sobota, 18 sierpnia 2018

Noc VI




"Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki"
~
 André Malraux



~ Yukari

W końcu byliśmy na miejscu. Podróż minęła nam stosunkowo szybko mimo tego jakie przeszkody stawały nam na drodze. Jakbym wiedziała wcześniej jak to będzie przebiegało to bym zdecydowanie się wycofała. Gdybym jakoś udawała to by mnie z sali szpitalnej nie zabierali i mogłabym dalej odpoczywać, ale nie... mimo wszystko trzymałam się rozkazu choć nie chciałam tu być z innych powodów. Po sprawdzeniu terenu podeszłam do grupki ustawionej dookoła maski samochodu. Ustalaliśmy plan działania... bo przecież podczas jazdy nie można było tego robić... lepiej było się wykłócać i uważać, że ktoś ze sobą spał albo się bardzo mocno kocha... no bo przecież tak się zachowują żołnierze na poważnych stanowiskach.

  • Chcąc nie chcąc musimy się podzielić. Tym razem będziemy mieli siebie w zasięgu wzroku – Guren próbował przekazać im to co miał w głowie – Shinya, Yoichi wiecie co macie robić prawda?
  • Wdrapiemy się na drzewa, nie ma tutaj lepszego miejsca strategicznego z tego co zauważyłem – rzekł ze spokojem – Albo schowamy się za tamtym rozwalonym budynkiem – wskazał ręką o który mniej więcej chodzi – Gdybyśmy się tam ustawili nie byłoby zle.
  • Yoichi jakieś pytania? - zerknął na niego – Pajac dobrze kombinuje dzisiaj – widząc jak czapeczka kręci głową uznał iż tą sprawę mają dogadaną – Shinoa bierz Yuu, będziecie stali od strony lewej i czekali na znak do ataku.
  • Jasna sprawa! - wykrzyknęła radośnie zakładając rękę na szyje szeregowego – Będziemy się razem dobrze bawić!
  • Guren... ona jest niebezpieczna... - Yuu wcale nie był zadowolony z przydziału – Mam zginąć za nim dojdzie do walki? - się próbował uwolnić lecz za mocno go trzymała,, prawie dusiła wręcz.
  • Taki jest plan – wzruszył ramionami – Kimizuki, Mitsuba Wasza jest prawa strona – uśmiechnął się widząc zgodę, nareszcie nikt nie robił problemów – Yuka... - nawet nie dokończył.
  • Złapmy go już... nawet mi nie musisz mówić jak on się nazywa. I tak więcej na oczy go nie zobaczę.

Machnęłam ręką na to wszystko i nie czekałam na dalsze instrukcje. Odeszłam od nich za nim ktokolwiek zdołał coś jeszcze powiedzieć. Byłam jakimś psem na smyczy? Kureto mógł mu kazać trzymać mnie pod ręką... doskonale dałabym radę bez niego przy sobie. Równie dobrze mogłabym sama atakować... Usiadłam niedaleko całego zgromadzenia i patrzyłam przed siebie, na wszelki wypadek. Kto wie czy wampiry jakieś nas nie wyhaczyły tutaj. Wyprostowałam nogi, dam im jeszcze troszkę odpocząć za nim wyruszymy. Za sobą słyszałam krzyki, Yuu znów się wydzierał, a do niego doszła Mitsuba. Niech robią tak dalej... jeszcze troszkę i przyciągnął wampiry wraz z arystokracją. Zamknęłam oczy dosłownie na moment, usłyszałam głos... otworzyłam je i tym razem starałam się na tą osobe nie patrzeć.

  • Yuka nie będzie powrótki z rozrywki – podpułkownik stanął obok niej – Wrócimy wszyscy cali i zdrowi do bazy.
  • Powiesz mi dlaczego ciągniesz mnie za sobą? - skoro pierwszy podszedł... - Mogłabym wspomóc kogokolwiek innego swoją klątwą. Wcale nie muszę wspomagać Twojej...
  • Jesteś mi potrzebna – odwrócił się – Bez Ciebie nie poradzimy sobie tak jak byśmy chcieli – odszedł ledwie kończąc zdanie.

Westchnęłam cicho, irytował mnie jeszcze bardziej... podniosłam się sama z miejsca. Najwyższa pora iść i skopać dupsko wampirom. Z Guren'em przy boku czy bez niego powinnam dać radę. Z nim poważnie porozmawiam po powrocie do bazy. Jak ucichnie i góra zajmne się nowym obiektem.

~ Mika

Byłem ciekawy jak długo wampiry są wcale milczeć idąc. Od momentu padnięcia decyzji o wyruszeniu, bez statków by nie zwracać na siebie uwagi żaden z nich się nie odezwał. Lepiej dla mnie, nie musiałem bez potrzeby zabierać głos w jakieś sprawie. Crowley prowadził, obok niego szła ta cała Shirai. Rene rozpaczał nad swoimi włosami w jakiś wyjątkowo cichy sposób. Natomiast Lacus i Hikari szli na szarym końcu, musieli tam iść. Ona za swoje zachowanie, a on za to że ją złapał. Prze dziwne zasady tutaj panują...

  • Wyznaczony przez Krul zostałem przynętą na ludzką organizacje – szlachcicowi nic nie było wstanie zedrzeć uśmieszku – Shirai i Hikari idziecie ze mną. Reszta kieruje się na wschód. Tam powinien czekać Ferid. Od niego dostaniecie kolejne zadania.

Spojrzałem tylko na jednego i drugiego... to będzie bardzo fajna wyprawa. Chciałem się wepchnąć do walki, ludzie na pewno wiedzą gdzie znajdę Yuu. Byliby wstanie wskazać do niego drogę. Obecnie nie mogłem się wychylać, zle obliczyłem zapas krwi i może mi nie wystarczyć zważywszy na podniesienie ciśnienia przez wykłócanie się o miejsce. Dziewczyny mają o wiele gorzej, one ze sobą nie przepadają i muszą współpracować. Jakoś mi się to specjalnie nie widzi.

  • Pomoże mi w sprawie moich włosów – Rene był wręcz prze szczęśliwy móc iść z nimi – Nie wiem czy one zaczeły mi wypadać czy nie.
  • Jeżeli zauważysz ich więcej iż zawsze to tak – Lacus nie wiedział co mówi, bez wahania pociągnął go we właściwą stronę – Lord Ferid na nas czeka.

Za dużo czasu z nimi spędziłem, ślepo wykonują rozkazy chociaż ten teraz poza odwiedzinami u szalonego Ferida nie był taki zły... ludzi jeszcze uda mi się dopaść, a oni i tak daleko nie uciekną. Znając ich... właściwie to ja jeszcze jestem jednym z nich... chyba... całkowicie wampirem się nie stalem. Nie mogłem się nim stać, piłem jedynie krew mojej stworzycielki... właśnie...

  • Mika bo Cie zostawimy!

Otrząsnąłem się dopiero po chwili. Nie wiem kim tak naprawdę jestem... szedłem za nimi wolnym krokiem zastanawiając się po raz kolejny dlaczego padło na moją osobę. Nie miałem takich zdolności jak Hikari by ich uciszyć. Shirai sama w sobie też doskonale sobie z tym radziła. Nie chciałem zawierać żadnych znajomości z nimi, nie mogłem... na jakiś czas, w ramach obrony powinienem wziąć którąś na swoją stronę. Pytanie tylko która będzie chciała.

  • Mało ludzi musiało wyjść. Normalnie większą grupą by szli im naprzeciw. Tak jak wtedy. Pamiętasz Rene jak braliśmy udział w batalii? - uśmiechnął się – Tak to dopiero się działa jadka. Przydałaby się powtórka kiedyś.
  • Idzie szlachcic. Tyle im wystarczy by pokonać ludzi – szedł najbardziej wysunięty do przodu – Nas może rzucą na inną strone. Nie wiadomo ile frontów zostało otwartych tym razem.
  • Oby jak najwięcej. Brakuje mi walk z nimi. Ta chwilowa groza o własne życie... jakby jeszcze potrafili nam je odebrać – zaśmial się.
  • Uważaj bo jeszcze tracisz głowę – odwzajemnił jego śmiech – Będziesz bez niej biegał wszędzie. Albo ją trzymał w rękach i biegał.
  • Kto będzie to będzie. Jeszcze się przekonasz o potędze biegania bez głowy a raczej z głową pod pachą.

Cieszyłem się w duchu że gadają o takich głupotach a nie po raz kolejny o włosowych sprawach. Lepsze to niż wysłuchiwanie na temat klątwy. Jakby nikt tego na pamięć jeszcze nie znał.

~ Shinya

Zapakowałem się z Yoichim na swoje miejsca. Próbowałem rozmawiać z Guren'em. Prawie by mi się udało gdyby nie to iż musieliśmy się rozejść. Na poważnie wziął odpowiedzialność czy chciał się wybielić po tym co zrobił? I tak nic go nie uratuje jak się braciszek Kureto dowie... sam osobiście nic nie powiem. Sam może się wygadać bo Yuka ze swoją pamięcią może o tym zapomnieć o ile nie było to na tyle silne przeżycie iż zapadnie jej w głowie. Siedziałem z karabinem na kolanach, musiałem siedzieć. Najgorsza z możliwych pozycji lecz bez niej nie miałbym jak oddać szczału celnego, a przynajmniej będę się starał być celny. Obejrzałem go z każdej strony i kątem oka zerknąłem na towarzysza.

  • Yoichi czapka do góry. My tylko musimy go wypłoszyć – starałem się go uspokoić – Musimy oddać dwa szczały na tyle celne by nie zdjąć z pola walki naszych – musieli stać przed nami... będzie ciężko ich ominąć.
  • Panie Shinya jestem spokojny – myślał pozytywnie o całej misji – Nie mogę w nich trafić i tyle mi potrzeba. Dwa szczały, a potem co?
  • Próbujemy im pomóc. Musimy ich osłaniać choćby nie wiadomo co – łatwiej mówić niż zrobić, wiedziałem o tym aż za dobrze – Środek jest najbardziej narażony na obrażenia i dlatego są dwie grupy uderzeniowe z boku i jedna za nimi.
  • Dlatego Podpułkownik poszedł na środek? - zaczynał rozumieć jak to wygląda – Jest z nas najsilniejszy.
  • Kłóciłbym się z tym – posłalem mu uśmiech, udawany uśmiech.

Po dziś dzień pamiętam jak pozyskaliśmy nasze bronie, jak to wszystko wyglądało. Guren wcale do najsilniejszych nie należy. Owszem jego ostrze jest niebezpieczne i sieje duże zniszczenie lecz zdarzają się silniejsi. Przez to nie byłem pewny czy dobrze robimy. Jednej stronie powinie się noga i po nas. Doslownie będzie po nas.

  • Yoichi szykuj się.

Prawie krzyknąłem widząc znak od nich. Dobyłem karabinu i wstałem. Nie mogłem siedzieć i próbować strzelać. Nie wyszło by mi z tego nic a nic. Trzymałem pewnie broń celując w najbezpieczniejsze miejsce dla nich, oczekiwałem na drugi sygnał tak jak mój czapeczkowy przyjaciel. Pluszowy tost siedział bezpiecznie w kieszeni i nie myślał o wychylaniu się. Grzeczny, był bardzo grzeczny.

  • Byakku proszę nie traf ich...

Nie wiem co by z nich zostało z tak bliskiej odległości. Nic dobrego znając moje życie i mojego pecha. Po oddaniu strzału czekaliśmy aż kurz opadnie na ziemie. Trwało to o wiele za długo, zrobiłem kroki do przodu... widząc co się dzieje... nie mogłem tak po prostu stać. Wziąłem z powrotem Byaku i szukałem kolejnego miejsca.

  • Pomóz mi ich ochraniać!

Tym razem krzyknąłem, sytuacja nam się spod kontroli wymigiwała a mimo to ponoć mieliśmy tak doskonały plan działania. Zależało mi aby ich obronić i żadna krzywda się nikomu nie stała... tylko że my byliśmy na przegranej pozycji za każdym razem krzyżując ostrza z wampirami.

  • Idziemy do nich!

