
~ Hikari
Wampirza szlachta była, jakby to
ująć... strasznie drętwa. Nie z każdym dało się porozmawiać.
Trzeba było się specjalnie wysilać żeby z niektórymi w ogóle
zamienić słówko. Mieli się za lepszych z racji swojego sporego
wieku. Do pewnego czasu byłam najmłodsza i wcale nie traktowali
mnie jako gorszej, było przeciwnie. Traktowali z należytym
szacunkiem. W ich oczach musiałam być ważna. Nawet jakby miało
byś inaczej po swojej stronie mam ciekawe osobniki, oni na pewno
pomogliby mi się wybić z plebsu do którego by mnie zapisywali.
Dzisiaj miała miejsce kolacja.
Wyjątkowa kolacja, sama Krul ja urządzała na część swojego
nowego pupilka Mikaeli. Widziałam go parę razy z daleka i moim
skromnym zdaniem nie wyróżniał się niczym pośród inne wampiry.
Był taki sam jak my, nie licząc oczu. Ten błękit psuł cały
zamysł jego wampirzej natury.
Za nim jednak do kolacji doszło trzeba
było wszystko przygotować. Mi jako gościowi nie można było się
mieszać jednakże miałam na głowie wybranie dla siebie ubioru. Z
tuzinem sukienek znalazłam się w komnacie Rene. Facet najlepiej
będzie wiedział co ma ubrać by się spodobać innym. Słyszałam,
ze Ferid również ma zaszczycić nas swoją obecnością. Podrywając
jego zyskałabym jeszcze więcej niż mam.
- Wszystkie są białe – skomentował chłopak – Jedne bardziej od drugiej. W czym masz taki poważny problem ?
- Nie wiem jaki krój wybrać – miałam je wszystkie rozłożone na jego łóżku, dobrze że śpi na takim dużym, za nim bym nie rozłożyła bieli na podłodze po której chodzi się buciorami – Ty się znasz na tym lepiej.
- Planujesz się wystroić bo ? - owszem chciał pomóc lecz jeszcze bardzie chciał się dowiedzieć dlaczego akurat on ma jej pomagać a nie jakaś dziewczyna. Dużo ich się kręciło po pałacu.
- Bo istnieje facet któremu pragnę zabrać serce – szepnęłam z szerokim uśmiechem – Nie Mikaela to nie jest.
- Nie spodobałby Ci się – mieli ze sobą wiele wspólnego od samego początku i wiedział co mówi – Jest taki inny...
- Nie słyszałeś, że dziewczyny to przyciąga ? - zasmiałam się biorąc najbardziej rzucającą się suknie w dłonie, była tak prosta, że aż chciało się założyć – Może ta byłaby dobra... nie odsłania za dużo.
- Zostaw Mike w spokoju – zerknął na odczepnego na ciuch – Musisz go przymierzyć żebym mógł ocenić czy dobrze w nim wyglądasz.
- To trzymaj – oddałam mu i sięgałam do zamka . Po chwili zauważyłam jak się na mnie patrzy – No co ? Nie widziałeś kobiety w bieliznie ?
- Nie skomentuje... - odwrócił glowę dla własnego bezpieczeństwa – Powiedz mi jak się przebierzesz – dla dodania efektu zamknął dodatkowo oczy – Chciałbym nie przegapić tego momentu.
Stałam milcząc wziąć w bieliznie po
tym jak zdjęłam ciuchy i odłożyłam je na bok. Serio ? Dorosły
będzie zachowywał się w ten sposób ? Wzięłam od niego swoją
własność i po cichu odłożyłam na bok. Podeszłam do niego i
chwyciłam za dłoń i położyłam na swoje talii, nie zareagował w
żaden sposób. Musiał myśleć iż jeszcze nie może się spojrzeć.
