuje ?
  • Przepraszam, że się wtrącam – Shinoa patrzyła na nich – Jesteśmy w stanie złapać arystokratę jak będziemy współpracować. Nie pozwolimy wtedy na błąd i wrócimy z trofeum.
  • Widzisz Shinya ? Młodsi od Ciebie rozumieją – pozwolił sobie na mały uśmiech – Głowa do góry, wrócimy bez straty towarzyszy.

Żeby tylko żadne z nich się nie myliło. Wolałbym nałapać mniejszych i wrócić. Mieliby więcej obiektów do badań. Owszem arystokrata lepszy pod wieloma względami jednakże ryzykowanie w tak dużym stopniu ? Nie... jest nas zaledwie ośmiu. Za mało żeby myśleć o walce.

  • Yoichi'ego biorę se sobą – snajperzy muszą trzymać się razem.
  • Bierz kogo chcesz Pajacu – Guren machnął na to ręką – Żywi macie wrócić.

~ Hikari


Będąc na miejscu pierwsza wyskoczyłam ze statku i stanęłam na taki jakbym czele grupy. Poczekałam cierpliwie za nim wszyscy wyjdą. Na pewno się im nie podporządkuje, nie na terenie tak przeze mnie uwielbianym. Oparłam dlonie na biodrach i liczyłam ich kiedy wychodzili. Cwanie przeliczyłam ich jeszcze w środku dzięki czemu teraz wiedziałam ile ich jest i jak długo jeszcze mam czekać. Mika wychodził jako ostatni, księżniczka Krul się zmęczyła ? O jejku bo się zaraz popłaczę... gdybym nie miała planu w głowie wcale nie zwracałabym na niego uwagi. Wskoczyłam na większy kamień, by być wyżej od nich.

  • Słuchajcie mnie ! - krzyknęłam – Podzielimy się na trzy zespoły. Która grupa przez godzinę zbierze najwięcej wygra ! - motywacja wchodzi w grę jak najbardziej.
  • Haa ? - jednemu wampirowi słabo podobał się pomysł – Mamy całe cztery dni na złapanie wszystkich. Nie musimy się spieszyć i ze sobą rywalizować.
  • Boi się, że przegra – odpowiedział mu drugi – Podzielmy się więc na zespoły.

To na nich działa, nutka rywalizacji połączona z ich charakterem powoduje zgodność co do rozdzielenia. Zeszłam z kamienia i szukałam swoich towarzyszy, wzięłam tam paru dla niepoznaki, pierwszych lepszych. Byle żeby ktoś był. Moim celem był ktoś znacznie ważniejszy od nich. Musiałam się spieszyć aby nikt mi go sprzed nosa nie ukradł.

  • Hej Mika ! Będziesz ze mną ! - rzuciłam takim jakby rozkazem – Nie musisz szukać już zespołu do współpracy.
  • Nie mogę być sam ? - nie odpowiadało mu kogokolwiek towarzystwo – Wole sam pracować...
  • Trzy zespoły to trzy zespoły – jeszcze czego ! Tak się wymigiwać od obowiązków ! Pies Królowej jak się patrzy... każdy był taki sam.
  • Bez Rene w składzie – miał swoje małe postanowienie – Inaczej idę do innej grupki – postanowił sprawdzić jak duże ma wpływy – Mam dwie inne do wyboru.
  • Rene przewodzi któreś – miałam taką cichą nadzieje – Będzie w innej dzięki czemu Ty możesz być ze mną i moimi ludzmi – rozejrzałam się by znalezc potwierdzenie swoich słów.

Kiedy dobraliśmy się w trzy zespoły po mniej więcej dwadzieścia główek zauważyłam iż dotąd nierozłączny duet Rene ~ Lacus się rozdzielili. Stanęli po przeciwnej stronie jako dowódcy grupek. I o to chodziło. Zerknęłam na zegarek z uśmiechem, Takie rywalizacji jeszcze nie mieliśmy. Podeszłam do nich.

  • Przegracie – byłam szczera i otwarta w stosunku do nich – Za to możecie się uśmiechać dalej. Przegrajcie z uśmiechem.
  • Po moim trupie – Lacuc nie był chętny do żartów czy zaczepek – Wybrała najlepszych i się cieszy. Powinniście byś w mniejszości w takim razie.
  • Zostawcie mi Mike, reszte zabierzcie – byłoby idealnie gdyby tak się stało – Wtedy możemy mówić o równej rywalizacji – odwróciłam się do swoich i pokazałam żeby się rozeszli do innych grup – Tak będzie lepiej.
  • I się skazałaś na porażkę – zaśmiał się Simm – Będziemy rywalizować tylko między sobą Lacus – z szerokim uśmiechem wycofał się do grupy i poszli.
  • Niech wygra lepszy – poszłam w jego ślady i również wróciłam do dwuosobowego zespołu.

Mika nie wydawał się być zaskoczony. Po części jest tak jak chciał, ma swoją samotność. Za nim się do niego dobiorę poszukam paru dzieciaków, a reszte im zostawię. Tak się wkręcili w rywalizacje... nie będę im towaru zabierać do rozstrzygnięcia który z duetu jest lepszy.

~ Yukari

Przespałam całą drogę. Z jednej strony to dobrze, nabrałam sił i leki jeszcze na mnie działały. Z drugiej strony nie wiedziałam dlaczego zrobiliśmy postój w dziwnej okolicy. W dodatku pewne osoby nie były w dobrych humorach. Obserwowałam ich na początku samemu próbując wywnioskować ze słów przez nich wykrzyczanych czy wypowiedzianych. Stanęłam niedaleko Shinoy i zaczepiłam ją. Kto jak kto ale ona na pewno wie o co poszło tym razem między nimi. Uśmiechnęłam się do nie ciepło. Prócz jednej osoby nie miałam powodów aby nie lubić pozostałych.

  • Znów się pokłócili ? - byłam ciekawa, aż za bardzo ciekawa momentami... - Jak wsiadaliśmy się nie kłócili.
  • Zabrakło nam paliwa na dalszą podróż. Nie sprawdzali stanu, a my dawno minęliśmy miejsce skąd byśmy pozyskali paliwo – mimo wszystko miała uśmiech na twarzy – Będziemy szli od teraz pieszo.
  • To mają powód do kłótni – niespecjalnie emocjonalnie zareagowałam, no trudno. Od czegoś mamy nóżki i bronie przy sobie. Obronimy się w razie czego.

Ci się kłócą, a reszta zajmuje się pilnowaniem terenu. Mądrze, mądrze.

  • Dzieciarnia ! - nie wytrzymał – Mieliście dbać tylko o jeden szczegół. A nawaliliście ! Na tak prostym zadaniu !
  • To był Yuu – wskazał palcem.
  • Nie bo Kimizuki – odparł drugi
  • Nie obchodzi mnie który z Was jest za to odpowiedzialny ! Dzisiaj nie zdążymy... jutro z samego rana we dwójkę cofniecie się po paliwo. To Wasza ostatnia szansa !
  • A co po tym ? - okularnik wydawał się być bardziej trzezwiejszy i przestraszył się poniekąd słów przełożonego – Coś nam grozi ?
  • Zawalimy misje, wrócimy bez wampira, bez niektórych towarzyszy. Będziecie się tłumaczyć przed Kureto albo jeszcze wyżej – zerknął na nich – Mam dalej wymieniać ? Jeden najmniejszy błąd może kosztować kogoś życiem. Gdyby Shinya nam umarł. Jakbyście spojrzeli reszcie w oczy ?
  • Guren to nie było miłe – włączył się białowłosy – Nie chce umierać. Mam kupę życia przed sobą.
  • Zamknij się – zwrócił się bezpośrednio do niego.
  • Nikt nie umrze. Pamiętam kogo mam chronić – Yuu stawiał się za każdym razem kiedy miał tylko do tego okazje – Pamiętam imiona każdego.
  • Udowodnij mi. Pokaż jak bardzo Ci zależy na swojej rodzinie – odwrócił głowę w bok – Rozejść się szczeniaki.

Kimizuki wraz z Yuu odeszli, usiedli w znacznym oddaleniu od siebie. Może coś do nich dotarło. Tylko krzyki mogły przywołać niebezpieczeństwo do tego dość odkrytego miejsca. Żaden budek nie był na tyle stabilny byśmy mogli przeżyć w nim noc. Zostało sporo czasu do zapadnięcia nocy lecz oni by nie zdążyli wrócić przed zmrokiem. A jakby stracili życia dowódca byłby obciążony. To z jego rozkazu poszli. Rozmowa teraz nic nie pomoże. Zostali skarceni przez swój taki jakby autorytet. Oparłam się o drzewo rozglądając. Na nic teraz się nie zapowiadało. Doszłam do wniosku, że kiedy Guren jest naprawdę wkurzony istnieje możliwość przestraszenia się go. Jakby tak stracił panowanie nad sobą... Dzieciaki nie wiedzą jak mogłoby się skończyć przegięcie pałki w nie tą stronę. Słyszałam w szeregach armii co nieco. Mają go za demona, za aroganckiego demona któremu się nie ufa. Od jego drużyny czy Shinyi tego się nie usłyszy. Będą próbowali wybielić przyjaciela. Mi samej ciężko było uwierzyć... musiałabym się na własne skórze przekonać.

~ Mika

Wolny od wszech boga włosów skazany na wariatkę atakującą bezbronnego wszech boga i stawiającą na swoje. Bardziej odpowiadało mi towarzystwo wszech boga. Zagrożenie z jego strony było minimalne. Od niej aż kipiało. Mogłem trafić na kogoś milszego i mniej niebezpiecznego... oby Yuu miał więcej szczęścia ode mnie jeśli naprawdę żyje. Wyszukiwanie dzieci zostawiłem na e głowie. Szedłem przed siebie i dla niepoznaki czasem spojrzałem w bok by zauważyć czy nie zauważyć człowieka. Mieliśmy ich około dziesięciu, nie było wiadome czy pozostałe grupy mają więcej. Próby kontaktu z mojej strony nikłe, ona zajęta szukaniem. Taki duet mi odpowiadał jak najbardziej.