Nie... nie będę tak stał i strzelał na oślep! Może z jeszcze bliższej odległości się na coś przydamy.

~ Hikari

Zabicie Shirai byłoby nierozsądne z mojej strony, jeszcze przy niej Panie bym ją tknęła! Albo by mi coś zrobił albo olał i znalazł kolejną na miejsce szmaty. Mógł ją trzymać tylko z powodu tego jak łatwo ona się daje. Posiada wianuszek wampirzyc lecz wiadomo taka co zawsze da jest najlepsza. Podczas walki chciałam pokazać się od jak najlepszej strony. Idąc z mieczem w dłoni cicho zaklnełam omijając demoniczny atak. Musieli być na nas bardzo dobrze przygotowani. Obserwowałam co robią moi towarzysze i w sumie jak tak dalej pójdzie wcale nie będziemy musieli się męczyć z nimi. Żeby nie zabierać im zabawy walczyłam niezbyt poważnie z dwójką ludzi, zaatakowali nas z boku... i oni myśleli, że dadzą nam wampirom radę? Są zbyt śmieszni, naprawdę.

  • Jeszcze się nie zmęczyłeś – odezwał się Crowley odpierając atak – Wytrzymała sztuka mi się trafiła – po odbiciu jednego ataku musiał odeprzeć również drugi – Shirai zajmuj się swoją dwójką dam radę.
  • Nie bądz taki pewny wampirze – Guren nie dawał za wygraną i na zmianę ze swoją towarzyszką starał się cokolwiek zrobić.

Zerknęłam z ciekawości w kierunku tej kretynki, stała obok nieprzytomnych żołnierzy. No tak miała ich dwójkę to nie musiała za dużo robić żeby się ich pozbyć. Poszłam w jej ślady, mimo iż stawali niewyobrażalny opór to w momencie padnięcia dziewczyny, blondynki. Padła druga towarzysząca jej osoba. Byli tak beznadziejni... gorzej się normalnie nie da być bezużytecznym.

  • Tamci do nas strzelają – wskazałam na dwójkę która dziwnym trafem się do nas zbliżała – Możemy wykorzystac ich jako zabawkę.
  • Po raz pierwszy się z Toba idiotko zgadzam – z uśmiechem szerszym niż normalnie zamachnęła się mieczem – Pan niech się zabawi z nimi sam. Tak jak powiedział. Daje sobie radę doskonale.
  • Otóż to – tymczasowo mogłam przymknąć na nią oko, chodziło o dobrą zabawę.

Na zmianę odbijałyśmy ataki tamtych. Niech atakują ile chcą, my i tak nie damy im za blisko podejść. Mało tego! Nie dadzą rady się przez nas przebić do swoich znajomych? Przyjaciół? Nie wiem jakie relacje mogły ich łączyć. Normalnie byśmy ich pozabijali... jednakże plan był inny. Lord podczas drogi mówił nam go parokrotnie choć chyba Shirai wiedziała o nim wcześniej bo nic a nic nie słuchała.

  • Będziemy musiały zwolnić. Motywacja im spadnie i przestaną atakować – westchnęłam z nudów, tak mogło być i to całkiem niedługo – Jeszcze polecą po posiłki.
  • My już powoli kończymy – wymachiwała mieczem na oślep, zbytnio się do tego nie chciała przykładać.
  • Zdążymy wrócić za nim Mika i reszta dojdą do Lorda – ledwo powstrzymałam śmiech, nie wypadało się z nich śmiać. Oni nieświadomi byli tego wszystkiego.
  • Muszą być piersi, transporter ma być niedaleko. My tylko na to czekamy obecnie.

Czyli jednak wiedziała więcej ode mnie. Tego już nie mówił i mógł zataić specjalnie na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Oczywiście było to niemożliwe. Wampiry miałyby przegrać od tak? Nie jesteśmy tak słabe jak to bydło. Niektóre się próbuje przebić wyzej niż powinno przez co tracą życie. Zabawiałyśmy się dalej dopóki Shirai się nie zatrzymała, zdziwiłam się jej reakcją.

  • Co Ty stoisz jak kołek w ziemi? - zrozumieć ją czasem było niebywałe trudne.
  • Panie Crowley! - krzyknęła – Leć do niego! Ja powstrzymam tamtych!

~ Yukari

Jakby nie patrząc byliśmy w dupie. Za nim plan zaczął działać większa część grupy leżała... Shinya i Yoichi nie mogli się przebić, a nam pozostała walka ze szlachcicem z której nie mieliśmy jak się wycofać. Był zjawiskowo silny... ktoś widocznie opuścił zmianke o tym albo specjalnie nas władował w takie bagno! Oddychając ciężej patrzyłam na niego, co jakiś czas zerkałam na Gurena by pilnować tego jak on się czuje. Jeżeli któreś z nas padnie to koniec. Otarłam krew z na nowo otworzonej rany.. powiększonej rany na policzku.

  • Guren proszę o pozwolenie... - trzymałam dloń na rękojeści drugiej katany – Bez tego nie damy rady i Ty o tym doskonale wiesz...
  • Uważaj na siebie – odpowiedział krótko i poleciał by ponownie zaatakować.

Czyli powiedział tak. Mogłam się tego spodziewać. Jego słowa? Broi swojej dupy... nic innego nie potrafi. Wyciągnęłam katanę, była czyściutka, lśniła jak nowa. Musiałam dać z siebie wszystko za nim zdołali nas zabić. Shinoa i reszta wyglądali na nieprzytomnych... poczekałam aż się odsunie, uderzenie w niego... zabiłabym podpułkownika... lekko przymknęłam powieki, ból głowy musiał teraz przyjść... widząc jak upada nie mogłam dłużej czekać. Rzuciłam się na wampira z całą mocą. Nasze ostrza spotkały się ze sobą, odepchnęło nas od siebie. Nie czekając na zaproszenie rzuciłam się ponownie. Tym razem przyparłam nieco go do obrony. Był malutki kroczek. Przytrzymując jego miecz jedną kataną drugą chciałam wykonać ruch lecz on wtedy wytrącił mi pierwszą z dłoni i korzystając z chwilowego rozkojarzenia chwycił mnie za gardło. Brak powietrza zmusił mnie bym odrzuciła broń.

  • Koniec zabawy ludziki – cieszył się ze swojej wyższości – Idziesz ze mną maleńka – zacisnął mocnej palce na szyi dziewczyny – Pożegnaj się z nimi.

Guren opierając się na katanie starał się wstać i powstrzymać szlachcica. Słuch miał jeszcze bardzo dobry, tak samo jak wzrok. Wiedział że strzelcy na nic się zdziałają teraz. Ostatkami sił podniósł się, wypluł krew.

  • Prosisz się o śmierć wampirze! - poderwał, a raczej zamierzał poderwać się do ataku.

Z samego tyłu Crowley został trafiony, wypuścił na wpół przytomną dziewczynę. Zgiął się chwilowo w pól. Czarnowłosa biegła w ich stronę, miała na sobie mundur Armii i wydawała się wiedzieć z kim walczą. Była mniej więcej w połowie drogi, trzymała przy sobie swoją broń. Planowała kolejny atak. Podnosiła ostrze do góry by chwile pózniej mieć je zablokowane. Szok jaki przeżyła nie był możliwy do opisania, nikt nie miał prawa jej przeszkodzić. Rozpoznała mundur, włosy...

  • Skąd.... skąd? - powtarzała odsuwając się do tyłu – Ciebie tu nie było... - rozejrzała się na boki, grupa wampirów, wielka grupa czekała na atak.
  • Wykonujemy rozkazy – Ferid uśmiechnął się nikle – Rene zapakuj tą dziewczynę do środka. Reszte zostawcie. Nie są nam do niczego potrzebni – odwrócił się by przyjrzeć się dowódcy – Znów się spotykamy.

Crowley zdołał się sam pozbierać. Shirai jak tylko została zwolniona z obrony podbiegła mu pomóc. Wampiry zniknęły tak szybko jak się pojawiły, nie pozostawiły po sobie żadnych śladów prócz pozostałości Armii. Osiągneli to co zamierzali. Nikt im nie może zarzucić przegranej. Oni dopiero zaczynali swoją gre, mieli w planach o wiele więcej do zrobienia. Wiedzieli dokładnie czego oczekują po swoich planach i jak je wykonać. Jeden punkt mieli za sobą, z małymi problemami ale liczył się fakt wygrania pierwszej bitwy. Na pewno nie ostatniej.

~ Mika

Wraz z Lacus'em pilnowaliśmy transportera po tym jak wampiry wyszły. Teraz miałbym okazje wyjść z nimi. Mogłem tylko... fiolki z krwią się skończyły, wątpiłem w swoją samokontrole po tym co się stało ostatnio. Przez Hikari nie mogłem się uspokoić na tyle by móc wyruszyć na front. Miałem na tyle szczęścia i siedziałem z tym spokojniejszym... dużo gadał owszem. Na temat włosów nie także byłem uratowany. Pierwszy do środka wszedł Ferid z przewieszoną ludzką kobietą na ramieniu, zakładniczka? Po coś robili tą całą farsę. Oberwowałem jak zapina ją w przygotowane łańcuchy. Mówil coś o swej posiadłości poza murami miasta. Tam raczej będzie chciał się nią zająć. Crowley wraz z Shirai weszli pózniej. Dojrzałem ranę na ciele szlachcica. Trudno nie było, biel od razu zabarwiła się szkarłatem. Kobieta była wyjątkowo przejęta. Rene i Hikari weszli z innymi wampirami. Drzwi się momentalnie za nimi zamknęły, a my wyruszyliśmy. Miałem z tyłu głowy wrażenie, że jakbym poszedł skończyłoby się inaczej. To wrażenie długo mnie nie opuści.

  • Wyliżesz się z tego – Ferid poklepał przyjaciela po ramieniu – Mogłeś zawsze dostać w dupę. Bok nie jest złym miejscem.
  • Miałem mieć ochronę z każdej strony – odczuwał nieco bólu, demoniczna broń nie była zwykła. Wyrządzała im wielką krzywdę.
  • Miałeś miałeś – tanecznym krokiem przeniósł się do Shirai – Panienka coś mi powie na ten temat? - pogładził jej policzek – Panienka od ochrony zawiodła?
  • To Hikari miała pilnować tyły Lorda – patrzyła wampirowi prosto w oczy – Miała się nim zająć. Ja w tym czasie odbijałam ataki strzelców. Sam Lord widział – głos ani na chwile jej nie zadrżał – Nie jestem tego winna.

Przysłuchiwałem się rozmowie, co oni knuli? Zakładniczka, ranny Pan i w dodatku szukają winnego tego całego zajścia. Nie chciało mi się aż wierzyć w to co widziałem. I chyba nie tylko ja byłem tego samego zdania. Rozejrzałem się po łepkach, oni również nie wiedzieli co się dzieje.

  • Tak więc winna jest ta Panna – jasnowłosy przechodził dalej – Nie wiem czy znajdziesz coś na swoje usprawiedliwienie.
  • Nie zdążyłam... - wydukała, była przeciwieństwem swojej koleżanki, ona nie potrafiła aż tak się postawić Feridowi.... nie jemu – Byłam o maly krok przed tamtą suką z Armii.
  • To żadne wyjaśnienie – pokręcił głową na boki trzymając dłonie na bokach – Jakoś nie będzie mi Cie szkoda wiesz? Przez Ciebie zawiedliśmy prawie Krul.
  • To nie moja wina... nie mogła być moja... - nie miała jak się wycofać – Robilam wszystko co w mojej mocy...
  • Zabrać ją stąd. Jak będziemy na miejscu odbędzie się proces przeciwko jej spiskowaniu z wrogiem. Kiedy stanie przed oblicze Krul najpewniej zostanie stracona w trybie natychmiastowym – machnął ręką – Macie mi ją natychmiast zabrać. Nie chce jej widzieć na oczy. Jeszcze się dopuszcza eksperymentów na ludziach. Niedopuszczalne w świetle naszego prawa.