Nakierowałam głowę w swoim kierunku. Będzie miał niezły widok
jak się skusi otworzyć oczka. Próbowałam się nie uśmiechać,
ale było to ode mnie silniejsze i pozwoliłam sobie na nie wielki
uśmiech dodający mi uroku. Brakowało tylko tutaj wejścia kogoś...
jakbym miała jak to bym zawołała kogokolwiek. Krzyk zepsułby całą
zabawę i muszę liczyć na szczęście w pechu patrząc na strony po
której się można opowiedzieć. Przedłużałam chwile najbardziej
tak długo jak tylko mogłam. Musi być strasznie naiwny ten mój
koleżka.
- Możesz otworzyć oczy – szepnęłam.
Po tym jak je otworzył i się
przeraził próbował się wycofać lecz ja złapałam go za rękę i
przyciągnęłam bliżej siebie. Niestety stawiał opór przez co
oboje się wywaliliśmy. Miałam ten przywilej górny... nie ucieknie
mi wstydzioszek teraz. Usiadłam sobie na jego podbrzuszu czując się
jak wygrany maratonu.
- I co teraz powiesz ? - zapytałam z dużym rozbawieniem – Nie chciałeś spojrzeć z daleka to masz teraz z bliska.
- Zejdz ze mnie... to dziwnie wygląda... - bronił się jak tylko może – Nie będę używał siły by Cie zwalić z siebie...
- Jesteś zbyt porządny jak na wampiry tutaj – uniosłam biodra ku górze i opierając się na dłoniach wisiałam nad nim – Musisz się bardziej rozszaleć póki masz okazje.
- Wole inne okazje – sparaliżowany leżał i czekał na jej łaskę – Na bardziej przyzwoitsze okazje z wampirzycą...
- Jednak wolisz kobiety – już myślałam po jego zachowaniu że jest inaczej – Jesteś z tym co wolą kobiety i tego nie okazują.
- Nie mam takiej potrzeby... - plątał mu się język przy każdym kolejnym wypowiedzianym słowie.
Był uroczony gdy się tak denerwował.
Pochyliłam się aby ucałować go w policzek i zeszłam. Niech sobie
pożyje jeszcze jakiś czas, za nim po raz kolejny go nie dopadnę.
Sięgnęłam po sukienkę i ubrałam ją na siebie. Czułam się w
niej dobrze co dawało jasny sygnał iż mogę w niej iść.
Przejrzałam się jeszcze w lustrze przymocowanym do drzwi szafy
czekając aż Rene wstanie z ziemi.
- Mogę w tym iść ? - wiem... bardzo go dzisiaj męczę. Bardziej niż tydzień temu podczas zakupów. Ciężki ten jego żywot się stał.
- Tak – mało kontaktował a mimo to uważał na swoje słowa – Możesz w tym iść. Pasuje Ci bardzo ta sukienka.
- Zwykłe tak wystarczyło – jejku mogłabym z nim tak cały wieczór spędzić – Nie musiałeś więcej dodawać – pora było się z nim pożegnać – Nie bierz tego co zrobiłam do siebie dobrze ?
- Jasne to nic takiego – będzie to przez najbliższe tygodnie pamiętał, to jest pewne – Zwykła zabawa...
- Świętnie – klasnęłam z zachwytu – Pózniej po nie przyjdę. Jak będą przeszkadzać to możesz je na krzesło odłożyć byle nie na ziemie.
Pokiwał głową więc mogłam wyjść.
Miałam jeszcze inne rzeczy do zrobienia, musiałam wyglądać
genialne aby Ferid na mnie spojrzał... no nie było innej opcji.
Wyszłam od przyjaciela kierując się z powrotem do swojej komnaty
która znajdowała się na końcu korytarza. Mogłam zabrać je ze
sobą, ale po co się teraz męczyć ? Nie było po co.
- Będzie dobrze... tak jak tego chcesz.