  • Mika chodz do mnie – zawołała zatrzymując i kucając przy dzieciaku – Pomożesz mi.
  • Idę – i sobie przypomniała o moim istnieniu... chce wrócić do wszech boga włosów – Poczekajcie – reszta dzieci stała nieruchomo. Zastraszyła je... ta z kolei od Ferida się uczy zachowań.
  • Opłaca się brać dzieciaka ? - oglądała go z każdej strony – Moim zdaniem będzie to strata czasu i cennej krwi dla arystokracji.
  • Dzieciak do dzieciak – odpowiedziałem na odczepne.

Podszedłem bliżej, otworzyłem szeroko oczy i poczułem nieprzyjemne uczucie w głowie. Dzieciak zaplątał się w drut kolczasty podczas ucieczki. Krew lala się strumieniem z jego ran. Ledwo przełknąłem ślinę i od razu cofnąłem o krok. Nie... nie trać nad sobą kontroli Mika ! Nie jesteś prawdziwym wampirem ! Nie możesz się stać... Yuu Cie potrzebuje... Czerwonowłosa przejechała palcem po jedne z ran, widziałem jak ścieka kroplami prosto na ziemie. Mój oddech przyspieszył, uczcie głodu było coraz większe. Złapała mnie za nogę, patrzyłem na nią aby się nie skupiać na dzieciaku. Zapach krwi doprowadzał moje zmysły do szału.

  • Mika skosztuj pierwszy. Zabranie go byłoby błędem, nie skorzystanie jeszcze większym – oblizała wargi – Dawno nie miało się takiego farta.

Ledwo trzymałem siebe samego w ryzach. Ledwie dawałem radę powstrzymywać się od zrobienia błędu. Jej słowa trafiały do mojej osoby jeszcze bardziej niż kiedykolwiek inne miały. Krul powtarzała mi... nie wytrzymasz, poddasz się swojemu losowi... nie... jestem silny. Otwierałem buzie w celu odpowiedzi, a ona wgryzła się w szyje małego. Nie poczekała na moją odpowiedz.

To...

Bylo dla mnie za dużo...

Odwróciłem się i ostatkami wolnej woli wycofałem. Można powiedzieć, że biegłem z powrotem do statku. Była tak zajęta pożywianiem się... nie zauważyła tego co zrobiłem. Byłem chociaż raz wolny od denerwujących towarzyszy...

Usiadłem na swoim miejscu, wyjąłem pierwszą fiolkę z krwią. Miałem jej odliczoną ilość, musiałem na nią uważać. Upiłem dosłownego łyczka i odłożyłem. Zamknąłem oczy pozwalając ciału się uspokoić. Mój umysł wciąż szalał, wyobrażałem siebie na jej miejscu. Zatrząsłem się i skuliłem. Nie zniosę tego dłużej...

  • Gdzie jesteś Yuu..

Zapytałem sam siebie.


~ Yukari

Wyszłam ze środka na wpół zaspana. Znów zasnęłam. Obudził mnie krzyk Mitsuby. Mieliśmy naradę. Tego można było się spodziewać. Zaczynało się robić ciemno, siedzieli w kółku przy rozpalonym ognisku. Druga noc poza bazą... świetnie... usiadłam byle gdzie, czy to ważne gdzie ? Ważne aby słyszeć co mówią. Podciągnęłam kolana pod brodę i oparła ją na nich. Rękoma je oplotłam.

  • Wezmę pierwszą wartę – zadeklarowałam się od razu – Spałam cały czas, jestem wyspana – tego argumentu nie zbiją za szybko.
  • Guren pójdzie z Tobą. Jedno osoba warta odpada – Shinya od razu zaproponował – Po tym liściu macie wiele rzeczy do wyjaśnienia i jak będziecie rozmawiać, nie uśniecie.
  • Chce to widzieć – Shinoa była w stanie wyobrazić sobie wiele rzeczy – Jakby to było udane...
  • Nie wypowiesz się ? - przyjaciel spodziewał się innej reakcji, bardziej wybuchowej, mnie milczącej.
  • Nieważne z kim przyjdzie mi trzymać wartę – wzruszył ramionami – Będziemy się zmieniać co jakiś czas. Dokładnie kiedy ktoś zacznie zasypiać. Każda kolejna osoba ma obowiązek doczekać wstania następnika. Po tym jak Yuu i Kimizuki wrócą wyruszymy. Dziewczyny śpią w samochodzie, reszta na ziemi.
  • I to się nazywa sprawiedliwość – Mitsuba słabo widziała siebie śpiącą na ziemi – Znajdziemy coś do okrycia podczas snu i jakieś poduszki zrobimy na dzisiejsza noc.

Byli dobrze zorganizowani. Po ostatnim ucieszyłam się, że to z nim będę na warcie. Przypilnuje go aby znów nie wywinął takiego samego numeru. Rozdzieliliśmy się aby przygotować do przetrwania nocy. Zgłosiłam się do pomocy w szukaniu drewna na potrzymanie ogniska. Zabrałam tygryska ze sobą. Myśmy musieli mieć towarzystwo przy oddalaniu się od grupy. On nosił, ja zbierałam i układałam na jego rękach każdy nadający się patyk. Dużo ich nie było, chociażby żeby te parę godzin wytrzymało, nie musi całą noc się palić.

  • Obudzę Cie gdy skończy się moja warta – skoro mnie wkopał to pora bym się zrewanżowała – Szykuj się.
  • Już jestem zaklepany i przyszykowany. Możesz mi kogoś fajnego do towarzystwa obudzić – nie musiał mówić kto go zaklepał.
  • Postaram się wyczekać na Ciebie. Potem zapytam kogo chcesz i pójdę spać – gdybym nie odleciała za szybko mogłabym spędzić z nim troszkę czasu.
  • Musimy porozmawiać, dlatego dobrze by było jakbyś wytrzymała nieco ponad Gurena – westchnął cicho – O te dziesięć minut.
  • Po tym co mi powiedziałeś masz jak w banku, że wytrzymam – i będzie mnie ciekawość zżerać. Trapiło go coś, widać było – Ale wszystko w porządku ? To możesz mi teraz powiedzieć.
  • Nie martw się. Wszystko w jak najlepszym porządku – nie kłamał – Mam jeden temat do poruszenia. I nie nie jest to walka Wasza.
  • Chodzi o poprzednią noc – najpewniej dokończyłam za niego – Dobrze porozmawiamy na ten temat – strzelałam. Mogłam się mylić – Nie pamiętam za dużo... - przypomniałam mu.
  • Nie potrafisz kłamać – zerknął na ilosć zebranego drewna – Tyle wystarczy, wracajmy do tymczasowej bazy.


Oddalał się ode mnie, przejrzal ? No przecież... zna nas obydwóch sporo czasu. Warta z Podpułkownikiem zbiera kolejne plusy. Zapytam się go co mamy robić w tej sytuacji. Prawdy nie zataimy na zbyt wiele czasu skoro on zdążył się czegoś domyślić.  

sobota, 4 listopada 2017

Noc 0.0

via GIPHY





~ Yukari

Z samego rana na następny dzień spotkaliśmy się w tym samym miejscu co ostatnio. Nafaszerowana lekami przeciwbólowymi stałam niedaleko zajadającego się ostatnim tostem Shinyi. Tłumaczył się, że musi nadrobić za ostatnie odstawienie przymusowe tostów na bok. Yoichi poprawiał na swojej głowie czapkę co chwile. Nie wiem na co mu ona, ma ją jako jedyny, a słońce na przypieka tam bardzo by osłabiło widoczność. Jemu jako strzelcowi będzie ona bardziej przeszkadzać niż pomagać. Cóż to jego indywidualna sprawa. Mitsuba i Shinoa siedziały cicho. To było największe zaskoczenie, nie kłócą się i siedzą obok w kompletniej ciszy gdzie zawsze było na odwrót z tego co zdążyłam się dowiedzieć od reszty drużyny. Zrobiłam taki mały wywiad by wiedzieć z kim jeszcze przyszło mi pracować i czy będę wstanie ich polubić czy niekoniecznie.

  • Gamoniu jeden oddaj mi ! - Yu wydarł się tak głośno, że ptaki odleciały – Oddaj mi to Kimizuki !
  • Śnisz gnido – chłopak trzymał w dłoni mały notesik – Trzymasz tam zdjęcia gołych bab i nie chcesz się z kolegą z drużyny podzielić ? Albo zapisujesz jak bardzo jesteś zakochany ?
  • Oddaj śmieciu ! - starał się jak może doskoczyć do wysokości wybranej przez kompana – Ja Twoich rzeczy nie zabieram !
  • Nie byłbyś w stanie – zaśmiał się trzymając notek ku górze – Jesteś za niski jak dla mnie. Muszę opublikować zawartość notesu.
  • Nie zrobisz tego – odsunął się sięgając do rękojeści katany – Oddasz mi po dobroci albo użyje siły !
  • Proszę bardzo Yuu maluszku – ponownie się zaśmiał i czekał na jego pierwszy ruch. Początkowo myślał, że chce go jedynie zastraszyć. Nikt prócz krzykacza nie jest na tyle głupi by zaczynać walkę na terenie bazy.
  • Dzieciarnia ! - Guren stanął między nimi – Spuścić z Was wzrok na chwile... - skarcił zarówno jednego jak i drugiego po czym zabrał obiekt sporu i rzucil go na ziemie – Jesteście żałośni z każdym kolejnym dniem będąc w szeregach Kompanii – zerknął na starszych – A Wy co ? Jesteście tutaj od patrzenia czy utrzymywania porządku ? - nie był w dobrym humorze.
  • Guren nerwy Ci nie pomogą – Shinya podzielił się z nim swoim uśmiechem – Jest ranek, mogliśmy być ogarnięci wizją spania w łóżeczku zamiast siedzenia tutaj. Nie darli się aż tak głośno.
  • Pajacu przymnij się. Pogrążasz się – przeniósł wzrok na młodych i tylko oczekiwał momentu który z nich pierwszy ruszy z pretensjami.

Jest za ostry, teraz mogłam zobaczyć jak odnosi się do słabszych i młodszych kolegów. Nie musiał tak ostro wchodzić z nimi w rozmowę. Mógł spokojnie wyjaśnić by więcej tak nie robili. Yuu sprzeczał się z nim zaraz po tym jak wstał. Mieliśmy kupę czasu do wyruszenia tylko wszystkim się godziny najwidoczniej pomyliły i przyszliśmy za wcześnie. Teraz się zorientowałam, to znaczy po tym jak Hiragi wspomniał o łóżku. Zdjęłam jedną rękawiczkę z dłoni i wsunęłam ją do kieszeni. Ze schowanymi rękami podeszłam bliżej spierających się chłopców. Za pewne Ci widzący moje plecy mogli zauważyć i domyślić się co zamierzam zrobić o ile są tak obeznani w świecie jak myśle.