Nie wiedziałem co mam powiedzieć, nie że nie chciałem. Ja pierwszy raz nie wiedziałem co mam powiedzieć. Od tak ją skażą? Skąd mieli pewność do jej winności? Nie byłem na polu walki, nie widziałem tego co się działo... aż tak poważnie tak było? I jeszcze te oskarżenia o eksperymenty. Znalezli na nią haka.

  • Fiufiu – skomentował Rene – Czegoś takiego się nie robi.

Pokiwałem głową na znak zgody z nim. Jeszcze by mnie o coś posądzili. Mi tego tylko brakowało.

~ Shinya

  • Luna!

Wszelkie pytania skąd i dlaczego odłoże na pózniej, porozmawiamy o tym jak będziemy w bezpiecznym miejscu od tego. Tak nagle się pojawiła... i tak straciliśmy Yuke... odbijemy ją. To jest pewne. Yoichi sprawdzał czy wszyscy żyją, ja podszedłem do Gurena lecz on mnie od siebie odtrącił. Zrozumiałem za pierwszym razem, nie musiał tego powtarzać. Nasz samochód był niedaleko, przeniesienie ich nie zajmie aż tak dużo czasu.

  • Pomogę Ci Shinya – zaproponowała biorąc Mitsube – Guren raczej naszej pomocy nie potrzebuje... - nie mogła rozczytać z jego zachowania o co chodzi.
  • Potrzebuje tylko nie chce ją przyjąć – podniósł Kimizukiego – Hej zostań i przypilnuj Yuu. Zaraz po niego wrócimy.

Yoichi zabral Shinoe ze sobą. Mały a jednak pomocny. Szliśmy szybko do samochodu, nie wiedzieliśmy w jakim oni są stanie. Po ułożeniu ich na siedzeniach z tyłu zostawiłem dwójkę na straży i cofnąłem się po kolejną dwójeczkę. Luna była miłym zaskoczeniem dzisiejszego dnia, jedynym zaskoczeniem na tyle milym by można było się ucieszyc choć przez ułamek sekundy. Będąc na miejscu wziąłem chlopaka, smutno robiło mi się widząc przyjaciela w takim opłakanym stanie i jeszcze tak upartego.

  • Wszyscy przeżyli... - najsłabsze pocieszenie na świecie. Brawo toście... - Nie mamy powodów do obaw.
  • Twoja laska wróciła więc stan liczbowy się zgadza? - szedł przy pomocy katany, miał ją zapakowaną aby jej nie zniszczyć zbytnio – Tak mało trzeba byś był uradowany. Jeszcze może tosty ze sobą przyniosła?
  • Znajdziemy ją – rozumiałem go, dostał ją pod opiekę i wraca bez – Odbijemy z rąk wampirów. Możesz być tego pewny.
  • Zamknij się pajacu.

Odpuściłem po raz kolejny. Był podenerwowany a co za tym idzie żadna rozmowa nie wchodziła w grę. Misja nie ukończona, prawie poginęliśmy i jeszcze straciliśmy jedną osobę... braciszek Kureto zemści się na dowódcy. Nie chciałbym być na jego miejscu...


W samochodzie sprawdziłem czy wszyscy są zabezpieczeni. Guren siedział z rannymi z tyłu. Ja wraz z Luną prowadziliśmy na zmianę. Jechaliśmy szybko i zmiana była co jakiś czas potrzebna. Martwiłem się o ich stan.

  • Muszę zapytać – odezwałem się przerywając ciszę będąc niedaleko wjazdu bo bazy – Skąd się tam wzięłaś?
  • Uciekłam wampirom Shinya – odpowiedziała szczerze – Na życzenie Kureto przedostałam się w ich szeregi... dzisiaj mija ostatni dzień mojej misji.
  • Nigdy nie zrozumiem na czym polega nasza walka... - zaczyło mnie to przerastać, macnąłem się po kieszeni, tościk dalej siedział na swoim miejscu. Guren się nie odzywał. Zasnął? Był wyczerpany, na pewno zasnął.
  • Mam potrzebne informacje – wskazała na główkę – O ile się nie mylę będę wiedzieć gdzie ją zabrali.
  • Pierw zadbajmy by oni przeżyli – brutalne lecz prawdziwe. Musieliśmy mieć kim wyruszyć na akcje ratowniczą. Nasza dwójka nie da rady wyciągnąć jej z łap krwiopijców.

~ Hikari

Byliśmy w dziwnej Posiadłości. To znaczy ja widziałem zaledwie kawałek bowiem zostałam wrzucona do lochu. Ja? Nic nie zrobiłam i jeszcze chcą mnie ukarać! Shirai dziwka pieprzona... ratuje siebie kosztem innych... byłam wszystkiemu niewinna. No ale kto za mną stanie? Crowley jest wkurzony. Nikogo prócz naszej trójki nie było, ludzie nie będą chcieli stanąc w mojej obronie, nawet nie mają jak. Zakładniczka była ledwie przytomna kiedy to następowało. Była naprzeciwko mnie skuta dość podobnie. Mi musieli zafundowac coś antywampirzego. Ona wisiała normalnie, coś od niej Ferid musi chcieć.

  • Obudz się!

Jakieś towarzystwo do wyjaśnienia sprawy mi się przyda. Ona może będzie chciała porozmawiać? Nuda dobije każdego prędzej czy pózniej... za co ja byłam kurwa zamknięta?! Zamorduje ją jak nadazy się okazja.


~ Guren

Wizyta medyczna zaliczona, Kureto wyjaśniłem wszystko. Zareagował niezbyt spokojnie lecz nie było to to czego się spodziewałem. Luna wróciła wcześniej niż miała, musiało się tam coś dziać skoro zdecydowała się skłócić swoją misje i jej się bardziej oberwało za to niż mi za swoją misje. Dopóki jest skupiony na niej mogę szykować plan ataku na nich. Yuka jaka jest to jest... zostawanie jej samej nie wchodziło w grę... strasznie mi nie pasowało. Porwana czyli nie żyje, można ją skreślić tylko nikt z mojej grupy nie będzie chciał słuchać i wyruszą po nią. Pomogę im ten jeden raz.

Leżąc na łóżku, zmuszony przez rany. Nie mogłem przyspieszyć regeneracji, zauważyli by od razu. Patrzyłem w sufit, planowałem po kolei każde zajście. Mahiru próbowała mi pomagać, dopowiadała jak należy zaplanować skok. Byłem tej dziewczynie winny ratunek. Wtedy wydała mi się być słaba i niepotrzeba. Zostawiłem ją aby Armia nie musiała się takim ścierwem zajmować. Ona mimo to wróciła. Dobrze przyprowadzili ją... fakt próbowania przez nią powrotu był ważniejszy. Przewróciłem się na strone mniej bolącą. Chorobowe musi mi się szybko skończyć.

  • Śpisz? - Shinya wbił do środka – Jak zwykle mam rozkazy od braciszka Kureto.
  • Myślałem, że Luny na krok nie odstąpisz teraz – musiał.... odwróciłem się do niego przodem oraz podniosłem do pozycji siedzącej – Chorobowe nie pokrywa rozkazów. Wielka szkoda.
  • Zamknęli ją w ośrodku badawczym. Wiesz wyciągają wszystko czego się dowiedziała pod ścisnął ochroną. Rozkazy są skierowane tylko do Ciebie – zamilkł – Guren to nie Twoja wina – znali się bardzo długo, wiele rzeczy zauważał po samym zachowaniu – Od kiedy wróciliśmy nie wychodzisz z pokoju.
  • Planuje kolejną akcje. Bliżej mam tu do biurka niż w gabinecie i po raz kolejny powtarzam. Jestem na chorobowym – odłożyłem koperte na bok – Pózniej przeczytam co on ode mnie chce.
  • Skoro ona potrafiła wrócić cała i zdrowa to tym bardziej Yukari wróci – uśmiechnął się pocieszająco – Jeszcze się zdążycie ze sobą nakłócić i pogodzić. Stracony czas szybko nadrobicie.
  • Idz do ośrodka Pajacu. Twoja Panna na Ciebie czeka – wróciłem do leżenia na plecach, przecibólówki za długo nie trzymały.
  • Luna nie jest moja – nie naciskał, wiedział jak bardzo potrzebny jest mu odpoczynek. Wyszedł chwile pózniej odgrażając się o tostach, wielkiej górze tostów.

Nie mam czasu... poderwałem się do biurka. Zabierając ze sobą rozkaz. Otworzyłem kopertę i zasmiałem się na jej zawartość.

  • Czytasz mi w myślach Kureto.

Wsunąłem kartkę do kieszeni, narzuciłem na siebie górę od munduru. Na biurku pozostawiłem list mówiący o wyjeździe urlopowo-chorobowym. Tak jak narzucił dowódca. Nasze intencje znacznie się od siebie różnią. Zażyłem ostatnie krople z fiolki i ją również schowałem. Tyle musi mi wystarczyć. Przypiąłem broń do pasa i szedłem do drzwi.

  • Mahiru doczekałaś się.

Odparłem z radością w głosie niezauważony próbowałem się wydostać z bazy. Kropelki już zaczynały na mnie działać.

czwartek, 15 lutego 2018

Wspominki ~ dwójeczka

seraph of the end - Crowley and Ferid


~ Hikari


Bo niektórych rzeczy się nie zapomina... nieważnie jakby próbowało się wyrzucić owe wspomnienie z pamięci ono zawsze będzie wracać. Nawracać niczym rzucony bumerang, jakbym chciała aby te wspomnienie nie stawało mi przed oczami... moim jednym z nielicznych marzeń jest właśnie to aby wspomnienie przestało dręczyć moją głowę. Nie było ani smutne ani wesołe. Może życie i bez tego poszłoby dalej, naprawdę... taka pomoc była zbędna. Dziękować za to ? Ha ciekawe komu...

Ferid ciągnął za sobą jakiegoś blondynka. Domyśliłam się kim był, nowy pupilek Krul. Musiała być niezle zdesperowana aby wziąć akurat jego lub było z nim coś nie tak... w sumie nie mi to wiedzieć. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż zastanawianie się dlaczego on. Siedziałam przy stole, przede mną leżała otwarta książka.

  • Może się dosiądziecie ? - zapytała słodkim głosem pokazując na wolne miejsca – Przydałoby mi się towarzystwo.
  • A skorzystamy z okazji – Bathory z uśmiechem usiadł na krześle obok dziewczyny z kolei Mika bez słowa zając miejsce obok niego
  • Jaki zaszczyt mnie spotkał – owszem podobał mi się, robienie do niego maślanych oczków było czymś normalnym, gdyby nie ten wampir to bym spróbowała co nieco... kto wie może by mi się coś udało.

I kolejne słowa szlak trafił po tym jak otworzyły się drzwi. Odwróciliśmy wszyscy głowy w ich kierunku. Shirai... jej to mogłoby nie być. Pupilka jeszcze zniosę, ale ją ? Nie za bardzo... podeszła do stolika, oj i teraz się zacznie... ciekawe kiedy się przyczepi do mojej obecności choć to ja byłam tutaj pierwsza.

  • Lord Ferid – z lekkim uśmiechem położyła dłonie na ciemnym blacie pochylając się do przodu – Królowa poszukiwała.
  • Poczeka jak kocha to poczeka – rzucił żartobliwie, dotknął policzka dziewczyny – Była bardzo zdenerwowana ?
  • Na moje oko bardzo – lekko przymrużyła powieki – Musiał jej Lord podpaść...
  • Jestem milutkim wampirem. Nie wiem o co Krul chodzi – jako, że wampirzyca była pochylona mógł swobodnie zerkać na jej biust. Był tylko męzczyzną.

Ignorowała mnie jak i tego Mike? Tak chyba Mika się zwie. We mnie aż się gotowało widząc jak się do niego łasi... zostaw go za nim będzie dla Ciebie za pózno, miałam tak wielką ochotę jej przywalić, że to się w głowie nie mieści. Jakby mogła to by wlazła na ten stół. Blondynek siedział niewzruszony, widział jej zagrania? Był ich ofiarą? Nie... ta puszczalska suka dawała tylko szlachcicom. Drzwi po raz kolejny się otworzyły, zerknęłam ponownie. Crowley... ah tylko jego brakowało. I to jeszcze w takiej chwili... szkoda, że nie mam jakiegoś worka z krwią.