Mówiłam coś takiego do siebie co
jakiś czas by był pewnym swojej pozycji i pewności siebie. Ferid
był wolny i założę iż czeka na kogoś takiego jak ja. Przy mnie
się nudzić nie będzie, Rene mu to potwierdzi paroma argumentami
chociażby tym co się stało sprzed chwilą. Biedaczek kompletnie
nie wiedział jak ma się zachować... prawiczek jak nic mi się
trafił ! Poszukam mu kogoś przy okazji
~ Yukari
Sama nie wiem jak dużo czasu minęło
odkąd dostałam pozwolenie od zespołu medycznego na czynną służbę
wojskową. Naczelny zespołu nie był do końca przekonany lecz
niejaki ród Hiragii nalegał z góry na to by pozwolili mi dołączyć
do Armii oraz przejść test na demoniczny oręż. Na całe szczęście
obyło się bez żadnych problemów i mogłam w spokoju wykonywać
rozkazy, jedynie czego nie wolno było mi robić to korzystać z moim
dwóch katan naraz. Ponoć było to bardziej niebezpieczne dla innych
niż dla mnie, a w Armii chodzi o pracę zespołową. Moim
największym problemem nie była trwała utrata pamięci, pamiętam
zaledwie wydarzenia sprzed sześciu lat wstecz, a fakt iż nie mogłam
znalezc sobie drużyny. To znaczy to mnie nigdzie nie chcieli przed
tą właśnie broń. Wykonywałam zadania powierzone prosto od
Generała Dywizji albo samego Marszałka w osamotnieniu. Dzisiaj
miało się to zmienić, miałam po raz pierwszy z swoim wojskowym
życiu pomóc nowo powstałej grupie wykonać gładko misje i wrócić
z do bazy. Wydawało się proste.. gorzej za pewne będzie dogadania
z nimi.
Przyszłam na wskazane miejsce
dokładnie o trzydzieści minut za szybko. Miałam tą głupią
tendencje to przychodzenia za szybko i czekania jak głupia na
odpowiednią godzinę spotkania. Usiadłam na kamienny schodach ze
spuszczoną głową, jeżeli bym sobie poszła mogłabym się
spóznić. Tego próbuje uniknąć za wszelką cene. To byłby po
prostu wstyd spóznić się na pierwsze spotkanie.
- Głowa do góry. Jeszcze zdążysz się załamać – uśmiechnął się przyjacielsko – Nie trać teraz czasu na smutki.
- Shinya co Ty tutaj robisz ? - zapytałam unosząc głowę – Też przydzielili Cie do misji z młodymi ?
Shinye poznałam na samym początku
mojej tak zwanej kariery tutaj. Nie wiem czy z litości, rozkazu czy
z własnej chęci się ze mną przyjaznił. Spędzaliśmy ze sobą
dość sporo czasu jak z innymi jego znajomymi który po jakimś
czasie stali się również i moim dobrymi przyjaciółmi. Jednakże
najlepszy kontakt i tak miałam z Hiragim.
- Przechodziłem obok unikając porannego treningu w rozkazu Kureto – odparł ze spokojem – Nie mogę trenować z pustym brzuszkiem... a śniadanie dopiero za godzinę – był oburzony z tego powodu.
- Im pózniej zjedzone wymarzone śniadanie tym lepiej smakuje – chciałabym mieć takie problemy jakie ma on, wydaje się jakby nie miał nic innego na głowie niż brak śniadania przed treningiem – Wiesz co to za młodzi mają mieć misję ?
- Ja mam wiedzieć ? - zrobił zdziwioną minę – Nie wiedziałem o żadnej misji. Na ostatnim spotkaniu mnie nie było. Tam musieli o tym rozmawiać ze szczegółami. Pytaj Gurena, on był.
- Będzie ostatnią osobom którą zapytam – nie to, że go nie lubiłam. My jakoś nie umieliśmy znalezc wspólnego języka. Przebywanie w jego obecności było krępujące, miałam związane ręce za każdym razem kiedy przyszło mi być wraz z nim – Będzie to dla mnie niespodzianka.
- Niespodzianki są fajne i ta... - urwał słysząc znajomy głos za sobą, odwrócił głowę by zobaczy kto idzie – Ty mendo, wspomnieliśmy o Tobie i przyszedłeś. Masz jakiś radar w głowie ?
- Nie taki jak Ty Pajacu – Guren zatrzymał się obok przyjaciela – Generał nie wspominał o dopisaniu Ciebie do listy pomocników. Musiałem przespać tą wzmiankę...