  • Yuu, Kimizuki możecie się odsunąć ? - zapytałam grzecznie – Mam sprawę do podpułkownika – dodałam uśmiech – Za moment go Wam oddam.
  • Idziemy – krótkowłosy pociągnął towarzysza za ucho – Pózniej załatwimy sprawy.
  • Nie ciągnij mnie ! - protestował – Puść mnie ! Nie zrobiłem Ci nic ! To nie ja Cie uderzyłem !
Poczekałam aż głosy ucichnął. W końcu się uspokoili, wzięłam większy wdech i spojrzałam na tymczasowego dowódce. Niestety znów mu podlegam i znów będę musiała mu dupę ratować jak dojdzie do podobnej sytuacji. Miałam innych po tak zwanej swojej stronie, wszyscy będziemy skazani na ratowanie jeśli zajdzie potrzeba, nie musiała. Mogło przebiec bezproblemowo i wrócilibyśmy zadowoleni.

  • Jeżeli skargi na Shinyie to proszę przyjść w pózniejszych godzinach – spojrzał się na przyjaciela – Tak o Tobie mówię – dodał z nikłym uśmiechem.
  • Nie Podpułkowniku, chodzi mi o coś innego – ciekawe czemu o tym pomyślał, nigdy się nie skarżyłam. Albo reszta się skarżyła. Zrobiłam parę kroków bliżej – Mam do przekazania coś ważnieszego.
  • Słucham w takim razie – zdziwiła go i uspokoiła odmiana – Tylko streść jak najbardziej będziesz mogła.
  • Dużo czasu Ci nie zajmę – uśmiechnęłam się szerzej i po slowach zamachnęłam się. Dłoń wylądowała na jego policzku pozostawiając spory czerwony ślad – Dobrze wiesz za co.

Zapadła cisza, pierwszy raz widziałam tak zdziwionego Gurena. No jasne, że nie spodziewał się spoliczkowania z moje strony przy wszystkich. Należało mu się. Powiedziałabym jeszcze parę słów lecz nasze kłamstwo wyszłoby na jaw, a nie o to mi chodziło. Wsunęłam rękawiczkę z powrotem. Niech wie z kim lepiej nie zadzierać. I z czym się musi liczyć jak jednak będzie na tyle odważny by zadrzeć. Odwróciłam się aby zobaczyć czy nie poumierali tam przypadkiem. Młodzi stali jeszcze bardziej zdziwieni za to Shinya widocznie powstrzymywał się od śmiechu. Jako jedyny okazał się by oryginalny i to dało mi do myślenia. Nie zaprzestane na jednym liściu. Wróciłam do niego wciąż się uśmiechając.

  • Walcz ze mną – gdybym go upokorzyła przy nich byłoby lepiej – Dostatecznie Cie sprowokowałam.
  • Rany zaleczone mam się rozumieć – oparł dłoń na katanie – Chyba, że chcesz wrócić na sale i uniknąć wykonania rozkazu.
  • Jeżeli mnie tak wyślesz Kureto będzie zły na Ciebie nie na mnie – jego postawa zwiastowała na pojedynek. Nie odsunął tematu na bok.
  • Na mnie ? W jakim Ty świecie żyjesz ? - wyciągnął katanę – Do pierwszego upadku.
  • Oj ta ziemia widać Ci się spodobała – stąpałam po cienkim lodzie jeśli o to chodzi. Słyszałam jak Hiragi się darł byśmy tego nie robili. Jednakże w tym momencie mieliśmy to gdzieś. Liczyła się walka.

Poszłam w jego ślady. Dobyłam silniejszej katany a drugą odrzuciłam by mnie nie posądził o oszustwo i wspomaganie się czymś ponad jego siły. Obserwowałam jego ruchy uważnie. Aktywacja czy nie ? Do tego nie doszliśmy... a szkoda. Bez dłuższego czekania naparłam na niego całą siłą. Ostrza katan dotknęły siebie z niezbyt przyjemnym dzwiekiem dla uszu. Odskoczyłam za nim wykonał kolejny ruch, ale nie nie wycofałam się. Rzuciłam ponownie na jego, po wykonaniu uniku wygięłam się żeby mnie nie siegnął i przerzuciłam broń do innej ręki. Skontrował mnie, zdążyłam się po raz kolejny odsunąć. Próbowałam nie odrywać od niego wzroku, nasze ruchy były szybkie. Nadążanie dla mniej zaawansowanych byłoby po prostu niemożliwe. Za nim wykonałam kolejny ruch widziałam jak się szeroko uśmiecha. Coś go rozbawiło.

  • Do twarzy Ci z czerwonym – odparł z lekkim śmiechem – Od wczorajszego dnia musiało się coś zmienić.
  • Zamknij się... - instynktownie dotknęłam policzka, na bieli rękawiczki widniał szkarłat. Kiedy on ?

Z resztą nieważne. Od jednej małej ranki nic mi się nie stanie. Ponowiłam atak korzystając z jego rozkojarzenia. Guren został zepchnięty do obrony z której nie wydostawał się przez kolejne minuty. Szala zwycięstwa przechylała się moją stronę. Miałam mu już podciąć nogi kiedy to Ichinose podskoczył i wykorzystując dodatkową silę uderzył w moją katanę powodując że zadrżała. Pod wpływem tego wyleciała mi z rąk. Chciałam uderzyć go, walka wręcz również wchodziła w grę lecz zachwiałam się i on to wykorzystał. Upadłam na ziemie i tym razem leki nie pomogły, odczułam jak kręgosłup witał się z mocną zbitą ziemią. Nie mogłam przez moment złapać oddechu. A to dalej nie był koniec... Guren wbił ostrze blisko mojej szyi i ukucnął opierając się na rękojeści.

  • Przegrałaś Yukari – szepnął bez uśmiechu – Nie podskakuj do silniejszych od Ciebie samej.
  • Jeszcze z Tobą wygram – pastwienie się było takie w jego stylu... - Parę pojedynków mamy za sobą. Nauczę się Twoich sztuczek.
  • Czekam na to – wyprostował się zabierając broń i chowając ją – Dzieciarnia miała mały pokaz. Może to ich zmotywowało do lepsze walki przeciw wampirom – poddał dziewczynie rękę – Dalej nie mamy całego dnia.

Wstałam przy jego pomocy i podziękowałam kiwnięciem głowy. Czyli świnią i prostakiem jest wtedy kiedy jesteśmy sami i nikt nie jest wstanie dojrzeć jaki jest naprawdę. Popatrzyłam na naszą drużynę, Yuu aż kipiał ze złości, mogę się założyć, że to on chciał walczyć. Kimizuki trzymał coś przypominającego kamienia, czyżby on chciał użyć tego do uspokojenia kolegi ? Na to wygląda, Yoichi odpuścił czapce i ją zdjął... ha musiał być tak walką przejęty. Dziewczyny znów cicho... patrząc na je zachowanie musiały zostać podmienione w nocy. Ewentualnie się obie nie wyspały przez swoje kłótnie. Shinya wyglądał na obrażonego... nic nowego.

  • Doprowadz się do porządku – zaczął i odwrócił ją w swoją stronę – Wampiry wyczują krew z daleka – otarł powstałą stróżkę z policzka – Nie potrzebujemy problemów.
  • Jasne – nie rozumiem go... naprawdę go nie rozumiem... czy on dopasowuje się do otoczenia ze swoim zachowaniem ?
  • I jeszcze jedno – pochylił się – Przepraszam za tamto – szepnął na uszko i odszedł do reszty.

Dwa przeżyte szoki w jednym dniu. Wielki Guren przeprasza za swoje zachowanie. Musi kombinować coś. Inaczej miałby w dupie to wszystko co się dzieje. Grunt że usłyszałam przeprosiny, nie muszą być szczerze liczy się sam gest. Usiadłam z powrotem by odpocząć oraz za pomocą chusteczki pozbywać się krwi. Miałam płytką ranę, nie bolała ani troszkę. Musiał mnie drasnąć tylko.


~ Yuu

No jak to tak ?! Ja byłem pierwszy w kolejce do bicia się z Gurenem ! Ja miałem pierwszy ! No nie nie nie i jeszcze raz nie ! Tupałem nóżkami w celu okazania swojego niezadowolenia. Byłem jako pierwszy na liście, nie można się tak wpychać w kolejkę ! Nawet jeśli jest się dziewczyną. Odczuwałem nad sobą gniew Kimizukiego. Odwracałem się do niego by patrzec czy nie planuje czegoś.

  • Ten kamień jest od Ciebie mądrzejszy – prowokacja w cenie – Musisz się douczyć ?
  • Tobie wbije zaraz wiedzę nim do głowy – już się zamachiwał aby tego dokonać.
  • Popatrz ! Tam są kaczki !

I to była moja szansa ! Zabrałem mu i wyrzuciłem, nie wziąłem jednak pod uwagę wzięcia kolejnego większego kamienia przez niego. Czyhał z nim nad moją głową. Ja chciałem jedynie walczyć... nie chciałem nic innego...

  • Tam nie ma kaczek – odpowiedział bardziej wkurzony niż był wcześniej.

~ Shinya

Na wszystkie tosty świata. Czy ich do reszty nie pogięło z walką ?! Ledwie wrócili i już od razu muszą się na siebie rzucać. Jakbym miał pod ręką linę to bym ich związał do siebie plecami i czekał aż pomysł przejdzie im z głowy. Mógłbym również użyć odrobiny siły i mojego Byaku. Siedziałem podenerwowany. Liść był na poziomie, tak kobieta rozwiązuje swój problem lecz nie walką taką ! Myślałem, że zejdę jak doszło do rozlewu krwi... jeszcze niech się pozabijają i będzie. Wyjąłem pluszowego malutkiego tościka mieszczącego się w kieszeni munduru. Dostałem go jeszcze przed całą tak zwaną apokalipsą i macam go za każdym razem kiedy jestem podenerwowany i mogę sobie na to pozwolić.