  • Ferid trzymał łapska przy swoich służkach – ciemnowłosy stanął obok stołu, pociągnął lekko Shirai za ubranie, a kiedy wstała objął ją ramieniem – Moja i koniec.
  • Podzieliłbyś się – nic sobie z tego nie robił – Hikari powiedz coś Crowley'owi na temat dzielenia się.
  • Emm powinno się... - brakowało mi słów w głowie – Tak powinno się dzielić – pewnie nie takiej odpowiedzi oczekiwał Lord...
  • Lordzie po co te nerwy? - wampirzycy odpowiadała ta mini walka – Mogę być raz tu, a raz tam...
  • Mam pytanie – Mika odwazył się odezwać, był wśród najlepszych jak to mówią.
Wszystkie oczy były skierowane na niego, o to musiał znaczyć wiele. Ferid podparł głowę, zalotnie trzepał swoimi rzęsami. On to musi wszystko podrywać co się rusza. Shirai stała z zaciekawioną miną z kolei jej Pan wydawał się zdziwiony, on potrafi rozmawiać? Tyle wyrażała jego twarz. Sama byłam ciekawa tego co się stanie, błękit oczu powędrował na stojącego Lorda, musiało chodzić o niego.

  • Dlaczego stoisz nagi ? - zapytał wprost.
  • Lordzie Crowley... - wampirzyca odsunęła się od niego jak poparzona, była zajęta zarywaniem iż nie zauważyła tego szczegółu, ściągała z siebie górę aby móc zakryć to co nie powinno być na wierzchu.
  • Ferid zabrał mi ubrania, przyszedłem je odebrać – wzruszył ramionami i złapał za rękę swoją służkę – Nie trzeba zaraz się ubiorę.
  • Zrozumiałem już idę – miał nadzieje na dłuższą zabawę – Chodz przestań pokazywać pośladki światu – podniósł się i kierował do wyjścia – Mika za mną.
  • Wiem, mam lepsze i jesteś zazdrosny – zabrał ze sobą przy okazji dziewczyneczkę.


I tak zostałam sama... to co się wydarzyło przed momentem... widziałam dokładnie, z bliska to co Crowley przeważnie skrywa pod białymi spodniami, on nie ma żadnego wstydu. Gdyby nie pójście Miki pomyślałabym o trójkącie... a może czworokącie? Nie... on na takiego nie wygląda. Odechciało mi się czytać po tym, wstałam. Za nim odeszłam obserwowałam Rene i Lacusa którzy wpadli przed momentem. Sprzeczali się na temat najlepszego szamponu na porost włosów. I klątwy łysienia. Pokręciłam głową na boki. Ci to mają pomysły.


Za nim znalazłam się w swojej komnacie mój wzrok przykuła scenka. Szybko się Lord ubrał. Po Shirai ani śladu, musieli nie chcieć się zabawiać, ale nie o to chodziło... Crowley trzymał Ferida za szyje przyciskając do kamiennej ściany, może się mścił za ubrania ? Zbyt poważnie wyglądało. Podchodzić nie podeszłam, obawiałam się konsekwencji. Wampir rzucił swego przyjaciela w bok, ten z mocną siłą przywalił o podłogę. Nie zdążył się podnieś bowiem ten od razu do niego podszedł. Stanął mu na plecach jedną nogą.

  • Lepiej zastosuj się do moich słów Ferid – zagroził, jego mina była bardzo poważna – Nie chciałbym obcinać głowy przyjacielowi.
  • Jakiś brutalny się zrobił. Szkoda, że wtedy było inaczej... mogłeś wtedy wykorzystać swój gniew... - uśmiech miał cały czas na swojej twarzy.
  • Zamilcz – westchnął odsuwając się od wampira – Krul miała do Ciebie sprawę. Piśniesz słówko tylko... jedno słówko...
  • Siedzimy w tym razem – opowiedział podnosząc się z ziemi – Sam siebie wkopywać. Zapomnij...

Odeszłam za nim skończyli rozmawiać, przylapać mnie nie mogli. O co chodziło? Byli w coś zaplątani? Albo knuli coś za plecami Królowej... na wlasne bezpieczeństwo nic nie powiem, pytanie odpuszczę sobie. Bycie zbyt ciekawskim... życie wydaje się być lepsze.

Będąc u siebie zajęłam się czymś co powinno pochłonąć moje myśli. Było bardzo zle ? Czy tylko zle ? Któż to wie...

  • Zapomnij o tym...

Z takim nastawieniem zabrałam się za ogarnianie komnaty.  

środa, 14 lutego 2018

Wspominki

Guren's Squad | Owari no Seraph



~ Jakiś czas temu

~ Yukari


Nie ma to jak stołówka... naprawdę to było najlepsze miejsce ze wszystkich. Szczególnie kiedy ma się możliwość jedzenia z najlepszym składem na świecie. Owszem nie przepadałam za jedną osobą, ale co z tego? Reszta powodowała iż nie miałam zepsutego humoru tak bardzo jakbym miała siedzieć z nim sama. I tak dzisiejszego dnia spotkaliśmy się wszyscy znów przy jednym stole. Z tego nigdy nic dobrego nie wychodziło...

  • Panie Podpułkowniku dlaczego Pan siedzi między mną a Panną Luną ? - zdarzało mi się nie raz go zaczepiać.
  • Jesteśmy w mniejszości... Was trzeba rozdzielić... - zerknął na Goshiego i Shinye – Trójka się przy życiu ostała...
  • Daj spokój! Jesteś bezpieczny. Żadna by Ciebie nie chciała – Luna stanęła za Hiiragim i przytuliła się do jego pleców – Prawda Shinya? Twój przyjaciel sobie wyobraża nie wiadomo jakie rzeczy.
  • Sayuri i Shigure są pewnie innego zdania – oparł podbródek na dłoni zerkając na je dwie – Dziewczynki czują do niego miętę.

I tak właśnie nasz Generał spowodował iż obie momentalnie wstały i poszły do inne stolika. Zrobiły się jakieś takie bardzo czerwone i nie chciały mieć z nami nic wspólnego po raz kolejny. Mito nawet nie przyszła, ona była pewna tego co się stanie i dlatego postanowiła zjeść w innym miejscu niż to konieczne. Goshi nie wiadomo czemu podniósł się i udał za dziewczynkami. Zwietrzył swoją okazję? On jeden, one dwie... nic tylko korzystać. A tak mieliby przewagę... no nie udało się tym razem.

  • Coś Ci się tosto jadzie do pleców przyczepiło – Guren aż sobie na uśmiech pozwolił – Jeszcze tosty Ci ukradnie i będziesz płakać
  • Masz mnie za potwora? To Yuka jest największym potworem. Podpułkownika chce nam zabrać – czarnowłosa usiadła obok Shinyi – Byście byli bardzo ładną parą.
  • Tak jak Ty z nim – odpowiedziałam od razu, ona zawsze to samo powtarzała.
  • A co jeśli tak ? - przytuliła się do ramienia tym razem – Będę zazdrosna o mojego tościka jak zaczniesz się do niego dobierać. Masz Gurena.
  • Jakie tosty mają branie – Ichinoose pokręcił głową na boki – Jakbym wiedział wcześniej to bym się nie śmiał – zerknął na towarzyszkę obok siebie – Yuka.... chodz ze mną. Musisz mi pomóc.
  • E ? - zdziwiłam się i to bardzo – No dobrze... - podniosłam się – Tylko małych Tościków mi tu nie robić.
  • Mamy ich mnóstwo – Shinya uśmiechnął się i pomachał
  • Wy idziecie w podejrzane miejsce nie my.... - Luna nie chciała odpuścić – To Wy idziecie robić. Chce być chrzestną!
  • Daruj sobie...

Więcej nie mogłam powiedzieć bowiem pociągnął mnie w bok. Zrozumiałam za pierwszym razem nie musiał tego robić. Spokojnie podążyłam za nim, ciekawe co takiego chce. Nie chciałam z nim iść, bycie sam na sam zbyt dobre nie jest... mi zawsze sprawiało to problem jak musiałam z nim siedzieć. Guren wydawał się być skupiony, wyszliśmy na korytarz. Na tym się nie skończyło, podążyliśmy jeszcze dalej. Do miejsca gdzie nas nikt nie zobaczy... o co mu chodziło? Przekazywanie rozkazów... nie przecież by chwili jedzenia nie odpuszczał. Będąc na miejscu przyjrzałam mu się jeszcze raz, oparłam się plecami o ścianę, niech mów to co mu leży na sercu. Szybciej wrócimy do stołówki i pośmiejemy się dopóki nam się przerwa obiadowa nie skończy. Tyle czasu nie było aby móc go tracić albo nie tracić? Cholera wie o co mu chodziło.
  • Co taka spięta jesteś ? - stanął naprzeciwko niej w niewielkiej odległości – Nie dałem Ci powodów...
  • Jasne Guren... wyrwałeś mnie ze stołówki... - byłam dobrej myśli, nic złego mi nie przekaże. Strzeliłby sobie w kolano – Powiedz co masz i wracajmy...
  • Postaram się – oparł dłoń niedaleko jej głowy przez co był odrobinę bliżej dziewczyny – Yuka spójrz mi w oczy.
  • Jesteś za blisko – szepnęłam... tak było, jego bliskość mnie paraliżowała – Możemy porozmawiać inaczej...
  • Hej poprosiłem o coś – wolną dłonią nakierował głowę jasnowłosej w swoją stronę – Zaraz dam Ci spokój.
  • Dobrze... - wydukałam chcąc nie chcąc patrząc męzczyznie w oczy, miał nade mną przewagę, zawsze miał. Moje serce zabiło mocniej czując dotyk na skórze. Czemu się tak zachowywałam? On działał mi tylko na nerwy... na nic więcej.
  • Od razu lepiej – uśmiechnął się lekko – Nie mów nikomu tego co Ci przekaże. Zachowajmy to w tajemnicy.

Pokiwałam głową i otwierałam buzie by mu odpowiedzieć lecz on przyłożył palec na moje usta dając tym znak iż mam milczeć. Byłam jak na szpilkach, co mi wolno, a czego nie? Guren pochylił się nade mną, czułam jego zapach... oddech.

  • Zapomnij o tym – szepnął jej na uszko.

Ponowna próba odpowiedzenia skończyła się fiaskiem. Podpułkownik złączył swoje wargi z moimi. Nie był wcale nachalny, pocałunek był delikatny. Pochłonięta chwilą niepewnie odwzajemniłam. Dłonie zacisnęłam na mundurze Gurena, przyciągnęłam go bliżej. Czy ja tego chciałam? Sama nie wiem... to była chwila.

Po owej chwili odsunął się ode mnie. Zerknęłam mu w oczy, nic nie mogłam z nich wyczytać. Pozostawał dla mnie zagadką. Wciąż byliśmy blisko siebie. Co mnie dziwiło. Mahiru przestała go interesować? Nie... to Guren... Yukari zacznij myśleć...

  • Widzimy się pózniej – rzucił i odszedł od dziewczyny zostawiając ją w dziwnym stanie.

~ Czasy obecne.

Leżałam na trawie patrząc w niebo. To wspomnienie przychodziło do mnie za każdym razem. Guren jakiego widziałam wtedy zniknął. Nie ma nic w nim co podczas tamtejszego dnia. I jeszcze to zostawienie... muszę z nim o tym porozmawiać któregoś dnia. Kiedy będzie bezpieczniej i nic na głowie. Korzystałam z chwili kiedy Kimizuki i Yoichi dalej walczą z oskarżeniami o gejostwo.

  • On Cie nie kocha.

Powiedziałam do siebie. Zabawil się moimi uczuciami jak za każdym razem zresztą. Miał zaplanowane.. na pewno. Takiej jak ja się nie kocha... Luna często mi wspominała o tym choć dalej pozostawała moją najlepszą przyjaciółką i niedoszłą dziewczynę Shinyi... może im się uda być razem... miło by było widzieć jakąś parę.

  • Będzie dobrze.