- Właściwie miałem przyznać się dopiero podczas przyjścia tamtych – skłamał – No wiesz dla lepszego efektu. Im więcej osób tym lepiej dla powodzenia misji. Czyż nie ?
Nie wtrącałam się w ich rozmowę.
Zastanawiało mnie czy faktycznie Shinya z nami pójdzie i miałam
cichą nadzieje, że tak się właśnie stanie. Owszem miała być
jeszcze ta grupka lecz jak to wiadomo od zawsze. Starsi będą
trzymać się razem, a mi nie uśmiechało się być z
podpułkownikiem dłużej niż 5 minut w jednym miejscu. Lepiej
byłoby samemu ją wykonać, nie mecząc się przy tym tak mocno
psychicznie jak w jego towarzystwie. Westchnęłam cicho na same
wyobrażenie sobie tego.
Chłopcy rozmawiali na przeróżne
tematy, przestałam śledzić ich rozmowę po tym jak zeszła na
temat wydziału tostów na wojskowej stołówce. Według jednej
strony było ich za mało z kolei druga twierdziła o ich przesycie i
marnowaniu chleba. Najprawdziwsi przyjaciele, będą się kłócić
na każdy temat prawie zabijając. A jak przyjdzie co do czego jeden
za drugiego wskoczy w ogień. Podniosłam się z miejsca i ustawiłam
obok jaśniejszego po tym jak zauważyłam idących młodych w naszym
kierunku. Bać się nie bałam, co mogło by bardziej pójść nie
tak od tego co już jest ? Praktycznie nic.
- Guren ! - czarnowłosy rzucil się prosto na podpułkownika. Nie minęło dziesięć sekund a leżał na ziemi niedaleko jego stóp.
- Uspokój się dzieciaku – pokręcił głową na boki – Nie jesteśmy w przedszkolu byś się tak zachowywał.
- Przepraszam za niego – Shinoa odciągnęła swego towarzysza i zmusiła uderzeniem w plecy by stanął w szeregu jak reszta – Zerwał się ze smyczy.
- Nie jestem psem ! - zaprotestował podniesionym tonem głosu – Nie porównuj mnie do psa ! Nie jestem nim... - powtórzył.
- Zamknij się szczeniaku – Guren dziś wyjątkowo nie miał cierpliwości – Rozkazy z góry wymagają dyscyplinarnego zachowania, a Wy co robicie ?!
- To jego wina – Kimizuki wskazał na Yuu – On się drze niczym czterolatek na placu zabaw któremu zabrano zabawkę.
Obserwowałam jak ciemnowłosy obrywa
po kolei od swojej drużyny żeby się przymknął i dał przemówić
podpułkownikowi. Misja musiała nie być poważna, jedna z tych
lekkich przygotowująca młodzież to o wiele trudniejszych zadań w
przyszłości. Nie zazdroszcze im przechodzenia przez te wszystkie
etapy trudności by osiągnąć ten na którym im najbardziej zależy.
Jak każdemu innemu w sumie. Są tacy sami jak cała reszta Armii z
malutkimi widocznymi niedaleko wyjątkami.
- Wyjdziecie za mury. Tak zwane mury. Do zlikwidowania jest grupa licząca mniej więcej pięć wampirów. Powodzenie misji zależy od Waszego zgrania – starał się mówić spokojnie pomimo poprzednich wydarzeń – Wyruszamy za godzinę. Jakieś pytania ?
- Kto z nami idzie ? - zapytał nieśmiało Yoichi trzymający się najbardziej z tyłu jak to tylko było możliwe – Powiedział Pan wyruszamy... - inaczej nie wiedział jak mógłby zapytać o dwójkę stojącą obok.
- Generał Brygady Shinya oraz Pułkownik Yukari oraz ja – patrzył się na nich jak na jakiś debili nie umiejących logicznie myśleć – Będziemy obok jako opiekunowie. W momencie nie poradzenia sobie z zadaniem wkroczymy od razu. Żadna osoba nie może podczas dzisiejszego zadania stracić życia jasne ?