  • Yuka, Guren spokój !

Krzyczałem co jakiś czas z nadzieją, że odpuszczą i skończą walczyć. Nie lubiłem kiedy przyjaciele ze sobą krzyżowali ostrza. Nie przed ważną misją dla młodzieży. Ta walka nic im nie da takiego. Nic im nie wyjaśni.

  • Panie Shinya – Yoichi dosiadł się – Na kogo Pan stawia ?
  • Na nikogo – oj nie nie będę między nimi wybierać – Kto wygra ten wygra – wzruszyłem ramionami by pokazać, że spływa to po mnie.
  • Podpułkownik jest silniejszy – skomentował z zachwytem oglądając walkę.

Nie odpowiedziałem... tak wiem, że jest silniejszy ! Bawiłem się wciąż zabawką. Nie przeszkadzała mi jego obecność. Jest dziecinny, nie zrozumie istoty zabawkowego tosta. Odetchnąłem jak przestali, nie stało się nic poważnego. Skończyli tak jak mieli skończyć... jak dobrze.

  • Panie Shinya – powtórzył się – Dlaczego tak szybko ?
  • Nie mamy czasu – jejku skąd ja mogę wiedzieć czemu tak szybko ? Nie czytam im w myślach – Nie mogą dłużej walczyć – schowałem tosta w bezpieczne miejsce.
  • W sumie racja. Nie mamy czasu – przyznał starszemu racje z powodu braku dalszych pytań i argumentów.
  • Zbieramy się. Musimy zaraz wyruszać na front – nigdy mi się nie spieszylo tak bardzo jak teraz by wyruszać – Samochód na nas czeka.
  • Jedziemy samochodem ?
  • Na pieszo nie dojdziemy. Za dużo czasu i za dużo kuszenia losu. Wampiry by nas wykryły jakbyśmy maszerowali wesoło przez zniszczone miasto – Braciszek nam dał samochód do dyspozycji.
  • To ma sens – pokiwał główką aż mu ledwo założona czapka spadła z niej na ziemie. I to była katastrofa dla niego.

Ciekawe jaki był prawdziwy powód...


~ Kimizuki

Ten przeklęty Yuu, chciałem obejrzeć niepowtarzalną walkę, a on mi głowę zawraca swoim zachowaniem i zmyślonymi kaczkami. Byłem gotów go zabić jeśliby się nie zamknął. Na szczęście widziałem to co chciałem. Samą końcówke walki. Była w porządku.

  • Teraz mogę Cie zabić – zacisnąłem mocniej palce na kamieniu.
  • Kaczki Ci tego nie wybaczą – chłopak mimo wszystko się odsunął.
  • Wybaczą wybaczą – na kaczki mnie bierze... nie lubie kaczek...

~ Guren

Walką walką... osłabła. Znacznie osłabła z sił. Zapamiętałem nasze walki jako bardzie wymęczające... chyba, że rany spowodowały osłabienie. To miałoby sens. Odpuściłem sobie dalszą farse i przeprosiłem by uniknąć ponownych sytuacji. Liść był mocny i fakt nie spodziewałem się z jej strony czegoś takiego. Musiałem przesadzić z zostawieniem jej. I o dziwo nie przyznała się Kureto. Mógł jej uwierzyć, rany miała jako dowód. Moja... nikt o niej nie wie. Poza tym i tak mało co z niej zostało. Podszedłem do grupki na spokojnie.

  • Macie jeszcze coś do mnie ? Korzystajcie póki jestem w nastroju – patrzyłem na każdego z osobna – Yuu psie jesteś na samym końcu.
  • To niesprawiedliwe ! - wykrzyczał będąc daleko od okularnika – Ja chce walczyć !
  • Jedna walka mi wystarczy na dzień – rany, większą dyscyplinarkę musiałbym wprowadzić w grupie. Zaczynają mnie męczyć.
  • Nie jestem zadowolony – Shinya zrobił pasującą minę do słów – Jestem bardzo niezadowolony.
  • Rozumiem, że idziesz się powiesić ? Nie mam co Ci dać prócz paska. Na tym się utrzymasz – mówił o powieszeniu się, a dalej się trzyma – Pomogę Ci.
  • Jak się zaopiekujesz moim tościkiem – poklepał kieszeń – Nie zostawie go bez opieki. Posiadam serce.
  • Chyba tosta zamiast serca – tost i tygrys oraz pajac. Mieszanka już nie wybuchowa, przestała być wybuchowa po dołączeniu tygrysa. Było znacznie gorzej.
  • W moim sercu są tosty Guren – nie zaprzeczał, każdy wiedział o tym co uwielbia jeść przez co nie musiał sam sobie zaprzeczać. Mówił otwarcie to co myślał.
  • Śmiałbym nie wiedzieć po tylu latach znajomości z Tobą – gdybym go wtedy nie poznał inaczej wyglądałaby nasza relacja obecnie.

~ W oddali

  • A jakby tak spodnie pękły Podpułkownikowi – Mitsuba zbyt głośno myślała – Albo Yuce się spódniczka zadarła za mocno.
  • Micia tworzy zakazany związek – jej towarzyszka była wniebowzięta – Nie mogą się kochać na środku.
  • Nie tworze związku. Myśle nad urozmaiceniem walki. Zwykła jest za nudna. Ty myślisz o związku.
  • Pęknięte spodnie mówią o czym innym – zamilkła nagle i popatrzyła na nią wielkimi oczami – Ty Micia chcesz trójkącik !
  • Sama chcesz !
  • Czworokącik chce. Podpułkownik i trzy panie - próbowała to sobie wyobrazić - Trzy za jednym zamachem by mogły zaciążyć.
  • Nie chce wiedzieć o czym Ty teraz myślisz... - pokręciła głowa
  • O macierzyństwie i zakazanym związku. Ole ! -- zaśmiała się

~ Mika

Włosy, łysina, włosy, łysina. To było powtarzane przez całą drogę. Rene nie zamykał się. Nakręcił się i mówił cały czas o tym. Miałem raz okazje się uwolnić, w momencie zajęcia się inną osobom przez niego. Głupi nie skorzystałem i słuchałem o włosach, klątwie i łysinie. Nie odważyłem się zamyślić. Nawijałby jeszcze bardziej o tym.

  • Rene Twoja przyjaciółka przyszła – zerknąłem kąta okna na niego.


Podziałało, zamknął się. Ba poszedł do niej. Miałem święty spokój... przez pięć minut... wrócili we dwójkę i znow o włosach... chce poznać osobę która go wprowadziła w świat łysiny od nadmiernego myślenia. To musi być mistrz... mistrz na mistrzami. Geniusz wszelkiego zla i dobroci. Bóg nad Bogami. I dlaczego wydaje mi się, że to Crowley albo Ferid...

piątek, 3 listopada 2017

Noc III ~ vol.2

mikakrul - : Yahoo Image Search Results

~ Hikari


Patrzyłam z przerażeniem na wampira. Kurwa... w co ja się wkopałam ? Nie chciałam nic wiedzieć czego nie powinnam wiedzieć... ja miałam inne plany... nie szarpałam się. Nic by mi to nie dało. Ferid był ode mnie znacznie silniejszy i jakbym próbowała to by zle się dla mnie skończyło. Próbowałam wyczytać coś z jego oczu. Może tylko mnie testuje dla Krul ? Może o to właśnie chodzi w tym wszystkim

  • Dlaczego to robisz ? - zapytałam starając się być opanowana. Strachu okazać przed nim nie mogłam – Powiedz...
  • To moje małe hobby – zaśmiał się – Moje i paru innych z mojej frakcji. Ale co Ci nie pasuje ? Jesteś taka jak my. Jesteś wampirem.
  • To nie powód żeby trzymać dzieci w niewoli ! Za mało dostajesz ? Musisz te biedne dzieci przetrzymywać ? - tak broniłam ludzi tylko dlatego, że nie miały wyjścia i musiały oddawać nam krew. W innych warunkach, nie takich.
  • Mam zapotrzebowania, a to bydło zwane przez Ciebie dziećmi pasuje idealnie – puścił ją z uśmiechem – Choć spróbujesz sama.

Poczułam ulgę kiedy mnie puścił. Jednakże chwile po tym poczułam jego dłoń na swoim nadgarstku. Ciągnął mnie do jednego z dzieci. Wyglądało najgorzej. Musiałam przed nim kleknąć. Obcowanie z krwią nie było niczym nowym, wampiry robiły to by przeżyć. Lecz ja nigdy nie piłam prosto od dawcy, jedzeniodawcy. Patrzyłam na te biedne dziecko i pod naporem Ferida, był silniejszy niż myślałam, zatopiłam kły w szyi maluszka. Zamknęłam oczy by nic nie widzieć. Miałam wypić parę kropel by się ode mnie odczepił.

Nie mogłam przestać... wbiłam kły mocniej, podtrzymywałam człowieka. Nie stawiał oporu, nawet nie pisnął. Bathory przyglądał się wszystkiemu. Jego wzrok wciąż na mnie spoczywał. Opanowałam się po upływie chwili... ja... nie. Pierwszy raz był taki ekscytujący !

  • Zabiłaś go – odparł sprawdzając – A jak dobrze wiesz zabicie dawcy na terenie jest zakazane. I surowo karane.
  • Co ?

Na własną rękę sprawdzałam nie kłamie... panowałam nad sobą ! Nie poddałam się wcale emocją. Mały udaje ! Tak on udaje swoją śmierć ! Da się takie rzeczy robić, słyszałam na pogadance na temat bydła udającego martwych by się stąd wydostać do świata może lepszego niż nasze wampirze miasto. Odwróciłam głowę patrząc na towarzysza, twarz miałam brudną od krwi. Wstałam z kolan. I tyle zdołałam zrobić...

  • Muszę powiedzieć o tym Krul – westchnął – Taka szkoda, był z niego dobry towar. Zabiłaś najlepszą perełkę.
  • Nie mów jej – gdyby się dowiedziała byłabym skończona i martwa tak jak ten dzieciak – Proszę Ferid nie mów jej nic... zrobię wszystko co poprosisz ! - zależało mi bardziej na życiu niż swoim honorze.
  • Dowiesz się w swoim czasie co będę od Ciebie chciał. A teraz wyjdz. Muszę posprzątać. I za nim opuścisz rezydencje. Umyj się.