Szepnęłam w momencie kiedy zawołali mnie. Idziemy łapać szlachcica. Musisz się skupić na zadaniu, a nie na tym.

sobota, 3 lutego 2018

Noc V


~ Hikari

  • Mika ?

Patrzyłam jak blondyn odchodzi. Przecież ja nic takiego nie zrobiłam, a on tak po prostu odchodzi ? Jest wampirem tak jak my wszyscy tutaj. Powinien się skusić zamiast uciekać niczym mała dziewczynka. Jego zachowanie zaczyna mi nie pasować. Machnęłam ręką na martwe ciało dziecka. Było za słabe aby przetrwać także nie będzie mi do niczego potrzebne. Skoro zostałam sama to niezbyt mogę kontynuować misje. Niech oni we dwóch między soba załatwią sprawę pierwszego miejsca.

Zabrałam dzieciaki i dość powoli wracałam do miejsca zbiórki. Mieliśmy w prawdzie dużo czasu na zebranie pożywienia. Nie musimy się aż tak bardzo spieszyć. Arystokracja poczeka na swoje jedzenie, mają jeszcze sporo krwi. Ta nowa chyba i tak jest przeznaczona dla innych. Nie wiem czy przypadkiem nie leci do innego kraju w ramach wymiany. Po dojściu na miejsce dostrzegłam Rene oraz Lacusa, byli ode mnie wcześniej ? I już zdążyli zapakować dzieciaki ? Oj bardzo im się spieszyło najwidoczniej. Dopiero po chwili zauważyłam jeszcze jedną osobę. Kogoś kogo nienawidzę całym sercem i to z wzajemnością...

  • Shirai...

Powiedziałam do siebie, nie wiem co ta suka tutaj szuka, ale niech lepiej się wynosi stąd jak najszybciej. Podeszłam od tak zwanego frontu, niech widzi moją osobę. Jakbym mogła to bym ją zabiła. Jednakże nie mogę podnosić ręki na arystokracje. Obok mnie był Rene, chyba musiała go do pionu ustawić skoro nie gadał o tym co dla niego najważniejsze.

  • A Pani puszczalska co tutaj robi ? - zapytałam zaprzyjaźnionego wampira.
  • Przyleciała niedawno z ponagleniem pierwszej partii – odpowiedział patrząc się w jeden punkt – Tak mało dzieci ? Nie wyrobimy normy dzisiejszej...
  • To przez nią – specjalnie mówiłam głośno, niech słyszy – Hej Shirai! Znów się podlizujesz ? Dałabyś w końcu tej dupy, a nie tracisz czas. Każdy wie o co Ci chodzi – oj tak lubiłam ją prowokować.

Patrzyłam jak idzie w moim kierunku, nie odezwała się. Rene wydawał się być jakiś nieobecny, może nie dowierzał tego co powiedziałam ? Całkiem możliwe, spojrzałam jej w oczy i tego co zrobiła się nie spodziewałam... dostałam tak mocno z otwartej dłoni po policzku, że aż nie mogłam ustać na nogach. Upadłam na ziemie.

  • Lord Crowley prosił abyście się pospieszyli. Żadna szmata Twojego pokroju nie będzie się do mnie czy o mnie zwracać w ten sposób – rozejrzała się po łepkach – Mikaela, który to ?
  • To ja – blondyn wychylił się z transportowca, dawno nikt nie używał jego pelnego imienia. Jemu się nie uśmiechało stawiać kontry komuś najwidoczniej wyżej postawionemu.
  • Idziesz ze mną – rzuciła i raz jeszcze obdarzyła leżącą kobietę spojrzeniem – To Twoje naturalne miejsce psie. Nie waż mi się wstać dopóki nie odejdę – zabrała wampira i powędrowała z nim w innym miejscu. Aby porozmawiac na osobności.

Musiała dostać na więcej pozwolenie patrząc po jej zachowaniu. Podniosłam się za nim odeszła. Muszę znalezc na nią jakiegoś haka za nim wzroście jeszcze bardziej w siłe. Rywalizowałam z nią od samego początku. Lacus pokręcił głową w momencie kiedy na niego zerknęłam. To nie moja wina iż ludzie się z nią w ten sposób droczyć. Przesadziła w tym momencie to pewne. Lord Crowley ? No tak przecież ona i Akemi są drugim opiekuńczym duetem dla niego zaraz po tamtych dwóch panienkach.

~ Yukari

Siedziałam przy ognisku łapiąc odrobine ciepła. Wszyscy poszli już spać, nadeszła pora warty. Niezbyt się na nią cieszyłam z powodu osoby mi towarzyszącej lecz mieliśmy okazje na wyjaśnienie sobie paru spraw. Patrzyłam w ogień dopóki nie usłyszałam głosu Gurena. Podniosłam delikatnie głowę.

  • Shinya się domyślił – nie mogłam tego przed nim zataić – Chce ze mną porozmawiać zaraz po tym jak się wymienicie – musimy to omówić.
  • Jednak ma coś więcej w głowie zamiast tosta – siedział obok niej w niewielkiej odległości, między nimi leżały katany – Dochowa tajemnicy w razie czego choć nie wiem jak zareaguje.
  • Mogłeś inaczej postąpić. Mielibyśmy spokój – po jego słowach wywnioskowałam iż mam mu o wszystkim powiedzieć, w porządku.
  • Będziesz o tym wspominać za każdym razem ? Było minęło – westchnął cicho – Nie wracajmy najlepiej do tego jeśli chcemy utrzymać to w tajemnicy.
  • Chce się dowiedzieć dlaczego, dlaczego mnie tam zostawiłeś i po prostu sobie poszedłeś. Nic więcej – pilnowałam się aby czegoś nie odwalić, byłam do tego zdolna.
  • Popełniłem błąd. Za szybko oceniłem Twoją siłę i myślałem, że wrócić cała i zdrowa – zerknął na nią – Gdybym wiedział wcześniej... poczekałbym i wrócilibyśmy razem bezpiecznie.
  • Powiedzmy, że Ci Guren wierze – serio ? Nie miał nic lepszego do powiedzenia ? Dobra daruje to sobie... kiedyś wezme go z zaskoczenia i powie prawdziwy powód. Uśpie jego czujność.
  • Nastepnym razem będzie inaczej – był przygotowany na ta rozmowę – I oby kolejnego razu nie było. Teraz się udało lecz nie zawsze tak szczęśliwie będzie. Rozpłakał by się jakby coś Ci się stało.
  • Jest moim najbliższym przyjacielem. I niech tak zostanie – wyczułam aluzje – Zepsucie przyjazni byłoby czymś na co oboje nie możemy pozwolić. W tych czasach przyjaciele są na wagę złota. Sam wiesz o co mi chodzi.
  • On kocha tylko swoje tosty. Nie miałabyś szans – uśmiechnął się delikatnie dla rozluźnienia atmosfery – Jest pajacem od samego początku.
  • I jednocześnie Twoją rodziną – przerwałam mu odwzajemniając uśmiech – Jak Goshi, Mito, Sayuri i Shigure. Jedna wielka rodzina.
  • Zapomniałaś o kimś – wprost nigdy o tym nie powie, każdy wiedział jak traktuje swoich przyjaciół. Czego uczy młodych pod swoimi skrzydłami.
  • Pluszowy tost ? On jest z nim w pakiecie – ledwo powstrzymałam śmiech, Hiragi bez swojego pluszaka nie istniał. Jak on bez niego. Dopełniali się wzajemnie tworząc idealnego tosta z dzemem
  • O sobie – po tych słowach wstał z ziemi – Skoro jesteś dla niego ważna jednocześnie jesteś ważna dla nas wszystkich. Takim podejściem możemy przeżyć – rozejrzał się – Sprawdzę czy młodzi śpią – zabrał swoją katanę i oddalił się do naszego takiego jakby obozowiska tymczasowego.

Ja ? Niech on nie żartuje. Owszem jego Oddział jak i sam Shinya byli dla mnie bardzo mili. Z dziewczynami bardzo często się wygłupiałyśmy i biłyśmy Goshi'ego za jego zboczone podejście. Shinya był ze mną od samego początku. Guren odstawał. Za każdym razem odstawał. Przez to nie mogłam uwierzyć w jego słowa.

  • Rodzina ? Nie bądz śmieszny.
Powiedziałam do siebie.

~ Mika

Zachowanie tej nowej wzbudziło we mnie sporę zainteresowanie co się za często nie zdarzało. Pierwszy raz byłem świadkiem takiego zachowania wampira do wampira. Musiały się bardzo ale to bardzo nie lubić skora aż tak skakały sobie do gardeł.

  • Doprawdy i ona myśli, że Ferid kiedykolwiek na nią spojrzy. Jest tak samo głupia jak Akemi w stosunku do Crowley'a... - próbowała się uspokoić idąc obok wampira – Jak Ty z nią wytrzymujesz Mikaela ?
  • Zamknąłem ją raz w bibliotece – była cięta na większość wampirzyc, ale jej musiały pod górkę robić.
  • Mogłam tam uschnąć. Świat byłby nareszcie lepszy – zatrzymała się po chwili – Mam wieści od Królowej do Ciebie, mi przekazał ją Crowley także nie wiem na ile procent jest prawdziwa. Mógł coś pozmieniać.
  • Tak ? - nie miałem ochoty na rozmowę z nią, w sumie jak z każdym innym wampirem. Była noc, chociaż teraz powinni dać mi spokój.
  • Masz się pilnować – tylko tyle usłyszała – Mi to wygląda na urwaną wiadomość do Ciebie. Więcej nie było mi dane się dowiedzieć. Przerwano nam bardzo chamsko rozmowę... - na nowo się buzowała. Gdy tylko pomyślała o któreś ciśnienie jej się podnosiło – Wiesz o co chodzi ?
  • Nie bardzo – kolejna sugestia prowadząca do tego samego. Aż musiała wysyłać tu kogoś aby mi to przekazać. Wydaje mi się strasznie dziwne i podejrzane, ma coś zaplanowane. Zawsze ma coś zaplanowane.
  • Ależ Ty małomówny jesteś – nie była przyzwyczajona do tego, osoby z którymi przebywała na co dzien były bardzo rozmowne i chętne do nawiązywania lepszych kontaktów – Hikari musi szlak na miejscu trafiać jak z Tobą gdzieś idzie – wyobrażała se jak to mogłoby wyglądać – Chciałabym to kiedyś zobaczyć.

Postanowiłem jej nie odpowiadać. Odwróciłem głowę w bok, była mi nieznana, a pokazała swoje dwie twarze. Różne maski zależne od danej sytuacji. Mistrzyni manipulacji ? Całkiem możliwe, wygląda na taką. Gdybym ją przejrzał miałbym kogoś kto powierzchownie, nieświadomie pomógłby mi w ucieczce po odnalezieniu Yuu.

  • Trafiłam – uśmiechnęła się szeroko – Chodz wracamy, chce to zobaczyć – złapała go za rękę i pociągnęła – Ta szmata zasługuje na wszystko co najgorsze. Nie obrażając Ciebie pupilku Krul.

Dałem się jej ciągnąć po pewnego momentu po którym szedłem sam. Rozniosła się wieść o tym kim jestem dla Krul. Nadali mi jakiś pseudonim i każdy się nim teraz posługuje. W mojej obecności mniej, mają inne pomysły jak się zwracać. Szczególnie Ferid. On jak coś wymyśli... słyszałem czasem między sobą jak rozmawiali. Padało słowo pupil w odniesieniu do mojej osoby. Było to ich częstym zabiegiem.

  • Shirai tak ? - zapytałem dla swojej własnej wiedzy, przyda mi się znajomość jej imienia jakbym podjął się próby wykorzystania jej do swoich celów.
  • Owszem – była pod wrażeniem, pierwszy się odezwał po przerwie – Przyboczna straż Lorda Crowleya.

I wszystko jasne dlaczego taka była. Wampirek z warkoczykiem miał przy sobie dość dziwne okazy. Miałem styczność z dwiema, tu się okazuje jeszcze jedna i chyba ktoś jeszcze do kompletu.