Pułkownik ? Przecież byłam zaledwie
sierżantem i to jeszcze z wymuszonym awansem przez Generała. Za
moimi plecami raczej nie podnieśli by mi stopnia o tak wysoko albo
po prostu postanowił skłamać żebym nie wyszła blado przy nich.
Miło z jego strony... i tak będzie musiała się dopytać dlaczego
powiedział coś co może nie jest do końca prawdą. Grupka pokiwała
głowami i rozeszli się. Musieli być bardzo zestresowani, mieli
dużo energii jak pokazali na początku, a teraz ani słowa nie
umieli z siebie wyrzucić. Pierwsza oficjalna misja w drużynach
potrafi być najtrudniejsza.
~ Hikari
Sala balowa zamieniła się w jadalnie.
Okrągły stół był zastawiony najlepszymi pysznoścami oraz jedną
z lepszych krwi. Nie mogło się bez niej obyć. Wszyscy siedzieliśmy
przy stole, moje serduszko zabiło mocniej kiedy Ferid usiadł obok z
kolei Crowley który również został zaproszony siedział po
drugiej stronie. Naprzeciwko miałam Mike i Krul. Atmosfera do
najlepszych nie zależała...
- Nie często jemy oficjalną kolacje – odparł Crowley – Nigdy tego nie robimy bez powodu. Cóż tym razem się wydarzyło ?
- Mika do nas dołączył – fioletowowłosy był lepiej doinformowany od swojego przyjaciela – Stał się jednym z nas.
- Musimy zająć się sprawami ludzi – Krul unikała tematu jej nowego pupilka na początku – Zaczynają działać mi na nerwy.
- Zabijmy ich wszystkich z zaskoczenia – uśmiechnął się – Nie będą mieli czasu na przegrupowanie się i wymyślenia planu.
- Albo będą przygotowani – westchnęła – Ludzie są obrzydliwe podejrzliwi ostatnio. To wszystko przez ostatnią nieudaną akcje.
- Od początku wiedziałem, że wysyłanie jej zgrai nic nam nie da – Ferid był mniej zainteresowany rozmową lecz odzywał się by wyrazić swoją opinie – Mogliśmy wysłać kogoś lepszego.
- Zabijemy ich wszystkich niedługo – wzięła kieliszek napełniony krwią do dłoni – Znajdziemy sposób na szczury panoszące się po naszym domu – upiła łyk – Prawda Mika ?
- Przepraszam na moment – kiwnął głowę i odsunął krzesło. Wstał kierując się do wyjścia z sali.
Szybko odpuścił siedzenia z nami. Nie
wróci, nie ma szans by wrócił przed końcem. Nagle poczułam
kopnięcie i skupiony na swojej osobie wzrok. Tak to był znak bym
poszła za nim i go sprowadziła z powrotem. Niechetnie wstałam
jednak próbowałam przy okazji pokazać się z lepsze strony memu
przystojniakowi i ruszyłam za blondynem. Sprawia więcej problemów
niż można było to sobie wyobrazić.
- Skąd macie badania ludzi ? - Tepes przybrała grozną minę – Co ja mówiłam na temat badania ich ? Oni nie są do tego przeznaczeni.
- Dzięki temu poznamy ich naturę jeszcze bardziej – Crowley wziął wszystko na siebie – O to nam chodzi. Poznać ich dogłębnie po czym uderzyć w najczulszy punkt z możliwych do wyboru.
- Nie możecie tego robić – powstrzymywała się od krzyku – Nie na tym polega plan wytępienia ludzi co do jednego.
- Zmieńmy zasady gry na naszą korzyść – uśmiechnął się dla załagodzenia sytuacji – Nikt nie zauważy tego co robimy.
- Nie mogę się na to zgodzić – co raz bardziej podnosi jej ciśnienie – Ferid, a Ty nic nie powiesz ? Na pewno jesteś współzałożycielem tego spisku. Wypowiedz się zgodnie z prawdą.
- Jestem za badaniem na ludziach. Skoro oni prowadzą badania na naszych kolegach i koleżankach my również możemy. Złapiemy któregoż żołnierzyka i na nim przeprowadzimy najlepsze badania tak dla własnej niezaspokojonej wiedzy. Zbudujemy broń przeciwko nim i załatwimy za nim reszta wampirzej szlachty z innych rejonów się zorientuje co zrobiliśmy dla wygranej.