Pokiwałam głową i zrobiłam tak jak mi kazał. Dalsze wchodzenie mu w drogę... nie ! Zapłaciłam jeszcze wyższą cene za swoją naiwność. Ten psychol mógł chcieć ode mnie dosłownie wszystkiego. A najgorsze w tym był fakt iż nie byłam wcale do niego zniechęcona... wręcz przeciwnie... ciągnęło mnie do szlachcica jeszcze bardziej. Mika będzie istotnym pomocnikiem w zdobyciu serca wampira.

~ Yukari

Pospałam zaledwie parę minut. Zostałam szybko wybudzona przez jakiegoś szeregowca. Przytargał mi kopertę z wypisem z sali szpitalnej. Ku mojemu zdziwieniu był napisany rozkaz. Miałam się stawić w przeciągu 30 minut od odebrania koperty u Dowódcy. Nawet nie dadzą mi porządnie wypocząć. Podniosłam się i po ustabilizowaniu równowagi pierw poszłam do swojego pokoju. Był niedaleko, musiałam mieć łatwy dostęp do medyków na dobry początek. Tam wbiłam się w zapasowy mundur, bez niego nie mogłam się pojawić przed obliczem samego Dowódcy naszej armii. Miałam dość sporo czasu więc szłam na spotkanie powoli. Musiałam uważać na wciąż świeże rany. Po drodze próbowałam zająć myśli czymś innym niż niespodziewanym spotkaniu oraz tym co się stało niedawny czas temu. Że też akurat teraz musiał mnie wzywać do siebie. Znalazł idealną porę.

Do pomieszczenia wchodziłam przed świadczeniem o byciu tam również Aoi jak i Shinyi. Oczy nie dojrzały nikogo prócz Kureto. Stanęłam w niedalekiej odległości od biurka z wysoko podniesioną głową. Mój oddech był spokojny, co było przeciwne od tego co czułam w środku. Byłam cała zestresowana.

  • Nie będę owijał w bawełnę – zaczął – Powiesz mi co zaszło na linii frontu ? - mężczyzna był konkretny – Dokładnie co się działo. Z najmniejszymi szczegółami.
  • Pamiętam jak się rozdzieliśmy – cholera... Guren też musiał zeznawać, mamy problem – Potem szłam z Podpułkownikiem Ichinose, napadły nas wampiry. Od tego momentu nie pamiętam nic więcej – skłamałam patrząc mu prosto w oczy.
  • Zabawne, od niego słyszałem dokładnie to samo – pokręcił głową i wysunął dokument przed siebie – Musicie nie kłamać w takim razie. Nie mogliście się dogadać – nie wiedział o ich spotkaniu na sali.
  • Bo tak było – zamknij się już, powiesz za dużo co przekreśli Wasze kłamstwo i oboje zostaniecie ukarani. Pomyśl czasem Yuka co robisz...
  • Przeczytaj to na głos – rozkazał olewając słowa dziewczyny – I zastosuj się w najbliższym czasie. Czyli jutro.

Czyli nie mam urlopu zdrowotnego. Rany widocznie nie są na tyle grozne. A szkoda... wielka szkoda. Podeszłam bliżej i pochyliłam się odrobinę, jak dobrze, że mundury zakrywają dekolt. Cyckami przed nim świecić nie będę.

  • W dniu jutrzejszym na linii frontu w celu wykonania misji ma się stawić Generał Major Shinya Hiragi, Szeregowi Yuichiro Hyakuya, Yoichi Saotome, Kimizuki Shiho. Sierżant Mitsuba Sangu i Shinoa Hiragi. Pułkownik Yukari Naoko – zadrżałam na swoje własne imię – Pod dowództwem Podpułkownika Gurena Ichinose. W celu złapania nowych obiektów badań.
  • Spodobała mi się Wasza mieszanka – wskazał by podpisała – Jak się zapoznałaś – położył długopis.
  • Będę gotowa z samego rana – wzięłam długopis do ręki i podpisałam się.
  • Odejść – zabrał dokument i schował go z powrotem na miejsce.

Wyszłam od Dowódcy z mieszanymi uczuciami. Po raz drugi w tej samej grupie mamy gdzieś iść i to w tam małym odstępie czasowym. Bez żadnego rozdzielania tym razem. Albo wrócimy wszyscy razem albo żadne z nas nie wróci i tak będzie najlepiej. Do rana muszę doprowadzić się do porządku i zapakować ze sobą tak sporą ilość leków przeciwbólowych by więcej żadnego bólu na polu nie odczuwać. Przynajmniej będzie Shinya. Doczepie się do niego co może uchroni mnie przed spędzaniem chwil z podpułkownikiem świnią i prostakiem.


~ Mika

Dawno siedzieliśmy w maszynie latającej. Nie było powodu do przesiadywania w mieście jeszcze dłużej niż to było konieczne. Mieliśmy łapankę do wykonania. Siedziałem bez żadnych kolegów dookoła, nie leciało nas tylu byśmy czuli się jak sardynki w środku. Wiele dzieciaków wciąż było na wolności, a że wampirom kończyła się cierpliwość chcieli wszystkich wyłapać i pozabijać tych co będą przeszkadzać. Miałem szanse na spotkanie Yuu. Oddalać się od nich nie mogłem lecz wystarczyłoby jakbym go zobaczył, miałbym dodatkową motywację oraz on by wiedział o moim przeżyciu. Również miałby większą motywację do uwolnienia się od ludzi. Tylko jak on zareaguje na moją obecną przejściowa postać... Nienawidzi wampirów za wszystko co mu zrobili, a teraz do tego doszło zabicie jego rodziny oraz teoretycznie mojej osoby. Praktycznie żyje dalej i jakby to powiedzieć... mam się dobrze jeżeli można zaliczyć życie w pod postacią krwiopijcy jest na tyle dobre by się móc do tego przyznawać.

  • Mika nie myśl tyle – Rene dosiadł się obok niego – Wyłysiejesz od myślenia. Swoich włosów nikt nie chce stracić.
  • Wyłysieje ? - powtórzyłem nie rozumiejąc o co chodzi.
  • Słyszałem, że od myślenia się łysieje. Każda myśl powoduje utratę jednego włosa – przyjrzał mu się i na jego mundurze znalazł włos – Widzisz ? Już się u Ciebie zaczęło.
  • Bredzisz – pierwsze słyszę o czymś takim. Wampiry naprawdę wierzą w takie brednie ? Fajnie z nimi...
  • Mówie prawdę – pokazał raz jeszcze blond włos – Tu mam dowód na swoje słowa o łysieniu.
  • Niech będzie – nie wygram z takim. Jest zbyt zapatrzony w swoją wizję.
  • Nie myśl więcej Mika.

Za nim wyruszyliśmy okazało się iż musimy poczekać na nowych rekrutów. Dłużej muszę znosić mówienie Rene o włosach. Nie było nas za mało, według tego co mi mówili przed wejściem ludzie są tak słabi... wystarczyłoby zabrać ze sobą pięć osób by ich sprowadzić. Musimy na dłuższą wyprawę wyruszać. Krew jaką mam musi mi wystarczyć choćby miał uciec i wrócić sam do miasta po kolejną dawkę.

  • Lacus chodz do nas – ciemnowłosego wampira aż roznosiła energia – Dołącz się do nas ! - pomachał mu na dodatek.
  • Idę, a raczej jestem – stanął przed nimi – Mika co masz taką minę ? Mówił o włosach i byciu łysym ? - znał tą samą gadkę na pamieć.
  • Strzał w dziesiątkę – nie lubie go również ale jeden mądry się znalazł.
  • Bo to jest prawda ! - Rene się zezłościł na nich – Musicie mi uwierzyć !
  • Jasne jasne – odpowiedzieliśmy mu wspólnie mniej więcej w podobnych słowach.

Dalsze czekanie odbyło się w ciszy.


~ W innej części

  • Po Twojej minie można oczekiwać jednej odpowiedzi – rzekł z uśmiechem Crowley – Udało się w takim razie.
  • Udało udało – popatrzył na niego odwzajemniając uśmiech – Uwierzyła w zabicie małego. Owszem zabiła, ale on od dawna był uznany za martwego. Spaliłem go, a resztę dzieciaków odstawiłem na miejsce. Nic nie wiedzą.
  • Musiałeś je uśpić – sięgnął do szafki po specjalnie odkładaną krew – Mądrze postępujesz.
  • Wszystko dopiero się zaczyna.

~ Shinya

Dostałem pierwsze dzisiejszego dnia oficjalne zadanie od Braciszka. Osobiście miałem mieć odpuszczone obowiązki jak większość lecz przez wyruszenie na poszukiwania wykazałem chęć pracy i tak dalej jestem na służbie. Odbije to sobie podczas jedzenia kiedy będę mógł zjeść tostów za cały dzień. Specjalnie z racją żywnościową poczekam do wieczora, do pory kolacji dokładniej. Wiedziałem o co chodzi i dlatego miałem utrudnione zadanie. Z listem szedłem znanymi mi dobrze korytarzami. Miałem również parę miejsc do sprawdzenia lecz pierwsze wydawało mi się trafne. I po wejściu bez pukania, jak zawsze zresztą, ucieszyłem się. Nie musiałem więcej krążyć po budynkach wojska. Guren w dzień wolny siedzi u siebie w gabinecie.. idealne miejsce. To znaczy teraz musiał spać. Miał nogi na biurku i zamknięte oczy, wydawał się siedzieć w wygodnej pozycji dla niego do spania. Przysunąłem sobie krzesło po drugiej stronie i chciałem go tyknąć. A w rezultacie przywaliłem leżącą książką obok.

  • Pajacu... - podpułkownik otworzył oczy czując ból – Kto Ci pozwolił znów mnie bić – gdyby nie zaspanie zareagowałby gorzej – Miałem fajny sen – ściągnął nogi.
  • Też się ciesze, że Cie widzę – poczekałem aż się bardziej rozbudzi – Trzymaj, oficjalne rozkazy. I na marginesie... najlepsze sny są o tostach.

Nie odpowiedział mi. Wziął ode mnie list i czytał go w milczeniu. Jak skończył odłożył go na bok i zaśmiał się. Musiało mu się tak bardzo podobać, podjęto decyzje bez niego i mojej wiedzy.