~ Shinya

Zabić czy nie zabić Gurena. Sniłem o tostach, byłem w tostowym raju. Ten mnie budzi niszcząc cały sen. Pierwsze myśli jakie mi przyszły to mordercze rzecz jasna. Jak tak można ? Gdyby nie ogólne zaspanie to już by nie żył. Patrzył na mnie dopóki nie wstałem. Oh na poważnie bierze swoje obowiązki.

  • Ile siedziałeś ? - mniej więcej chciałem się dowiedzieć po ile czasu mamy, najsprawiedliwiej jest aby każdy siedział tyle samo.
  • Prawie dwie godziny – wyciągnął rękę w jego kierunku – Yukari czeka na nowego towarzysza.
  • Wytrzymała jest – podniosłem się przy jego pomocy – Chcesz tosta jako przytulankę do spania ?
  • Spadaj.

Zaśmiałem się i dalej mu spokój. Był w takim samym humorze jak zwykle. Czyli nic między nimi się nie wydarzyło. Mogli się pogodzić jeszcze bardziej. Po przeciągnięciu się zacząłem iść. Jejku jak ja bym jeszcze pospał. Zerknął za siebie, ten się położył. Misja daje w kość każdemu. Dopiero jej początek..

Dosiadłem się z uśmiechem mimo zaspanych oczu. Oby jej towarzystwo przez chwile pomogło mi się rozbudzić. Za moment pośle ją spać. Pierw wyciągnę potrzebne informacje.

  • Użycz kolanek. Potrzebuje poduszki – od razu nie będę przechodził do rzeczy – Tak na pięć minut. Może to samo mi się przyśni.
  • Nie ma szans – przechyliła głowę w bok – Trzeba było spać kiedy było dane zamiast myśleć o tostach.
  • Myślałem o tym jaka jest prawda – dała mi doskonałe rozpoczęcie rozmowy, sama się na nią skazała – Yuka mi możesz zaufać...
  • Guren mnie zostawił – odpowiedziała pospiesznie, chciała mieć to z głowy – Zostawił mnie kiedy spałam po tym jak spędziliśmy noc na wzajemnym pilnowaniu się. Po walce ze szlachcicem.

Czyli tak to było... nigdy by mi to do głowy nie przyszło. Zachowałem się spokojnie, krzyki nie cofnął czasu. Rozmowy również. Zapewnienia tak samo. Objąłem ją ramieniem. Dobrze, że przeżyła. W sumie jakbym zaczął krzyczeć wszystkich bym obudził.

  • Dziękuje za szczerość – szepnąłem – Przeprosił Cie chociaż za to ? - jeśli nie porozmawiam z nim i to tak poważnie.
  • Odniosłam takie wrażenie – długo się wahała, po czasie dopiero odwzajemniła uścisk przyjaciela – Kureto nie może się dowiedzieć – czuła jakby głaz z jej serca spadł, nie nosiła tego ciężaru – Oboje skłamaliśmy...
  • Raz na jakiś czas trzeba - mój przyjaciel zle postępował, wszystkich od siebie odrzucał, ze mną mu się to nie uda i myśle, że ona również się nie da – Połóż się. Obudz mi małego wielbiciela czapek.
  • Za moment Shinya – aż taka śpiąca nie była, brakowało jej takiego pospolitego przytulenia – Po coś czekałam na Twoją osobę... - z boku mogliby wyglądać jak para – Luna się odzywała ?
  • Nic a nic. Jest zajęta – sam słyszałem to samo parokrotnie, zabrali nam ją i do tej pory nie chcą oddać.
  • Wróci kiedy nie będziemy się tego spodziewać – czekała na nią, na swoją przyjaciółkę.

~ Hikari

Nastał dzień. Nocy wole nie wspominać. Całą musiałam spędzić w towarzystwie Shirai i Miki. Rene i Lacus wcale swoją obecnością nie pomagali. Ta kretynka nie poleciała wraz z transportem. Została z nami tłumacząc, że ona przejęła dowodzenie na chwile bowiem kolejna osoba ma się zjawić. Znów arystokracja ? Mieli siedzieć na miejscu... chociaż raz była szansa odpoczynku od tych najbardziej denerwujących. Długo się nacieszyć nie dali.

Siedzieliśmy w jednym miejscu pożywiając się tym co nam zostało. Niewpisane do raportu dzieciaki, coś musieliśmy mieć dla siebie. Blondynek z wielkim fochem jak zwykle siedział z dala od nas. Nie tknął dziecka. Miał jakieś inne zapasy sam dla siebie ? Na to wychodziło. Lacus uśmiechnięty wycierał się po uczcie natomiast Rene szukał oznak łysienia, ponownie. Shirai zerwała się z miejsca w momencie wylądowania kolejnego śmigłowca. Jejku ile tego jeszcze przyleci.

Zaraz po niej podnieśliśmy się i my widząc kto taki nas odwiedził. Szczerze mówiąc nie mogłam uwierzyć. Sam przyleciał ? Nie no przecież jego lizodupka tu była, miał swoją ochronę... przecież było jak zawsze.

  • Lordzie Crowley wszystko przebiega zgodnie z planem – odezwała się jasnowłosa – Tak jak Pan zaplanował.
  • Zmiana planów – spojrzał na każdego z osobna – Mamy inne zadanie, łapanie dzieci musi poczekać – uśmiechnął się – Organizacja ludzka depczne nam po piętach. Nasze zadanie polega na wybiciu ich. Branie do niewoli jest jak najbardziej możliwe.

Jakaś akcja się szykuje, czemu by nie ? Dlatego jego tutaj wysłano. Ktoś musiał przejąc dowodzenie, nasza grupa by dała radę. Dodatkowe wzmocnienie wyjdzie nam na dobre. Mikaela znalazł się bliżej nas, o proszę coś go zainteresowało.

  • Mogę się poskarżyć ? - zrobiłam krok do przodu – Pańska przybłęda mnie wczoraj uderzyła. Mam świadków – niech nie myśli, że jej to na sucho ujdzie – Wszyscy tu obecni to widzieli.
  • Shirai spokój – dlugowłosy zatrzymał ją za nim wkroczyła do akcji – Jestem ciekawy dlaczego do tego doszło – uśmiech nie schodził mu z twarzy – Podskoczyła Ci ?
  • Dobrze Pan myśli – zorientowała się o co mu chodzi i tylko dlatego tak szybko zrezygnowała atakowania dziewczyny – Zachowała się niestosownie.
  • Teraz się będzie podlizywać – nie mogłam z niej, taka biedna ofiara przy nim... niech ona się wreszcie opanuje.

Crowley był naprzeciwko mnie, jakieś pół metra nas dzieliło. Za nim się obejrzałam oberwałam porządnie z jego miecza. Odleciałam do tyłu i gdyby nie Rene poleciałabym jeszcze dalej. Podziękowałam mu skinieniem głowy. Ten łysomaniak miał jeszcze jakieś poczucie koleżeństwa. Zdziwiona byłam takowym zachowaniem szlachcica.

  • Podnoszenie głosu czy ręki na jedną z moich strażniczek jest niedopuszczalne. Ferida tu nie ma, lepiej się pilnuj jeśli nie chcesz stracić życia – jego zachowanie zmieniło się na zimniejsze – Za dużo swobody dostajesz od niego. Słyszałem co zrobiłaś. Miej się na baczności. Jeszcze raz, a będzie po Tobie – schował miecz – Idziemy – na nowo pojawił się uśmiech na jego twarzy.

Będzie aż tak zle ? Nie miałam z nim złych kontaktów, się nie wtrącał w przepychanki... Ferid mu o wszystkim powiedział ? Cholera jasna... uważać na siebie to mało powiedziane. Ten przebiegły lis wykorzysta każdą słabość. Shirai tym razem się udało. Znajdę coś na nią.

~ Yukari

Kimizuki i Yuu wrócili z paliwem. Wzięli go więcej niż mieli i jacyś tacy cisi. Było widać po nich iż doszło do bójki między nimi. Mieli szczęście, posiadali tak cenną ciecz dlatego nikt nie zwrócił uwagi na to jak wyglądają i co najpewniej robili. Za moment mieliśmy jechać dalej. Na wpół wyspani czekaliśmy cierpliwie na uzupełnienie paliwa. Jak dobrze pójdzie jutro będziemy z powrotem. Najpewniej w nocy będziemy na miejscu z wampirem do badań. Kureto będzie zadowolony. O ile wszyscy przeżyją. Pomysł był szalony, jego wykonanie jeszcze bardziej.

  • Podpułkowniku, zgłaszam złe zachowanie szeregowego Yuu – Kimizuki miał w głowie plan – Podglądał dziewczęta.
  • Byłeś z nim ? - zapytała prawie niezainteresowany konwersacją – Masz coś na potwierdzenie słów ? - wsunął dłonie do kieszeni spodni.
  • Też to widziałem – włączył się Yoichi – Próbował widzieć jak najwięcej.

Obserwowałam całą sytuacje z Shinyą u boku. Shinoa i Mitsuba były tak samo spokojne jak Guren za to Yuu się rzucał, że to nie on i kłamią. Ktoś tu kręci bez wątpienia coś jest nie tak. Dziewczyny również musiały tak sądzić.

  • Mam rozumieć, że Yuu jako jedyny z Waszej trójki jest hetero ? I skoro podglądał nie jest prawiczkiem – popatrzył się na szeregowego – Gratuluje Yuu postępu! Jesteś na wyższym poziomie.
  • Co ? - oboje odezwali się w tej samej chwili – Nie jesteśmy gejami – bronił się Kimizuki.
  • Nie możemy nimi być – dodał swoje drugi – Pan i Pan Shinya również nie patrzeli. To też czyni z Panów tym samym co my.
  • Nie wiecie co robiliśmy z Yuka i Shinyą w nocy. Jesteście gejami. Otwarcie się do tego przyznajecie. Będę musiał o tym napisać w raporcie na koniec misji.
  • Moi przyjaciele się kochają ? - Yuu stał zdziwiony – Są ze sobą ? - zrobił duże oczy – Nie wiedziałem...
  • Teraz już wiesz. Są ze sobą szczęśliwi – podpułkownikowi podobała się ta zabawa i planował ją kontynuować.
  • Zakazany związek ! - wykrzyknęła Shinoa – Kimizuki i Yoichi czują do siebie mięte – miała szeroki uśmiech – Viva zakazany związek!
  • Czekaj czekaj.... oni ze sobą spali... - blondynka wskazała na dowództwo – Oni to robili w trójkącie...

I w tym momencie nie tylko Hiragii chciał zabić Gurena. Dołączyłam i ja. Odkręcić to wszystko będzie ciężko, on się tak dobrze bawił, że aż nie zareagował na oskarżenia. Sam im je podsunął na dodatek. I tak z niego przyjaciel! Teraz będą o tym gadać cały czas!

  • Ostro było – nakręcał je bardziej – I głośno... a Wy przespaliście. No co z Was za żołnierze.
  • Sam zacząłeś – wtrącił się Shinya – Trzeba było trzymać ręce przy sobie – skoro nie da się tego cofnąć można rozwinąć – Yuka Ci się dała...
  • Nie tylko mi – aż się ucieszył z pomocy swego przyjaciela – Skorzystałeś i Ty pajacu.
  • Ja tu wciąż jestem ! - krzyknęłam, oni pragnęli trójkąta ? Na to wychodzi.
  • Widzimy Cię – Hiragi poklepał ją po głowie.


Shinoa straciła przytomność z radości, Yuu próbował jej pomóc wraz z Mitsubą. Kimizuki i Yoich głośno protestowali odnośnie swojej orientacji i tego, że nie są ze sobą. Mi pozostało czekać aż na odkręcenie sprawy. Guren i Shinya mieli swoje za uszami, ale żeby aż tak ? Faceci... tacy sami... Nic a nic się nie zmienią.

niedziela, 5 listopada 2017

Noc IV







~ Hikari

Po wydarzeniach w rezydencji Lorda Ferida zostałam wysłana do grupki mającej za zadanie wyłapać ludzi ze wskazanego w raporcie zewnętrznym ludzi. Luzna, przyjemna praca. Nie raz miałam takowe rozkazy i mi się bardzo, ale to bardzo podobało. Krew była przeznaczona dla arystokracji, ale kto sobie nie skubnie ? Przecież nikt tego nie zauważy poza tym... nie, nie mogę tak ślepo podążać za tym co robiłam kiedyś. Przez to wydarzenie mam nóż na gardle. Krul się dowie i po mnie. Każe mnie zabić od razu bez procesu. Weszłam do statku i od razu moim oczom rzucił się Mika oraz Rene. Oni również musieli dostać takie samo wytyczne. Miałam usiąść na swoim stałym miejscu jednakże przyjaciel wezwał mnie do siebie i tak dzieliłam chłopaków. Blondyn wydawał się wkurzony z kolei drugi gadał coś na temat włosów.

  • Sam wyłysiejesz jak będziesz tyle o tym mówił – trąciłam się w zdanie – Będziesz brzydko wyglądał.
  • Moim włosom nic nie grozi. To Mika łysieje – wskazał na dowód w postaci blond włosa – Znalazłem go na jego mundurze. A że mundur biały to musiałem się przyjrzeć bardziej by zauważyć.
  • Szukałeś zaczepki – kiedy on tych zaczepek nie szukał. Cały czas ich szuka – Wiesz sam masz włosy na mundurze.
  • Gdzie ? - zareagował emocjonalnie, wstał od razu jakby go coś opatrzyło – Powiedz mi gdzie mam włosa swojego !
  • O tutaj – tyknęłam jego ramienia -Masz ciemne włosy, od raz idzie zauważyć oraz rozpoznać czy to na pewno Twój – obym tylko się nie pomyliła – Mowiłam, że będziesz łysieć od nadmiernego mówienia o klątwie myślenia.

Już siedział cicho, zajął się oglądaniem włosa i zastanawianiem czy to jego i jakim cudem mu wypadł. Za dużo filozofował i się wymądrzał w obecności innych mniej lub bardziej ważniejszych wampirów. Poklepałam go po plecach by dodać mu otuchy, dla niego włosy były najważniejsze zaraz po tym co wsunie na kolacje bądz śniadanie. Reszta milczała co było całkiem normalne. Jedynej mi się chciało wyruszać na łapankę.

  • Nie jesteś jeszcze tak bardzo stary. Nie liczysz sobie tak dużo latek jak inni – uśmiechnęłam się przyjacielsko – Będzie dobrze.
  • Trace włosy... - odpowiedział rozpaczliwie – Nie mamy czegoś na porost włosów ? Coś co zatrzyma etap wypadania ?
  • Musisz przestać rozsiewać klątwę i zachowywać się tak jak się zachowywałeś przed chwilą – gdyby go tak naprowadzić na inną ścieżkę nareszcie byłby spokój. Bym tylko idealnej okazji nie zmarnowała...
  • Myślisz, że to od tego ? - przyglądał się włosowi – Mówiono mi inaczej. Ten co myśli traci włosy w dużych ilościach. I zaczyna od jednego, dwa dla niepoznaki by klątwa za szybko się nie ujawniła.
  • Na pewno od tego Rene, przetestuj. Jeśli nie będą dalej wypadać po tym jak przestaniesz mówić to znajdziesz prawdziwy powód – wspieranie go było moim drugim ulubionym zajęciem. Dręczenie już tak wielkim nie było, zbyt miękki się zrobił albo olewa moje dręczenie.
  • Dobrze spróbuje – pokiwał głową i porzucił włosa, nie chciał mieć z nim nic wspólnego więcej.

Zapadła kolejna cisza. Jedyny dzwięk docierał z zapalonych silników. Wyruszamy, była nas odpowiednia ilość. Oczywiście gdyby było nas mniej łatwiej byłoby zapolować na swoją ofiarę. A tak z każdej strony można być obserwowany. Ferida nie ma... ani Crowley'a... największy plus.

~ Shinya

Zapadła decyzja o tym aby to Kimizuki prowadził. Ponoć potrafił to robić, obok niego siedział Yuu. Owszem ryzykowaliśmy swoim życiem pozwalając im siedzieć obok siebie i to w dodatku przy kierownicy. Byłem dobrej myśli, raczej nie będą się kłócić wiedząc o zagrożeniu płynącym z wypadku czy za póznym ostrzeżeniem przed wrogiem. Pełno się tego pałętało. Jako najmniej nieprzydany z powodu mojego Byaku siedziałem najdalej wyjścia. Byłem temu przeciwny no bo mogłem ściągnąć zagrożenie z daleka bez kombinowania. Yoichi był zmuszony siedzieć obok Gurena który zresztą był naprzeciwko mnie. Mitsuba i Shinoa były na wylocie. One miały swoje powody. Nie chcialy o nich mówić, a my nie chcieliśmy słyszeć. Yuka siedziała obok mojej osoby, ledwo co wyjechaliśmy, a bidulka zasnęła oparta o moje ramie. Za szybko wraca na front.

  • Podpułkowniku, po co podążamy na pole bitwy ? - zapytał najbardziej pytający Yoichi – Nikt nam nie powiedział. Mieliśmy stawić się o danej godzinie.
  • Naszym zadaniem jest schwytanie wampira, żywego wampira. Nie mamy dokładnie określonego wyglądu czy statusu społecznego. Ma być jeden – wskazał na klatkę – po to ona jest – Musi być w jak najlepszej kondycji.
  • Możemy pokusić się o arystokratę – podsunęła Shinoa – Wydział do spraw wampirów byłby zachwycony nowym obiektem – nie wiedziała zbytnio po co łapią wampiry lecz pomysł ze szlachcicem wydał się jej dobry.
  • Tak jak Ty zakazanym związkiem – westchnęła blondynka opierając głowę o ściankę wozu – Zwyczajny wampir wystarczy.
  • Podałem Kimizukiemu lokalizacje szlachcica. Jesteśmy w doskonałej pozycji do złapania go. Dopóki wampiry nie interesują się rejonem do którego zmierzamy jesteśmy bezpieczni. Mamy masę asów w rękawie i jeszcze więcej pomysłów – odpowiedział czarnowłosy – Zmierzamy po najlepszą partię. Dlatego tylko jeden.
  • Guren... jak chcesz ze Świeżakami i ranną złapać arystokratę ? - rzucamy się na śmierć w jednym słowie – Za bardzo wierzysz w niemożliwe – nic a nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. Żadnej zmiany jeśli chodzi o zachowanie w ryzykownej sytuacji.
  • W grupie Świeżaków są użytkownicy czarnego demona w liczbie trzech. Dziewczyny są w jakimś stopniu doświadczone. Sam nie zaprzeczysz o swojej funkcjonalności w takich misjach. Yukari pokazała wole walki parę chwil temu. Nie przejmuj się tak bardzo – zerknął na przyjaciela – Nie jestem taki słaby.
  • Jakbyś nie zauważył, dwójka czarnych cały czas się ze sobą kłóci, Mitsuba może się zapomnieć, Shinoa również. Ja wcale nie jestem taki niezawodny. Ty zbyt narwany, a ona śpi. Wymęczyłeś ją – bycie pesymistą to moja specjalność.
  • Twoja kłócąca się para siedzi od samego początku cicho – nie zamierzał dać mu się przegadać – Dziewczyny znają ryzyko i nie będą się zapominały. Ty zrobisz co uważasz, a za nią mogę wziąć odpowiedzialność. Pasuje ?
  • Przepraszam, że się wtrącam – Shinoa patrzyła na nich – Jesteśmy w stanie złapać arystokratę jak będziemy współpracować. Nie pozwolimy wtedy na błąd i wrócimy z trofeum.
  • Widzisz Shinya ? Młodsi od Ciebie rozumieją – pozwolił sobie na mały uśmiech – Głowa do góry, wrócimy bez straty towarzyszy.

Żeby tylko żadne z nich się nie myliło. Wolałbym nałapać mniejszych i wrócić. Mieliby więcej obiektów do badań. Owszem arystokrata lepszy pod wieloma względami jednakże ryzykowanie w tak dużym stopniu ? Nie... jest nas zaledwie ośmiu. Za mało żeby myśleć o walce.

  • Yoichi'ego biorę se sobą – snajperzy muszą trzymać się razem.
  • Bierz kogo chcesz Pajacu – Guren machnął na to ręką – Żywi macie wrócić.

~ Hikari


Będąc na miejscu pierwsza wyskoczyłam ze statku i stanęłam na taki jakbym czele grupy. Poczekałam cierpliwie za nim wszyscy wyjdą. Na pewno się im nie podporządkuje, nie na terenie tak przeze mnie uwielbianym. Oparłam dlonie na biodrach i liczyłam ich kiedy wychodzili. Cwanie przeliczyłam ich jeszcze w środku dzięki czemu teraz wiedziałam ile ich jest i jak długo jeszcze mam czekać. Mika wychodził jako ostatni, księżniczka Krul się zmęczyła ? O jejku bo się zaraz popłaczę... gdybym nie miała planu w głowie wcale nie zwracałabym na niego uwagi. Wskoczyłam na większy kamień, by być wyżej od nich.

  • Słuchajcie mnie ! - krzyknęłam – Podzielimy się na trzy zespoły. Która grupa przez godzinę zbierze najwięcej wygra ! - motywacja wchodzi w grę jak najbardziej.
  • Haa ? - jednemu wampirowi słabo podobał się pomysł – Mamy całe cztery dni na złapanie wszystkich. Nie musimy się spieszyć i ze sobą rywalizować.
  • Boi się, że przegra – odpowiedział mu drugi – Podzielmy się więc na zespoły.

To na nich działa, nutka rywalizacji połączona z ich charakterem powoduje zgodność co do rozdzielenia. Zeszłam z kamienia i szukałam swoich towarzyszy, wzięłam tam paru dla niepoznaki, pierwszych lepszych. Byle żeby ktoś był. Moim celem był ktoś znacznie ważniejszy od nich. Musiałam się spieszyć aby nikt mi go sprzed nosa nie ukradł.

  • Hej Mika ! Będziesz ze mną ! - rzuciłam takim jakby rozkazem – Nie musisz szukać już zespołu do współpracy.
  • Nie mogę być sam ? - nie odpowiadało mu kogokolwiek towarzystwo – Wole sam pracować...
  • Trzy zespoły to trzy zespoły – jeszcze czego ! Tak się wymigiwać od obowiązków ! Pies Królowej jak się patrzy... każdy był taki sam.
  • Bez Rene w składzie – miał swoje małe postanowienie – Inaczej idę do innej grupki – postanowił sprawdzić jak duże ma wpływy – Mam dwie inne do wyboru.
  • Rene przewodzi któreś – miałam taką cichą nadzieje – Będzie w innej dzięki czemu Ty możesz być ze mną i moimi ludzmi – rozejrzałam się by znalezc potwierdzenie swoich słów.

Kiedy dobraliśmy się w trzy zespoły po mniej więcej dwadzieścia główek zauważyłam iż dotąd nierozłączny duet Rene ~ Lacus się rozdzielili. Stanęli po przeciwnej stronie jako dowódcy grupek. I o to chodziło. Zerknęłam na zegarek z uśmiechem, Takie rywalizacji jeszcze nie mieliśmy. Podeszłam do nich.

  • Przegracie – byłam szczera i otwarta w stosunku do nich – Za to możecie się uśmiechać dalej. Przegrajcie z uśmiechem.
  • Po moim trupie – Lacuc nie był chętny do żartów czy zaczepek – Wybrała najlepszych i się cieszy. Powinniście byś w mniejszości w takim razie.
  • Zostawcie mi Mike, reszte zabierzcie – byłoby idealnie gdyby tak się stało – Wtedy możemy mówić o równej rywalizacji – odwróciłam się do swoich i pokazałam żeby się rozeszli do innych grup – Tak będzie lepiej.
  • I się skazałaś na porażkę – zaśmiał się Simm – Będziemy rywalizować tylko między sobą Lacus – z szerokim uśmiechem wycofał się do grupy i poszli.
  • Niech wygra lepszy – poszłam w jego ślady i również wróciłam do dwuosobowego zespołu.

Mika nie wydawał się być zaskoczony. Po części jest tak jak chciał, ma swoją samotność. Za nim się do niego dobiorę poszukam paru dzieciaków, a reszte im zostawię. Tak się wkręcili w rywalizacje... nie będę im towaru zabierać do rozstrzygnięcia który z duetu jest lepszy.

~ Yukari

Przespałam całą drogę. Z jednej strony to dobrze, nabrałam sił i leki jeszcze na mnie działały. Z drugiej strony nie wiedziałam dlaczego zrobiliśmy postój w dziwnej okolicy. W dodatku pewne osoby nie były w dobrych humorach. Obserwowałam ich na początku samemu próbując wywnioskować ze słów przez nich wykrzyczanych czy wypowiedzianych. Stanęłam niedaleko Shinoy i zaczepiłam ją. Kto jak kto ale ona na pewno wie o co poszło tym razem między nimi. Uśmiechnęłam się do nie ciepło. Prócz jednej osoby nie miałam powodów aby nie lubić pozostałych.

  • Znów się pokłócili ? - byłam ciekawa, aż za bardzo ciekawa momentami... - Jak wsiadaliśmy się nie kłócili.
  • Zabrakło nam paliwa na dalszą podróż. Nie sprawdzali stanu, a my dawno minęliśmy miejsce skąd byśmy pozyskali paliwo – mimo wszystko miała uśmiech na twarzy – Będziemy szli od teraz pieszo.
  • To mają powód do kłótni – niespecjalnie emocjonalnie zareagowałam, no trudno. Od czegoś mamy nóżki i bronie przy sobie. Obronimy się w razie czego.

Ci się kłócą, a reszta zajmuje się pilnowaniem terenu. Mądrze, mądrze.

  • Dzieciarnia ! - nie wytrzymał – Mieliście dbać tylko o jeden szczegół. A nawaliliście ! Na tak prostym zadaniu !
  • To był Yuu – wskazał palcem.
  • Nie bo Kimizuki – odparł drugi
  • Nie obchodzi mnie który z Was jest za to odpowiedzialny ! Dzisiaj nie zdążymy... jutro z samego rana we dwójkę cofniecie się po paliwo. To Wasza ostatnia szansa !
  • A co po tym ? - okularnik wydawał się być bardziej trzezwiejszy i przestraszył się poniekąd słów przełożonego – Coś nam grozi ?
  • Zawalimy misje, wrócimy bez wampira, bez niektórych towarzyszy. Będziecie się tłumaczyć przed Kureto albo jeszcze wyżej – zerknął na nich – Mam dalej wymieniać ? Jeden najmniejszy błąd może kosztować kogoś życiem. Gdyby Shinya nam umarł. Jakbyście spojrzeli reszcie w oczy ?
  • Guren to nie było miłe – włączył się białowłosy – Nie chce umierać. Mam kupę życia przed sobą.
  • Zamknij się – zwrócił się bezpośrednio do niego.
  • Nikt nie umrze. Pamiętam kogo mam chronić – Yuu stawiał się za każdym razem kiedy miał tylko do tego okazje – Pamiętam imiona każdego.
  • Udowodnij mi. Pokaż jak bardzo Ci zależy na swojej rodzinie – odwrócił głowę w bok – Rozejść się szczeniaki.

Kimizuki wraz z Yuu odeszli, usiedli w znacznym oddaleniu od siebie. Może coś do nich dotarło. Tylko krzyki mogły przywołać niebezpieczeństwo do tego dość odkrytego miejsca. Żaden budek nie był na tyle stabilny byśmy mogli przeżyć w nim noc. Zostało sporo czasu do zapadnięcia nocy lecz oni by nie zdążyli wrócić przed zmrokiem. A jakby stracili życia dowódca byłby obciążony. To z jego rozkazu poszli. Rozmowa teraz nic nie pomoże. Zostali skarceni przez swój taki jakby autorytet. Oparłam się o drzewo rozglądając. Na nic teraz się nie zapowiadało. Doszłam do wniosku, że kiedy Guren jest naprawdę wkurzony istnieje możliwość przestraszenia się go. Jakby tak stracił panowanie nad sobą... Dzieciaki nie wiedzą jak mogłoby się skończyć przegięcie pałki w nie tą stronę. Słyszałam w szeregach armii co nieco. Mają go za demona, za aroganckiego demona któremu się nie ufa. Od jego drużyny czy Shinyi tego się nie usłyszy. Będą próbowali wybielić przyjaciela. Mi samej ciężko było uwierzyć... musiałabym się na własne skórze przekonać.

~ Mika

Wolny od wszech boga włosów skazany na wariatkę atakującą bezbronnego wszech boga i stawiającą na swoje. Bardziej odpowiadało mi towarzystwo wszech boga. Zagrożenie z jego strony było minimalne. Od niej aż kipiało. Mogłem trafić na kogoś milszego i mniej niebezpiecznego... oby Yuu miał więcej szczęścia ode mnie jeśli naprawdę żyje. Wyszukiwanie dzieci zostawiłem na e głowie. Szedłem przed siebie i dla niepoznaki czasem spojrzałem w bok by zauważyć czy nie zauważyć człowieka. Mieliśmy ich około dziesięciu, nie było wiadome czy pozostałe grupy mają więcej. Próby kontaktu z mojej strony nikłe, ona zajęta szukaniem. Taki duet mi odpowiadał jak najbardziej.

  • Mika chodz do mnie – zawołała zatrzymując i kucając przy dzieciaku – Pomożesz mi.
  • Idę – i sobie przypomniała o moim istnieniu... chce wrócić do wszech boga włosów – Poczekajcie – reszta dzieci stała nieruchomo. Zastraszyła je... ta z kolei od Ferida się uczy zachowań.
  • Opłaca się brać dzieciaka ? - oglądała go z każdej strony – Moim zdaniem będzie to strata czasu i cennej krwi dla arystokracji.
  • Dzieciak do dzieciak – odpowiedziałem na odczepne.

Podszedłem bliżej, otworzyłem szeroko oczy i poczułem nieprzyjemne uczucie w głowie. Dzieciak zaplątał się w drut kolczasty podczas ucieczki. Krew lala się strumieniem z jego ran. Ledwo przełknąłem ślinę i od razu cofnąłem o krok. Nie... nie trać nad sobą kontroli Mika ! Nie jesteś prawdziwym wampirem ! Nie możesz się stać... Yuu Cie potrzebuje... Czerwonowłosa przejechała palcem po jedne z ran, widziałem jak ścieka kroplami prosto na ziemie. Mój oddech przyspieszył, uczcie głodu było coraz większe. Złapała mnie za nogę, patrzyłem na nią aby się nie skupiać na dzieciaku. Zapach krwi doprowadzał moje zmysły do szału.

  • Mika skosztuj pierwszy. Zabranie go byłoby błędem, nie skorzystanie jeszcze większym – oblizała wargi – Dawno nie miało się takiego farta.

Ledwo trzymałem siebe samego w ryzach. Ledwie dawałem radę powstrzymywać się od zrobienia błędu. Jej słowa trafiały do mojej osoby jeszcze bardziej niż kiedykolwiek inne miały. Krul powtarzała mi... nie wytrzymasz, poddasz się swojemu losowi... nie... jestem silny. Otwierałem buzie w celu odpowiedzi, a ona wgryzła się w szyje małego. Nie poczekała na moją odpowiedz.

To...

Bylo dla mnie za dużo...

Odwróciłem się i ostatkami wolnej woli wycofałem. Można powiedzieć, że biegłem z powrotem do statku. Była tak zajęta pożywianiem się... nie zauważyła tego co zrobiłem. Byłem chociaż raz wolny od denerwujących towarzyszy...

Usiadłem na swoim miejscu, wyjąłem pierwszą fiolkę z krwią. Miałem jej odliczoną ilość, musiałem na nią uważać. Upiłem dosłownego łyczka i odłożyłem. Zamknąłem oczy pozwalając ciału się uspokoić. Mój umysł wciąż szalał, wyobrażałem siebie na jej miejscu. Zatrząsłem się i skuliłem. Nie zniosę tego dłużej...

  • Gdzie jesteś Yuu..

Zapytałem sam siebie.


~ Yukari

Wyszłam ze środka na wpół zaspana. Znów zasnęłam. Obudził mnie krzyk Mitsuby. Mieliśmy naradę. Tego można było się spodziewać. Zaczynało się robić ciemno, siedzieli w kółku przy rozpalonym ognisku. Druga noc poza bazą... świetnie... usiadłam byle gdzie, czy to ważne gdzie ? Ważne aby słyszeć co mówią. Podciągnęłam kolana pod brodę i oparła ją na nich. Rękoma je oplotłam.

  • Wezmę pierwszą wartę – zadeklarowałam się od razu – Spałam cały czas, jestem wyspana – tego argumentu nie zbiją za szybko.
  • Guren pójdzie z Tobą. Jedno osoba warta odpada – Shinya od razu zaproponował – Po tym liściu macie wiele rzeczy do wyjaśnienia i jak będziecie rozmawiać, nie uśniecie.
  • Chce to widzieć – Shinoa była w stanie wyobrazić sobie wiele rzeczy – Jakby to było udane...
  • Nie wypowiesz się ? - przyjaciel spodziewał się innej reakcji, bardziej wybuchowej, mnie milczącej.
  • Nieważne z kim przyjdzie mi trzymać wartę – wzruszył ramionami – Będziemy się zmieniać co jakiś czas. Dokładnie kiedy ktoś zacznie zasypiać. Każda kolejna osoba ma obowiązek doczekać wstania następnika. Po tym jak Yuu i Kimizuki wrócą wyruszymy. Dziewczyny śpią w samochodzie, reszta na ziemi.
  • I to się nazywa sprawiedliwość – Mitsuba słabo widziała siebie śpiącą na ziemi – Znajdziemy coś do okrycia podczas snu i jakieś poduszki zrobimy na dzisiejsza noc.

Byli dobrze zorganizowani. Po ostatnim ucieszyłam się, że to z nim będę na warcie. Przypilnuje go aby znów nie wywinął takiego samego numeru. Rozdzieliliśmy się aby przygotować do przetrwania nocy. Zgłosiłam się do pomocy w szukaniu drewna na potrzymanie ogniska. Zabrałam tygryska ze sobą. Myśmy musieli mieć towarzystwo przy oddalaniu się od grupy. On nosił, ja zbierałam i układałam na jego rękach każdy nadający się patyk. Dużo ich nie było, chociażby żeby te parę godzin wytrzymało, nie musi całą noc się palić.

  • Obudzę Cie gdy skończy się moja warta – skoro mnie wkopał to pora bym się zrewanżowała – Szykuj się.
  • Już jestem zaklepany i przyszykowany. Możesz mi kogoś fajnego do towarzystwa obudzić – nie musiał mówić kto go zaklepał.
  • Postaram się wyczekać na Ciebie. Potem zapytam kogo chcesz i pójdę spać – gdybym nie odleciała za szybko mogłabym spędzić z nim troszkę czasu.
  • Musimy porozmawiać, dlatego dobrze by było jakbyś wytrzymała nieco ponad Gurena – westchnął cicho – O te dziesięć minut.
  • Po tym co mi powiedziałeś masz jak w banku, że wytrzymam – i będzie mnie ciekawość zżerać. Trapiło go coś, widać było – Ale wszystko w porządku ? To możesz mi teraz powiedzieć.
  • Nie martw się. Wszystko w jak najlepszym porządku – nie kłamał – Mam jeden temat do poruszenia. I nie nie jest to walka Wasza.
  • Chodzi o poprzednią noc – najpewniej dokończyłam za niego – Dobrze porozmawiamy na ten temat – strzelałam. Mogłam się mylić – Nie pamiętam za dużo... - przypomniałam mu.
  • Nie potrafisz kłamać – zerknął na ilosć zebranego drewna – Tyle wystarczy, wracajmy do tymczasowej bazy.


Oddalał się ode mnie, przejrzal ? No przecież... zna nas obydwóch sporo czasu. Warta z Podpułkownikiem zbiera kolejne plusy. Zapytam się go co mamy robić w tej sytuacji. Prawdy nie zataimy na zbyt wiele czasu skoro on zdążył się czegoś domyślić.