- Nie zgadzam się ! - tym razem krzyknęła – Macie natychmiast zaprzestać swoich działań w tym kierunku.
~ Yukari
Wróciłam na schody, przeżyłam na
nich oczekiwanie na przyjście reszty to i teraz przeżyje bez
problemu. Shinya również się oddalił, wydaje mi się iż poszedł
coś zjeść żeby nie marudzić po drodze... gdzie my idziemy ? Tego
nie raczył powiedzieć. Nie przekazał im najważniejszego,
lokalizacji... czyżby w ten sposób ich testował ? To całkiem do
niego podobne. Odpływałam ponownie do krainy myśli i prawie mi się
udało gdyby on nie dosiadł się obok. Naprawdę nie miał nic
lepszego do roboty tylko przeszkadzanie mojej osobie ? Zlituj się
chociaż raz nad swoim podwładnym...
- Kureto żałował Twojego odmówienia przyjścia na spotkanie – zaczął przyjaznie – Miał Ci do przekazania parę informacji.
- Nie pasowałam tam – odpowiedziała krótko lecz właściwie, co miałabym tam niby szukać ? Nawet zaproszenie nie dałoby mi tego co bym w tym momencie potrzebowała najbardziej... nic by mi to nie dało.
- Kazał mi przekazać – przeczesał dłonią włosy – Jak się domyślasz awans dostałaś na samym początku. Chciał żebyś mogła lepiej dopasować się do elity – dziwnie było mu przekazywać cokolwiek.
- Tak się dostaje coś za nic – mogłam przyjść, odmówiłabym i miałabym święty spokój... na drugi raz dokładnie przemyśle to co robię ze zgodami i nie tylko – Dlatego mam iść z Wami za mur ?
- Po części tak. Chciał żebyś nauczyła się pracy w zespole patrząc na tych co dopiero przystępują do nauki w takim składzie – zerknął na nią – I chciał byś dogadywała się ze starszymi lepiej.
- To Shinya nie wystarczy ? - mogłam mieć lepszego w oczach Kureto przyjaciela. Nie chciałam go zamieniać na nikogo innego, pasował mi i dogadywaliśmy się świetnie – Wyczuwam jakąś aluzje do Ciebie Guren...
- Nikt nie każe nam się przyjaźnić. Osobiście mam lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie kolejnego żółtodzioba... - miał wrażenie iż ta rozmowa wcale się za dobrze nie skończy gdy zejdą na niewłaściwą stronę.
- Świętnie się rozumiemy pod tym względem – wstałam ze schodów – Obym nigdy więcej nie musiała wyruszać z Tobą gdziekolwiek... to musi być jedyny raz – wiele kobiet by się wydarło na mnie za to. Jak to można odrzucać jego towarzystwo ? To jest nie do pomyślenia. Miałam to gdzieś...
- Zginiesz szybciej niż myślisz z takim nastawieniem – uniósl nieco głowę – Zależy Ci na śmierci aż tak bardzo ? Oddaj się wampirom skoro nie chcesz żyć. Oszczędzisz kłopotów Armii.
- Hej Wy już się kłócicie ? - Hiragi wcale nie był zaskoczony – Możecie czasem udawać pogodzonych ? Ciężko będzie z Wami pracować...
- Nie moja wina, że jej coś nie pasuje za każdym razem – wzruszył ramionami – Powinieneś się do tego przyzwyczaić.
- Ja tam jedynie widzę jak bardzo się kochacie – palną bez namysłu – Miłość kwitnie między Wami.
- Po moim trupie Shinya...
Mało brakowało a bym mu przywaliła
za to stwierdzenie. Mam kogoś kogo nienawidzę kochać bo tak ? Nie
może go nie nienawidzę... nie przepadam, a jeżeli będzie tak
dalej zostanę skazana na jego towarzystwo... naczelny medyków miał
racje. Nie zaczynaj za szybko służby wojskowej... zle na tym
wyjdziesz i będziesz żałować... właśnie doszło do mnie że
miał racje i czemu nie posłuchałam.