  • Kiedy wampiry mają swoją łapankę – ciągnęła się od par tygodni – My mamy swoją. Przeciwwagę im robimy ? - nie mógł z tego najbardziej – I jeszcze taki skład...
  • Twoja drużyna jest na urlopie – przypomniałem mu na wszelki wypadek – Należało im się ponoć parę dni wolnego.
  • Ty jako pajac numer jeden, trójka szeregowych bez cienia mózgu, dwie wkurzające dziewczyny plus jedna poraniona. Przeżyjemy jak nic – wstał z krzesła i z wsuniętymi dłońmi w kieszenie spodni stanął pod oknem.
  • Nie pasuje Ci tylko jedna osoba prawda ? – zerknąłem na przyjaciela – Guren nie możesz dłużej się tak zachowywać. Wszyscy są na wagę złota. Z każdym trzeba się dogadać.
  • Wiem o tym. Każdy musi czuć się w towarzystwie innych swobodnie i na miarę swoich możliwości pracować – zapatrzył się na zniszczony krajobraz zza oknem.
  • Droga wolna – wstałem i dołączyłem do niego – Musisz jedynie chcieć – położyłem niepewnie dłoń na jego ramieniu – Jakbyś chciał o coś zapytać. Pytaj śmiało.
  • Pajaca jedzącego tosty ? - powstrzymał ledwo śmiech – Wolałbym się prędzej pod koła samochodu rzucić niż Ciebie o coś pytać.
  • To w takim razie nie pomogę Ci zaliczyć – wzruszyłem ramionami odsuwając się – Sam zadecydowałeś.
  • Nie jestem prawiczkiem takim jak Ty – oburzył się – W przeciwieństwie od Ciebie miałem do czynienia z kobietami.
  • Przedstaw mi taką co była z Tobą w łóżku – może nie czuły punkt, ale dobry za każdym razem do rozluznienia rozmowy – Możesz podać całą listę kobiet.
  • A co ? Chcesz sam zaliczyć ? - uśmiechnął się nie za mocno – Uprzedzam, że nie każda poleci na Twojego tygryska.
  • Lepiej przyznać się do tygrysa i zakontraktowanego demona w postaci kobiety – byłem w lepszej pozycji od niego.
  • Idz się powieś Shinya – rozmowa z przyjacielem przeważnie podnosiła go na duchu.
  • Już idę się wieszać ! Na Twoje życzenie. 
Po tych słowach zostawiłem go samego. Zrobiłem co chciałem i mogłem wrócić do siebie oddając się swojemu ulubionemu zajęciu i jemu dając spać.

wtorek, 31 października 2017

Noc III

Asuramaru & Krul Tepes <3 I recently found out Asuramaru is a boy and is the brother of Krul Tepes (^。^)



~ Guren


Obudziłem się za nim słońce wyszło zza linii horyzont co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Ognisko przestało się palić lecz bardzo szybko dostrzegłem moją towarzyszkę siedzącą przy wejściu. Sama musiała ledwo dawać rady, a uparcie siedziała zamiast nadzwyczajnie w świecie mnie obudzić. Byłbym z tego powodu jeszcze bardziej szczęśliwszy. Nie musiałem zbyt wiele czasu przeznaczać na sen, mogłem go nadrobić przy jakiś spotkaniach albo lekcjach. Dalej mam klase na utrzymaniu militarnym... mogliby sobie to podarować. Udałem się do niej z jednym zamiarem, co na pierwszy rzut oka wcale nie był wcale taki nieznany. Głupi by się domyślił o co mi chodziło.

  • Moja warta – powiedział to prawie jak rozkaz – Idz się połóż na godzinkę albo dwie. Wciąż mam zegarek przy sobie.
  • Nie śpisz już ? - straciła zainteresowanie ciągłym pytaniem stąd nie miała pojęcia o jego obudzeniu – Zgodzę się tylko dlatego, że boje się o nie dojście do bazy jeśli nie nie położe.
  • Sen teraz Tobie dobrze zrobi – czekałem aż wreszcie sobie pójdzie – Musimy być w pełni sił – o ile to w ogóle możliwe patrząc na nasze obecne położenie.
  • Do zobaczenia pózniej w takim razie – podniosła się i poszła położyć się tam gdzie spała poprzednio.
  • Jasne do zobaczenia – pokiwałem głową na pożegnanie.

Poczekałem parę chwil za nim usiadłem. Każdy gwałtowny ruch mógłby być zbyt podejrzany dla tej małej wiedzmy. Nie działała mi tak bardzo na nerwy jak dziewczyny typu Shinoa lecz i tak mogłem zrozumieć skąd Shinya bierze siły by się z nią przyjaznić. Czasem wydawało mi się iż ona go za tosty przekupuje. Innego wytłumaczenia raczej nie znajdę.

Kiedy słońce zaczęło się wychylać zerkałem za siebie czy ona aby na pewno dalej śpi. Pokusiłem się nawet o sprawdzenie jak mocno śpi. Zasnęła jak kamień i podejrzewam iż przez kolejne godziny się nie ruszy, a jako, że wygląda jak martwa to plus dla jej przetrwania. Ja nie miałem tyle czasu. Nie chciałem jej budzić i moja rola tu się kończy. Przetrwaliśmy noc więc mogę wrócić do bazy bez niej. Jakoś się wyjaśnię Kureto jak będę musiał. Za nim odszedłem zdjąłem jej prowizoryczny opatrunek i wyrzuciłem w miejsce w którym nikt nie będzie szukał tego typu rzeczy. Upewniłem się po raz ostatni czy śpi i wyszedłem z budynku. Nie powinna za bardzo na mnie za to krzyczeć. Nic wielkiego nie robię.

Oddaliłem się na dość sporą odległość od noclegowni. Po rozejrzeniu się na boki wyciągnąłem z kieszeni malutką buteleczkę i pod słońcem sprawdziłem ile płynu zostało w środku. Musiałem być ostrożny. Nikt nie mógł zauważyć tego co właśnie robie. Otworzyłem ją i pewnie wypiłem niewielką ilość jak za każdym razem. Głupia myślała, że taka rana mnie pokona ? Ona jeszcze bardzo mało wie o życiu. Chociaż jakby wiedziała o mnie więcej mogła stanowić zagrożenie które musiałbym wyeliminować. Zbyt dużo problemów by narobiła i pokrzyżowała wszystkie plany.

Idąc do bazy z rękami w kieszeni nie zastanawiałem się nad tym co się z nią teraz stanie. Albo wróci albo nie wróci. Do moim obowiązków należało coś innego. Dziś z tego co wiem miałem wolne i na pewno nie przeznaczę wolnego dnia na głupoty. Goshi albo Mito niech jej szukają jak zajdzie taka potrzeba. Shinya również mógłby jej poszukać, tosty w odpowiedniej ilości i poleci jako pierwszy na pole bitwy. A co ja się przejmuje ? Na jej miejsce jest wiele chętnych. Jak nie ta to będzie następna. Od śmierci jednej osoby liczba ludności wcale nie zmaleje aż tak bardzo. Kobieta zdolna do rodzenia dzieci ? Jasne... kto obecnie będzie myślał o zakładaniu rodziny kiedy nad głową ciągle wisi niebezpieczeństwo ze strony wampirów. Kureto jak zwykle gada za dużo i nie uważa swoich słów jako kompletnie bezsensowne, a tak właśnie było. I jeszcze nie znalazł się niky kto by mu to delikatnie wyjaśnił.

~ Hikari

Cały wieczór szukałam blondyna. Nic mi z tego nie wyszło, ale nie poddałam się. Mam zamiar znalezc go dzisiaj i zamienić z nim parę słów. Umówić się na coś albo po prostu pokazać mu się z lepszej strony. Do Krul również nie dotarłam, zdałam sobie sprawę z tego iż zgłaszanie każdego wybryku byłoby głupie i jeszcze to mnie miałaby za gorszą niż tych co to robią, swojego pupilka na pewno by nie nazwała kimś gorszym. Naładowana nową pozytywną energią pokonywałam kolejne metry korytarza. Ferida zdobędę na moich zasadach za jakiś czas, wszystko ze spokojem i bez pośpiechu bo się zagubię po drodze tak jak ostatnio to zrobiłam. W bibliotece straciłam nad sobą kontrole przez co mogłam zapłacić wysoką cene. Na powtórkę mnie nie stać, zrobiłam już za dużo złego.

Miałam dziś szczęście w przeciwieństwie do dnia poprzedniego. Mikaela szedł z przeciwnej strony. Nie mogłam wyczytać co mówiła jego twarz lecz to mnie nie zniechęciło, mało tego ! Bardziej chciałam z nim porozmawiać. Uśmiechałam się na samą myśl o tym co będzie za jakiś czas. Rene nie był mi już do niczego potrzebny, zepsułby.. tak on by zepsuł. Wczoraj zepsuł zabawę i dalej by wszystko psuł jakbym nie zaprzestała korzystać z jego przyjacielskich usług pomocniczych. Zatrzymałam się chwytając chłopaka by również się zatrzymał.

  • Część Mika, jak tam dzień ? - nie miałam nic bardziej oryginalniejszego na rozpoczęcie rozmowy. No trudno.
  • Tak jak wczoraj – odpowiedział krótko uwalniając się.
  • To dużo daje do zrozumienia – jejku zapomniałam o tym jego mało konkretnym odpowiadaniu na pytania i wszelkie inne zaczepki – Kolacja wczoraj się nie udała.
  • Udała – nie zrozumiał od razu o co jej chodzi. Myślał zupełnie o czym innym.
  • Może i tak... - jeżeli wrócił do sali to jemu na pewno się udała kolacja, bez dwóch zdań miał udany wieczór. Krul jemu krzywdy nie zrobi – Musimy kiedyś ją powtórzyć.

I nie dosłyszałam odpowiedzi z prostego powodu. Ferid darł się z drugiego końca korytarza i podążał w naszą stronę. Normalnie bym się cieszyła lecz teraz nie chciałam spotykać się z nimi naraz. Rozejrzałam się nerwowo i postanowiłam się ulotnić za nim szlachcic do nas dojdzie i zrobi większego zamieszania.

  • Wybacz muszę już iść.

Powiedziałam dość cicho i specjalnie ruszyłam w stronę z której ten przychodził. Chciałam mu pokazać, że nie uciekam z jego powodu, a było wręcz przeciwnie. Kiedy go mijałam lekko skłoniłam głowę dając mu tym należyty szacunek. Mam nadzieje, że nie będe musiała tego robić całe moje życie.

  • Przyjdz za dwie godziny do mnie do rezydencji.

Usłyszałam. Patrzyłam na niego z mało widocznym zdziwieniem. Nie przypominam sobie by kiedykolwiek mnie tam zaprosił, a teraz tak bezpodstawnie zaprasza ? Coś było nie tak... albo zbyt interpretowałam zachowanie wampira. W bibliotece zachowywał się inaczej, był niedostępny co wskazywało na spory problem.

  • Dobrze przyjdę.

Bardziej do siebie skierowałam słowa, nie było szans aby je usłyszał i jakbym powiedziała głośniej to Mika by mógł je usłyszeć i pomyśleć sobie nie wiadomo co. Spaliłabym się przez to na miejscu w parę sekund.

~ Shinya

Nie spałem prawie cała noc. Prawie bowiem usnąłem na półtorej godziny. Zostałem obudzony przez Yuu i on tego raczej nie planował. Kopnął mnie przez sen. Młodzi byli zbyt wyczerpaniu już na samym początku służby to był zły znak. Zostawiłem ich śpiących z karteczką mówiącą o tym iż poszedłem zrobić coś do jedzenia. Oczekiwanie oczekiwaniami. Trzeba jeść by móc im pomóc i w sumie jeszcze zostało troszkę czasu za nim będę mógł wyjść i poszukać zguby. Musieliśmy się trzymać określonych zasad od samego początku. Ponoć przez to do tej pory udało nam się wszystkim przeżyć i w miarę dobrze żyć.

W kuchni pewny siebie sięgnąłem do chlebaka... po chwili... tak po chwili zorientowałem się o braku chleba... nie mialem z czego zrobić tostów ! A spiżarnia otwierała się za mniej więcej dwie godziny. Po biciu się z własnymi myślami i pragnieniami odnośnie jedzenia poddałem się i zamiast zrobić tosty postawiłem na starą dobrą jajecznice. Jajka jeszcze posiadałem i inne potrzebne składniki. Młodzi mieli zapasy jedzenia ze sobą w wartowni, poradzą sobie bez mojej jedzeniowej pomocy.

Po śniadaniu wracałem dłuższą drogą. By rozładować niezadowolone napięcie w sobie. Będę musiał nadrobić tosty przy kolejnej okazji do jedzenia. Mieliśmy wytyczone godziny jedzenia i odchylenia od nich były zakazane.

  • Guren ? - podbiegłem go mężczyzny i odwróciłem go w swoją stronę – Wróciliście ? - oszczędzili nam szukania.
  • Ja wróciłem – westchnął, gorzej na dobry początek nie mógł trafić – Sam wracałem do bazy.
  • Yuka nie żyje ? - pierwsze mi to przyszło do głowy, szli we dwójkę, a wraca jedna osoba... zbyt zwiastujące jedną możliwą opcje.
  • Nie wiem czy żyje czy nie. Zgubiłem ją podczas walki z wampirami. Przeczesałem teren i jej nie znalalazłem.
  • Gdzie to było ? - mógł coś przeoczyć, mógł nie zauważyć najważniejszego ! Stara ludzi była czymś najgorszym... nie przed poważną misją jaka się szykowała.
  • Daruj sobie Pajacu. Zajmij się swoimi obowiązkami.

I tymi słowami się pożegnaliśmy. Po nim nie było widać by coś poważniejszego ich spotkało stąd strach był odrobine mniejszy. Z kolei skoro została tam sama... na placu boju mogło być nieciekawie. Miałem jeszcze czas przed wyjściem. Wróciłem do wartowni i chwyciłem za mapę którą rozłożyłem na podłodze.

  • Guren wróci – powiedziałem nie śpiącemu Kimizukiemu
  • Nie musimy iść szukać – ucieszył się, powrót tam w tak krótkim czasie... nie nie i jeszcze raz nie.
  • Sam wrócił – dodałem szukać po mapie rejonu w którym doszło do walk w dniu wczorajszym – Poszukiwania nie zakończone.
  • Sam ?

Pokiwałem głową nic nie mówiąc. Nie był głupi musiał pomyśleć se coś niewyobrażanie złego. Ja nie dopuszczałem tego do siebie i uparcie trzymałem się poszukiwań. Wyjdę na patrol po prostu. Nie powiem Kureto po co tak naprawdę będę wychodził. Uspokoję się dopiero jak na własnej skórze przekonam się iż jej nigdzie nie ma albo jak znajdę i przyprowadzę całą i zdrową z powrotem do bazy. Dzieciak budziły się po kolei w małych odstępach czasu. Kimizuki mnie wyręczył w tłumaczeniu im co zaszło kiedy smacznie spali. Nie wiem by będą chcieli mi pomóc czy nie. Najwyżej sam się tym zajmę.

~ Hikari

Czego mogłam się spodziewać w jego rezydencji ? Poza dużym budynkiem i ładnie przyozdobionymi pomieszczeniami nic pewnie lepszego tam nie ma. Bardziej zastanowiło mnie to co on ode mnie chce. Miał na mnie prosto mówiąc wyjebane, a teraz zaprasza. Czyżby się robił zazdrosny przez to ile czasu od wczoraj spędziłam z Miką ? Za szybko by mój plan zaczął działać, dobrze bym się nie wybawiła. Nie mówiłam nikomu dokąd idę. Ogona w postaci innych nie potrzebowałam.

Drzwi były otwarte, tak jakby mnie oczekiwał. Znając jego nie byłam jedyną osobom którą zaprosił. Jego najlepszy przyjaciel pewnie też zawita. Jeśli już nie jest na miejscu, nierozłączna z nim para momentami. W paru miejscach były przyklejone karteczki ze wskazówkami gdzie mam iść. Jak on każdego gościa tak wita to nic dziwnego dlaczego tak dużo osób chce się znalezc u niego w domu. Weszłam do pomieszczenia do którego wskazała mnie ostatnia karteczka z napisem meta. Byłam neutralnie nastawiona do spotkania, może chciał porozmawiać o Krul i jej sposobie rządzenia.

  • Jednak przyszłaś – wyłonił się z cienia, w pomieszczeniu było ciemnawo – Traciłem nadzieje na Twoje przyjście.
  • Panu nie można odmówić – pozwoliłam sobie na lekki uśmiech – I nie dał mi Pan również wyboru.
  • Ferid – przedstawił się podchodząc bliżej gościa – Nie Pan – ujął dłoń dziewczyny i delikatnie ją ucałował.
  • Dobrze... - przeszły mnie dreszcze jak poczułam dotyk wampira na swojej dłoni, wszelkie wyobrażenia spotkania były błędne – Ferid'zie po co mnie zaprosiłeś ?
  • Mam zdradzać niespodziankę ? - niezbyt chętnie ją puścił – Nie miło by się zrobiło od samego początku.
  • Nie będę w takim razie zadawać pytań – strasznie tajemnicy się zrobił dzisiaj, im dłużej tu byłam tym bardziej mieszało mi się w głowie od nadmiaru myśli – Żadnego więcej pytania.
  • Możesz pytać – wskazał dłonią kolejne drzwi – W odpowiednim czasie możesz – popatrzył na nią – Chodz pokaże Ci coś.

Zrobiłam parę niepewnych kroków do przodu. Miałam czas na podjęcie decyzji czy ucieka czy nie. Byłam na wymarzonej pozycji która powoli zaczynała robić się dziwna. Co miał za tymi drzwiami ? To na pewno bezpieczne ? Oby nie wyczuwał tego jak się czuje w obecnej chwili. Szedł obok mnie dopasowując się do mojego tempa. Ewidentnie o coś więcej mu chodziło. Przed samymi drzwiami pokazał mi abym je otworzyła. Okej... tylko spokojnie, nic od Ciebie nie chce. Trzymaj się swoich priorytetów.

  • Raz zobaczone, nigdy nie zapomniane – zaśmiał się za nim otworzyła drewniane drzwi – No dalej nie mamy całego dnia.
  • Już otwieram.

Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam ją. Pociągnęłam w swoją strone, zawiasy zaskrzypiały okropnie. Otworzyłam je najbardziej jak się dało i weszłam do środka. Ferid czekał aż tam wejdę. Był za mną tym razem. Na początku nie widziałam w tym miejscu niczego szczególnego, dopiero po przyjrzeniu się dokładnie... me martwe serce stanęło na parę chwil.

  • Co to ma być ?! - krzyknęłam po czym chciałam uciec lecz złapał mnie i przyszpilił do ściany niedaleko wyjścia.
  • Nie uciekniesz tak łatwo – uśmiechnął się – Nie dam Ci uciec młoda damo.

~ Yukari

Ból głowy był tak nieznośny, że obudziłam się za nim Guren zdołał to zrobić. Leżąc na boku ignorowałam owy ból. Zrobiło się jasno, budynek był nareszcie oświetlony. Z małym trudem wstałam z ziemi i otrzepałam się nie wykonując gwałtownych ruchów. Główka bardziej dałaby o sobie znać wtedy.

  • Guren ?

Owszem mógł czekać gdzie indziej. Jednakże miał mnie obudzić kiedy słońce będzie na niebie. Pierwsze do głowy przyszło mi pójście za potrzebą, ludzkie i zrozumiałe jak najbardziej. Wydostałam się z budynku, a po nim ani śladu. Nie odchodziłby za daleko ode mnie. To byłoby zbyt ryzykowne, zostawiać kogoś śpiącego na pastwę losu. Poszukałam go po pobliskich miejscach i ani śladu. Podpułkownik zniknął jak kamień ciśnięty w wodę. Zostawił mnie, po całej gadce na temat przeżycia i Shinyi skorzystał z okazji spania i uciekł. Poprawiłam mundur na sobie i musiałam wrócić na własną rękę do bazy. Pamiętałam drogę, mówił sam, że to nie jest już daleka droga. Głowa mi jedynie przeszkadzała i przez nią miałam gorszy wzrok. Wampiry o tej porze tu się kręcić nie powinny.

Zaczepiłam z powrotem katany na swoje miejsca i szłam mając dłoń w pogotowiu blisko słabszej. Atak mógł choć nie musiał nastąpić z każdej możliwej strony. Na miejscu nie będe wywoływać afery. Nie będę do niego podchodzić i żądać wyjaśnień. Zrobił coś co uważał za słuszne i pogodziłam się z nim. Mogłam zginąć przez jego lekkomyślność lecz on swoim zachowaniem pokazał wiele razy jaki jest. Jego drużyna musiała mieć z nim ciężko. Co parę metrów robiłam przerwę na odpoczynek, głowa pękała. On z tą raną doszedł... miał gorzej ode mnie i się nie poddał. Oczywiście zakładałam, że wrócił. Ktoś taki jak on zawsze wróci.

  • Pies armii ! Udało nam się – wiwatował jeden ze zbliżających się wampirów – Mamy dzisiaj branie na haczyk !
  • Zamknij się ! Spłoszysz nam zwierzynę – dopowiedział drugi.
  • Jesteśmy na łowach... kto pierwszy zdobędzie jej głowę wygra – dorzucił trzeci z nich i zaatakował najwcześniej.

Jak to nie mieć pecha ? Od wczoraj ciągnął się same problemy za mną. Dobyłam katany i próbowałam się bronić przeciwko wampirom. Mieli wiadomo jakie cele. Zabijaliśmy się nawzajem cały czas. Tu na pewno nie przyszli żeby się zaprzyjaznić. Zamiast ufać wzrokowi ufałam słuchowi. Po trudnym zabiciu pierwszego reszta uciekła. Dobrze zrobili, skończyli by tak samo. Jeśli bym dotrwała... zerknęłam na swoje poranione od ostrza przeciwnika ciało. Normalnie bym się nie dała. Jakby Guren zachował się odpowiednio do tego by nie doszło. Wspomagając się kataną doszłam do zacienionego miejsca. Położyłam się tam z zamiarem odpoczęcia po walce. Za moment pójdę dalej. Rany bolały lecz nie dały rady przebić główki. Tego nic nie jest wstanie przebić. Oddychałam ciężej czując jak powieki ciąża mi coraz bardziej.

  • Nie umrzesz...

Pocieszałam się sama nie wiedząc czy faktycznie dzisiaj nie umrę. Było mi to pisane. Raz otarłam się o śmierć to kolejny raz mogłam i tak aż do skutku. Trzymałam dłoń na ranie najbardziej krwawiącej. Zapach krwi doprowadzi tu kolejne wampiry i one nie uciekną jak tamte. Nie przestraszą się umierającej dziewczyny. Krew zrobi się nieświeża jak bardziej będą zwlekać z przyjściem.
Oczy zamknęły mi się całkowicie. Znów tracę przytomność na froncie. Ja się do tej roboty nie nadaje...

~ * ~

I znów nie umarlam. Niebo nie wygląda jak znajoma sala szpitalna. Ocknęłam się na miękkim łóżku. Co za miła odmiana od twardej ziemi, swoją drogą zaczęłam się do niej przyzwyczajać po tak krótkim czasie. Miałam podłączoną kroplówkę, a głowa o dziwo nie bolała. Nie mną chyba nie było nikogo. A ja ani myślałam o wstawaniu. Oj nie, mam chwile odpoczynku. Wstyd mi być nie mogło patrząc na całą sytuacje. Mało kto uszedł by z tego cało, prawie cało. Czułam się o dziwo dobrze. Musiała to być zasługa leków podanych przez lekarza.

  • Żyjesz – Shinya wpadł do środka z talerzem tostów – Bałem się że nie zdążyłem na czas.
  • Zawsze zdążysz – dostałam odpowiedz na pytanie za nim je zadałam – Ma się rozumieć, że to Twoja sprawka ?
  • Tak – odłożył talerz na stolik i usiadł na małym krzesełku – Po tym jak Guren wrócił zacząłem szukać na mapie. Potem w terenie jak było mi wolno.

Czyli wrócił... oczywiste to było. Zadbał o swoją dupę i wrócił jakby niby nic. Żałosne z jego strony i takie bardzo pasujące do wizji rządzących w wojsku. Shinya był inny choć on pod dowództwo grupy nie dostał. Zajmuje miejsce u boku Kureto jako Generał Brygady i nic więcej od niego nie chcą. Na niego mogłam liczyć.

  • Dziękuje za pomoc – posłałam mu uśmieszek – Bez Ciebie bym zginęła.
  • Gdzie tam znowu byś zginęła – machnął ręką – Ktoś inny by Cie znalazł. Szukałem z dzieciakami.
  • Padło na Ciebie – oddaje tosty, serduszko musiało mocno krwawić – Guren coś mówił jeszcze ? - musiałam zepsuć tą miłą chwile – Coś na temat tego co się stało ?
  • Zgubił Cie podczas walki – popatrzył na nią – Mówił również, że próbował Cie sam znalezc i jak nie znalazł to wrócił.

A więc to tak. Przemilczał sprawę szlachcica i wspólnie spędzonej nocy pilnując się nawzajem. Nie powiedział dosłownie nic by znów ratować siebie. Za co prostak i świnia... Nie będę mówić o tym co się stało naprawdę. Zrobi mi jeszcze bardziej pod górkę niż mam. Wtuliłam głowę w poduszkę myśląc nad odpowiedzią. Musiałam udawać dla dobra swojego i kłamać na każdym kroku. Takie były realia wojskowe. Porozmawiam ze swoim lekarzem nad dłuższą rehabilitacją po wypadku w pracy. Nie czułam się na siłach by wracać od razu po zagojeniu się ran na front. Znów bym się z nim spotkała i znowu mogło by mnie spotkać coś w tym stylu. Przyjdzie jeszcze czas na wkroczenie do bitwy. Jak się uspokoi i podpułkownik ode mnie odczepi na tyle bym mogła pracować bez obawy o swoje własne życie.

  • A czemu pytasz ? - jasnowłosy nie doczekał się odpowiedzi więc postanowił sam naprowadzić przyjaciółke na to by odpowiedziała chociaż na pytanie.
  • Nie pamiętam tego co się stało – miałam podłoże medyczne, moja pamięć była wybiórcza i mogłam zapominać coś takiego – Myślałam, że powiedział coś..
  • Poczekaj pójdę po niego – poderwał się z miejsca i wyszedł od razu.

Nie musiał mi go tutaj przyprowadzać. Znalazłam odpowiedz i mogłam się założyć o wszystko. Nie przyjdzie tu z wlasnej woli. Przyjść to przyjdzie, Hiragi nie da mu nie przyjść oraz by podtrzymywać swoją wersje wydarzeń przyjdzie.

Czekałam jakiś czas. Oczy mi się co chwile zamykały. Nie protestowałam. Zasypiałam na parę minut i budziłam się. Gdyby nie stres może bym zasnęła na dłużej. Potrzebowałam tego snu. Jest plus w tym. Nie musiałam być dłuższej dłużniczką tego kogoś nazywanego dobrym przyjacielem.
  • Jestem z powrotem – Hiragii przyprowadził przyjaciela tak jak powiedział – Zostawię Was samych może... - jak szybko przyszedł tak szybko się wycofał z sali.

Westchnęłam słysząc o czym mówi. Nie musiał... nie chciałam widzieć Gurena. Najlepiej byłoby go nie znać. Nigdy nie poznać i uniknąć wszelkich smutków i upokorzeń. Zerknęłam mimowolnie kątem oka na niego. Trzymal się dobrze jak ja ranną osóbkę. Postawil go szybko na nogi. Na pewno nie było mnie zaledwie parę godzin ? Może nie wybudzałam się za długo ? Nie wiem... zbyt skomplikowane...

  • Dałaś radę sama wrócić – skomentował opierając się o parapet – Byłem dobrej myśli odnośnie Twojego powrotu.
  • Miło, że poczekałeś – serio ? Znów zachowanie mówiące o tym iż nic się nie stało ? Pogrąża się z każdą kolejną minutą...
  • Nie miałem czasu. Próbowałem Cie dobudzić i się nie dałaś dobudzić – skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej – Byłaś tam bezpieczna.
  • Jasne, a te rany sama sobie zrobiłam ? - miałam nie robić afery, ale też nie miałam się z nim widzieć – Przestań kłamać. Zostawiłeś mnie bo tak Ci było wygodniej.
  • Słuszna uwaga za to nieprawdziwa – nic sobie nie robił z jej oskarżeń – Miałem po Ciebie wrócić z moją drużyną.
  • Skończ, proszę Cie skończ – nie uwierzę mu po tym co zrobił – Nie jestem głupia. Spokojnie nie powiem nikomu...
  • Yukari... - przeniósł się na krzesło by być bliżej – Nie chciałem Twojej śmierci. Uwierz mi – szepnął.
  • Pokazujesz coś innego... - odwróciłam głowę w bok – Wyjdz, nie mam ochoty na dłuższą rozmowę. Chce się przespać.
  • Wrócimy do tego – zgodził się bez żadnego ale.

Gdy wyszedł i drzwi się zamknęły łzy spłynęły mi po policzkach. Miałam go za kogoś lepszego po uratowaniu życia, miałam się do niego przekonać, spróbować... zniszczył to wszystko jedną decyzją. Brawa dla Ciebie kretynie.

~ Mika

Pakowałem się do patrolu. Miałem ze sobą zapas krwi i dobre nastawienie. Był to mój pierwszy patrol od dłuższego czasu. I pierwszy raz wychodzę do ludzi twarzą w twarz. Uwierze w ich istnienie. Założyłem na siebie pelerynkę po skończeniu pakowania się. Chyba wszystko co potrzebne zapakowałem.

  • Gotowy ? - Rene stanął w drzwiach – Wyruszamy razem.
  • Tak – stała ekipa wyrusza. Zabrałem torbę i przerzuciłem ją sobie przez ramie. Mamy zamieszkać poza miastem wampirów na jakiś czas.
  • Świetnie – cofnął się do tyłu – Idziemy w takim razie.

Yuu czekaj na mnie, znajdę Cie i zabiorę w bezpieczne miejsce. Z dala od konfliktów, zabijania, wykorzystywania i wszelkich kłamstw. Będziemy razem już do końca świata. Do tego czasu trzymaj się przy życiu. Niedługo się spotkamy.

  • Daleko od miasta będziemy mieszkać ? - to mnie mocno zainteresowało.
  • Nie aż tak daleko.