~ Hikari
Strasznie szybko popyla Mikaela. Ledwo
wyszłam z sali i jego straciłam z oczu. Szłam przed siebie , miał
u mnie wielkiego minusa już. Nie mogłam przez niego kontynuować
tego co sobie zaplanowałam na dzisiejszy wieczór. To było takie
niesprawiedliwe... nie po to męczyłam Rene żeby poszło na marne.
Znalazłam go na drugim korytarzu przy
schodach, nawet jeśli szedł do łazienki już dawno ją minął.
Musiał uciekać przed siedzeniem w towarzystwie innych wampirów ze
szlachty. Patrząc na jego ubiór również został do niej
dołączony. Za nim zdołał zrobić krok na schody złapałam jego
pelerynkę i zatrzymałam jednym szarpnięciem do tyłu, nie upadł
lecz lepiej by było jakby jednak upadł. Zostałby na miejscu.
- Krul chce Cie z powrotem – co innego miałam powiedzieć ? Nie przemyślałam słów skierowanych do niego by wrócił z powrotem...
- Nie mam czasu – popatrzył na nią – Mam ważną rzecz do zrobienia – wydostał swoją pelerynkę z jej uścisku.
- I dlatego uciekasz z kolacji ? - za kogo on się ma ? Ledwo co się pojawił i od razu pokazuje jaki jest bezczelny – Pózniej zrobisz to co musisz zrobić.
- Nie mogę – pokręcił przecząco głową – Nie mogę tego przełożyć.
- Dlaczego ? - zbyt zrozumiale to on nie mówi... oszczędza słowa tak jakby coś ukrywał albo zamierzał mnie zniechęcić swoimi odpowiedziami.
- Nieważne...
- Co ? Jak to nieważne ? - tylko spokojnie, nie będziesz rzucać się na nowego pupilka Krul. Nie możesz mu nic zrobić – W takim razie ide z Tobą – taki szantaż zawsze działa na innych.
- To choć – skierował się ponownie po schodach i schodził w dół – Niedaleko idziemy.
I w tym momencie wyglądałam tak samo
jak Rene... o co mu chodzi ? Z ciekawości pójdę zobaczyć i od
razu wracam do sali z Miką czy bez Miki. Nie obchodzi mnie to co
powiedzą jak wrócę bez niego lub jak wrócimy oboje po zbyt długim
czasie nieobecności. Był małomówny co irytowało mnie
niemiłosiernie. Szłam obok by ponownie go nie zgubić.
- Długo nam to zajmie ? Nie chciałbyś widzieć mojego gniewu... - niech wie że ze mną nie ma żartów jak się zdenerwuje – Kolacja czeka na nasz powrót.
- Nie.
- Aha... to gdzie idziemy ? - może narzucony tok pytań zmusi go do odpowiedzi dłuższej od tych co udziela do tej pory.
- Do biblioteki – nie uśmiechał się, nie okazywał żadnej emocji. Jego barwa głosu również była ich pozbawiona. Odpowiadał niczym robot zaprogramowany tylko na jeden program spośród wielu.
Odpuściłam dalsze zadawanie pytań.
Kolejne mogłby mnie wyprowadzić z równowagi i zrobiłabym mu
krzywdę. Jedną wielką krzywdę... biblioteka jest daleko tak więc
w 40 minut powinniśmy się wyrobić. Kolacja będzie jeszcze trwała
wtedy. Te oficjalne nie kończą się za szybko... raz siedzieliśmy
prawie cztery godziny w bardzo dobrym towarzystwie.
- Masz klucz do biblioteki ? - zapytał.
- Nie mam – to ona jest zamknięta ? Otwarta na pewno jest – Nie potrzebujemy klucza.
- Idziemy prosto do niej.
- No tak – próba nawiązania rozmowy nie za bardzo mu wyszła jak widać...
~ Yukari
Po godzinie czekania wyruszyliśmy w
drogę. Dalej nie wiedzieliśmy gdzie idziemy i nie kusiło mnie by
podejść do Pana Podpułkownika i zapytać gdzie. Przesadził mówiąc
to co mówiąc i nie będzie tak ja zawsze. Pokłócimy się i potem
dojdziemy do porozumienia bo musimy, Shinya również dołożył
swojego i niech któryś z nich pierwszy przeprosił, ja nie
zamierzam znów pierwsza wyciągać ręki na zgodę. Z tego co
zauważyłam tym razem nie zawiniłam tak bardzo jak dwójka
najlepszych kumpli. Zakochać się... jakbym miała jeszcze w kim się
zakochać to może bym skorzystała.
- Wampiry są takie straszne – zaczęła Shinoa – Romansem bym nie pogardziła... zakazany związek ! Pasuje idealnie.
- Żaden wampir by na Ciebie nie spojrzał – rzekła dumna ze swojej odpowiedzi Mitsuba – Byś musiała się bardzo postarać.
- Ja mówiłam o sobie ? Nie nie – pokręciła paluszkiem na lewo i prawo – Mówiłam o naszych chłopcach. Oni mogliby wyrwać wampirzyce.
- Tym bardziej nie mają szans – zaśmiała się – Widziałaś by jakieś dziewczyny się kręciły przy nich ? Nie mają powodzenia płci przeciwnej.
- Zabiły by nas zanim by do czegoś doszło – wtrącił się Yuu – Wampiry nie są skore do wiązania się z ludzmi i na odwrót.
- Znajdzie się taki lub taka co złamie zasady dla dobra swojego – nie odpuszczała – Znajdziemy takiego osobnika nawet i dzisiaj.
Również chciałam cokolwiek
powiedzieć na ten temat tylko Guren mnie uprzedził. Pacnął je
oraz Yuu i wrócił na swoje miejsce bez słowa. Jem musiało się
nie spodobać to o czym mówią. Swoją drogę z tego co wiem chyba
nie wolno było łączyć ras... mieszać ras. Zarówno dla ludzi jak
i krwiopijców było to coś czego nie mogli osiągnąć. Nie wiadomo
co by z tego wyszło, jaki podwrót by się narodził...
- Za cicho tutaj... - zauważył Kimizuki – Nie wydaje Wam się to dziwne ?
- Lepsze to od zamieszania – Yoichi był zadowolony z ciszy panującej dookoła nich – Im ciszej tym mniejsze zagrożenie ze strony wroga. Cieszmy się póki możemy.
- Oni nie wiedzą o naszym przyjściu ? - Shinya postanowił się odrobinę z nimi zabawić – A co jeśli wiedzą i szykują pułapkę dla nowych worków z krwią ? Cisza nie zawsze jest dobra.
- Musimy się rozdzielić i poszukać wroga.
Nikt nie protestował przez co
podzielili się na dwuosobowe grupy i rozeszli każda w swoją
stronę. Nie mieli za daleko odchodzić. Tak by krzyk był słyszalny
i można było szybko im pomóc. Mój pechowy dzień ciągnął się
dalej... szłam za Ichinoose. Hiragi poszedł wraz z Yoichim
używając broni jako argument. Strzelcy muszą trzymać się razem.
Zabije go jak wrócimy do pokoi. Nie zazna więcej smaku tostów w
ustach. Śniadaniowy był jego ostatnim.
- Milczeniem nie nauczymy się współpracować – zatrzymał się przez co dziewczyna na niego wpadła – Bez kontaktu będziemy zgubieni.
- Żeby Cie jeszcze obchodziło co się ze mną stanie – nie mogłam zrozumieć go w żadnym stopniu... pierw mi dogryza żeby teraz mówić o współpracy jakby poprzedniej kłótni nie było w ogóle.
- Poza bezpiecznym terytorium życie towarzyszy jest ważniejsze od swojego własnego. Kiedyś zrozumiesz co miałem takiego na myśli – dodał po czym wyruszył ponownie w drogę by nie odstawać od reszty grupek.
- Może... - powiedziałam bardziej do siebie i dorównałam mu kroku chwile pózniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz