wtorek, 31 października 2017

Noc III

Asuramaru & Krul Tepes <3 I recently found out Asuramaru is a boy and is the brother of Krul Tepes (^。^)



~ Guren


Obudziłem się za nim słońce wyszło zza linii horyzont co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Ognisko przestało się palić lecz bardzo szybko dostrzegłem moją towarzyszkę siedzącą przy wejściu. Sama musiała ledwo dawać rady, a uparcie siedziała zamiast nadzwyczajnie w świecie mnie obudzić. Byłbym z tego powodu jeszcze bardziej szczęśliwszy. Nie musiałem zbyt wiele czasu przeznaczać na sen, mogłem go nadrobić przy jakiś spotkaniach albo lekcjach. Dalej mam klase na utrzymaniu militarnym... mogliby sobie to podarować. Udałem się do niej z jednym zamiarem, co na pierwszy rzut oka wcale nie był wcale taki nieznany. Głupi by się domyślił o co mi chodziło.

  • Moja warta – powiedział to prawie jak rozkaz – Idz się połóż na godzinkę albo dwie. Wciąż mam zegarek przy sobie.
  • Nie śpisz już ? - straciła zainteresowanie ciągłym pytaniem stąd nie miała pojęcia o jego obudzeniu – Zgodzę się tylko dlatego, że boje się o nie dojście do bazy jeśli nie nie położe.
  • Sen teraz Tobie dobrze zrobi – czekałem aż wreszcie sobie pójdzie – Musimy być w pełni sił – o ile to w ogóle możliwe patrząc na nasze obecne położenie.
  • Do zobaczenia pózniej w takim razie – podniosła się i poszła położyć się tam gdzie spała poprzednio.
  • Jasne do zobaczenia – pokiwałem głową na pożegnanie.

Poczekałem parę chwil za nim usiadłem. Każdy gwałtowny ruch mógłby być zbyt podejrzany dla tej małej wiedzmy. Nie działała mi tak bardzo na nerwy jak dziewczyny typu Shinoa lecz i tak mogłem zrozumieć skąd Shinya bierze siły by się z nią przyjaznić. Czasem wydawało mi się iż ona go za tosty przekupuje. Innego wytłumaczenia raczej nie znajdę.

Kiedy słońce zaczęło się wychylać zerkałem za siebie czy ona aby na pewno dalej śpi. Pokusiłem się nawet o sprawdzenie jak mocno śpi. Zasnęła jak kamień i podejrzewam iż przez kolejne godziny się nie ruszy, a jako, że wygląda jak martwa to plus dla jej przetrwania. Ja nie miałem tyle czasu. Nie chciałem jej budzić i moja rola tu się kończy. Przetrwaliśmy noc więc mogę wrócić do bazy bez niej. Jakoś się wyjaśnię Kureto jak będę musiał. Za nim odszedłem zdjąłem jej prowizoryczny opatrunek i wyrzuciłem w miejsce w którym nikt nie będzie szukał tego typu rzeczy. Upewniłem się po raz ostatni czy śpi i wyszedłem z budynku. Nie powinna za bardzo na mnie za to krzyczeć. Nic wielkiego nie robię.

Oddaliłem się na dość sporą odległość od noclegowni. Po rozejrzeniu się na boki wyciągnąłem z kieszeni malutką buteleczkę i pod słońcem sprawdziłem ile płynu zostało w środku. Musiałem być ostrożny. Nikt nie mógł zauważyć tego co właśnie robie. Otworzyłem ją i pewnie wypiłem niewielką ilość jak za każdym razem. Głupia myślała, że taka rana mnie pokona ? Ona jeszcze bardzo mało wie o życiu. Chociaż jakby wiedziała o mnie więcej mogła stanowić zagrożenie które musiałbym wyeliminować. Zbyt dużo problemów by narobiła i pokrzyżowała wszystkie plany.

Idąc do bazy z rękami w kieszeni nie zastanawiałem się nad tym co się z nią teraz stanie. Albo wróci albo nie wróci. Do moim obowiązków należało coś innego. Dziś z tego co wiem miałem wolne i na pewno nie przeznaczę wolnego dnia na głupoty. Goshi albo Mito niech jej szukają jak zajdzie taka potrzeba. Shinya również mógłby jej poszukać, tosty w odpowiedniej ilości i poleci jako pierwszy na pole bitwy. A co ja się przejmuje ? Na jej miejsce jest wiele chętnych. Jak nie ta to będzie następna. Od śmierci jednej osoby liczba ludności wcale nie zmaleje aż tak bardzo. Kobieta zdolna do rodzenia dzieci ? Jasne... kto obecnie będzie myślał o zakładaniu rodziny kiedy nad głową ciągle wisi niebezpieczeństwo ze strony wampirów. Kureto jak zwykle gada za dużo i nie uważa swoich słów jako kompletnie bezsensowne, a tak właśnie było. I jeszcze nie znalazł się niky kto by mu to delikatnie wyjaśnił.

~ Hikari

Cały wieczór szukałam blondyna. Nic mi z tego nie wyszło, ale nie poddałam się. Mam zamiar znalezc go dzisiaj i zamienić z nim parę słów. Umówić się na coś albo po prostu pokazać mu się z lepszej strony. Do Krul również nie dotarłam, zdałam sobie sprawę z tego iż zgłaszanie każdego wybryku byłoby głupie i jeszcze to mnie miałaby za gorszą niż tych co to robią, swojego pupilka na pewno by nie nazwała kimś gorszym. Naładowana nową pozytywną energią pokonywałam kolejne metry korytarza. Ferida zdobędę na moich zasadach za jakiś czas, wszystko ze spokojem i bez pośpiechu bo się zagubię po drodze tak jak ostatnio to zrobiłam. W bibliotece straciłam nad sobą kontrole przez co mogłam zapłacić wysoką cene. Na powtórkę mnie nie stać, zrobiłam już za dużo złego.

Miałam dziś szczęście w przeciwieństwie do dnia poprzedniego. Mikaela szedł z przeciwnej strony. Nie mogłam wyczytać co mówiła jego twarz lecz to mnie nie zniechęciło, mało tego ! Bardziej chciałam z nim porozmawiać. Uśmiechałam się na samą myśl o tym co będzie za jakiś czas. Rene nie był mi już do niczego potrzebny, zepsułby.. tak on by zepsuł. Wczoraj zepsuł zabawę i dalej by wszystko psuł jakbym nie zaprzestała korzystać z jego przyjacielskich usług pomocniczych. Zatrzymałam się chwytając chłopaka by również się zatrzymał.

  • Część Mika, jak tam dzień ? - nie miałam nic bardziej oryginalniejszego na rozpoczęcie rozmowy. No trudno.
  • Tak jak wczoraj – odpowiedział krótko uwalniając się.
  • To dużo daje do zrozumienia – jejku zapomniałam o tym jego mało konkretnym odpowiadaniu na pytania i wszelkie inne zaczepki – Kolacja wczoraj się nie udała.
  • Udała – nie zrozumiał od razu o co jej chodzi. Myślał zupełnie o czym innym.
  • Może i tak... - jeżeli wrócił do sali to jemu na pewno się udała kolacja, bez dwóch zdań miał udany wieczór. Krul jemu krzywdy nie zrobi – Musimy kiedyś ją powtórzyć.

I nie dosłyszałam odpowiedzi z prostego powodu. Ferid darł się z drugiego końca korytarza i podążał w naszą stronę. Normalnie bym się cieszyła lecz teraz nie chciałam spotykać się z nimi naraz. Rozejrzałam się nerwowo i postanowiłam się ulotnić za nim szlachcic do nas dojdzie i zrobi większego zamieszania.

  • Wybacz muszę już iść.

Powiedziałam dość cicho i specjalnie ruszyłam w stronę z której ten przychodził. Chciałam mu pokazać, że nie uciekam z jego powodu, a było wręcz przeciwnie. Kiedy go mijałam lekko skłoniłam głowę dając mu tym należyty szacunek. Mam nadzieje, że nie będe musiała tego robić całe moje życie.

  • Przyjdz za dwie godziny do mnie do rezydencji.

Usłyszałam. Patrzyłam na niego z mało widocznym zdziwieniem. Nie przypominam sobie by kiedykolwiek mnie tam zaprosił, a teraz tak bezpodstawnie zaprasza ? Coś było nie tak... albo zbyt interpretowałam zachowanie wampira. W bibliotece zachowywał się inaczej, był niedostępny co wskazywało na spory problem.

  • Dobrze przyjdę.

Bardziej do siebie skierowałam słowa, nie było szans aby je usłyszał i jakbym powiedziała głośniej to Mika by mógł je usłyszeć i pomyśleć sobie nie wiadomo co. Spaliłabym się przez to na miejscu w parę sekund.

~ Shinya

Nie spałem prawie cała noc. Prawie bowiem usnąłem na półtorej godziny. Zostałem obudzony przez Yuu i on tego raczej nie planował. Kopnął mnie przez sen. Młodzi byli zbyt wyczerpaniu już na samym początku służby to był zły znak. Zostawiłem ich śpiących z karteczką mówiącą o tym iż poszedłem zrobić coś do jedzenia. Oczekiwanie oczekiwaniami. Trzeba jeść by móc im pomóc i w sumie jeszcze zostało troszkę czasu za nim będę mógł wyjść i poszukać zguby. Musieliśmy się trzymać określonych zasad od samego początku. Ponoć przez to do tej pory udało nam się wszystkim przeżyć i w miarę dobrze żyć.

W kuchni pewny siebie sięgnąłem do chlebaka... po chwili... tak po chwili zorientowałem się o braku chleba... nie mialem z czego zrobić tostów ! A spiżarnia otwierała się za mniej więcej dwie godziny. Po biciu się z własnymi myślami i pragnieniami odnośnie jedzenia poddałem się i zamiast zrobić tosty postawiłem na starą dobrą jajecznice. Jajka jeszcze posiadałem i inne potrzebne składniki. Młodzi mieli zapasy jedzenia ze sobą w wartowni, poradzą sobie bez mojej jedzeniowej pomocy.

Po śniadaniu wracałem dłuższą drogą. By rozładować niezadowolone napięcie w sobie. Będę musiał nadrobić tosty przy kolejnej okazji do jedzenia. Mieliśmy wytyczone godziny jedzenia i odchylenia od nich były zakazane.

  • Guren ? - podbiegłem go mężczyzny i odwróciłem go w swoją stronę – Wróciliście ? - oszczędzili nam szukania.
  • Ja wróciłem – westchnął, gorzej na dobry początek nie mógł trafić – Sam wracałem do bazy.
  • Yuka nie żyje ? - pierwsze mi to przyszło do głowy, szli we dwójkę, a wraca jedna osoba... zbyt zwiastujące jedną możliwą opcje.
  • Nie wiem czy żyje czy nie. Zgubiłem ją podczas walki z wampirami. Przeczesałem teren i jej nie znalalazłem.
  • Gdzie to było ? - mógł coś przeoczyć, mógł nie zauważyć najważniejszego ! Stara ludzi była czymś najgorszym... nie przed poważną misją jaka się szykowała.
  • Daruj sobie Pajacu. Zajmij się swoimi obowiązkami.

I tymi słowami się pożegnaliśmy. Po nim nie było widać by coś poważniejszego ich spotkało stąd strach był odrobine mniejszy. Z kolei skoro została tam sama... na placu boju mogło być nieciekawie. Miałem jeszcze czas przed wyjściem. Wróciłem do wartowni i chwyciłem za mapę którą rozłożyłem na podłodze.

  • Guren wróci – powiedziałem nie śpiącemu Kimizukiemu
  • Nie musimy iść szukać – ucieszył się, powrót tam w tak krótkim czasie... nie nie i jeszcze raz nie.
  • Sam wrócił – dodałem szukać po mapie rejonu w którym doszło do walk w dniu wczorajszym – Poszukiwania nie zakończone.
  • Sam ?

Pokiwałem głową nic nie mówiąc. Nie był głupi musiał pomyśleć se coś niewyobrażanie złego. Ja nie dopuszczałem tego do siebie i uparcie trzymałem się poszukiwań. Wyjdę na patrol po prostu. Nie powiem Kureto po co tak naprawdę będę wychodził. Uspokoję się dopiero jak na własnej skórze przekonam się iż jej nigdzie nie ma albo jak znajdę i przyprowadzę całą i zdrową z powrotem do bazy. Dzieciak budziły się po kolei w małych odstępach czasu. Kimizuki mnie wyręczył w tłumaczeniu im co zaszło kiedy smacznie spali. Nie wiem by będą chcieli mi pomóc czy nie. Najwyżej sam się tym zajmę.

~ Hikari

Czego mogłam się spodziewać w jego rezydencji ? Poza dużym budynkiem i ładnie przyozdobionymi pomieszczeniami nic pewnie lepszego tam nie ma. Bardziej zastanowiło mnie to co on ode mnie chce. Miał na mnie prosto mówiąc wyjebane, a teraz zaprasza. Czyżby się robił zazdrosny przez to ile czasu od wczoraj spędziłam z Miką ? Za szybko by mój plan zaczął działać, dobrze bym się nie wybawiła. Nie mówiłam nikomu dokąd idę. Ogona w postaci innych nie potrzebowałam.

Drzwi były otwarte, tak jakby mnie oczekiwał. Znając jego nie byłam jedyną osobom którą zaprosił. Jego najlepszy przyjaciel pewnie też zawita. Jeśli już nie jest na miejscu, nierozłączna z nim para momentami. W paru miejscach były przyklejone karteczki ze wskazówkami gdzie mam iść. Jak on każdego gościa tak wita to nic dziwnego dlaczego tak dużo osób chce się znalezc u niego w domu. Weszłam do pomieszczenia do którego wskazała mnie ostatnia karteczka z napisem meta. Byłam neutralnie nastawiona do spotkania, może chciał porozmawiać o Krul i jej sposobie rządzenia.

  • Jednak przyszłaś – wyłonił się z cienia, w pomieszczeniu było ciemnawo – Traciłem nadzieje na Twoje przyjście.
  • Panu nie można odmówić – pozwoliłam sobie na lekki uśmiech – I nie dał mi Pan również wyboru.
  • Ferid – przedstawił się podchodząc bliżej gościa – Nie Pan – ujął dłoń dziewczyny i delikatnie ją ucałował.
  • Dobrze... - przeszły mnie dreszcze jak poczułam dotyk wampira na swojej dłoni, wszelkie wyobrażenia spotkania były błędne – Ferid'zie po co mnie zaprosiłeś ?
  • Mam zdradzać niespodziankę ? - niezbyt chętnie ją puścił – Nie miło by się zrobiło od samego początku.
  • Nie będę w takim razie zadawać pytań – strasznie tajemnicy się zrobił dzisiaj, im dłużej tu byłam tym bardziej mieszało mi się w głowie od nadmiaru myśli – Żadnego więcej pytania.
  • Możesz pytać – wskazał dłonią kolejne drzwi – W odpowiednim czasie możesz – popatrzył na nią – Chodz pokaże Ci coś.

Zrobiłam parę niepewnych kroków do przodu. Miałam czas na podjęcie decyzji czy ucieka czy nie. Byłam na wymarzonej pozycji która powoli zaczynała robić się dziwna. Co miał za tymi drzwiami ? To na pewno bezpieczne ? Oby nie wyczuwał tego jak się czuje w obecnej chwili. Szedł obok mnie dopasowując się do mojego tempa. Ewidentnie o coś więcej mu chodziło. Przed samymi drzwiami pokazał mi abym je otworzyła. Okej... tylko spokojnie, nic od Ciebie nie chce. Trzymaj się swoich priorytetów.

  • Raz zobaczone, nigdy nie zapomniane – zaśmiał się za nim otworzyła drewniane drzwi – No dalej nie mamy całego dnia.
  • Już otwieram.

Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam ją. Pociągnęłam w swoją strone, zawiasy zaskrzypiały okropnie. Otworzyłam je najbardziej jak się dało i weszłam do środka. Ferid czekał aż tam wejdę. Był za mną tym razem. Na początku nie widziałam w tym miejscu niczego szczególnego, dopiero po przyjrzeniu się dokładnie... me martwe serce stanęło na parę chwil.

  • Co to ma być ?! - krzyknęłam po czym chciałam uciec lecz złapał mnie i przyszpilił do ściany niedaleko wyjścia.
  • Nie uciekniesz tak łatwo – uśmiechnął się – Nie dam Ci uciec młoda damo.

~ Yukari

Ból głowy był tak nieznośny, że obudziłam się za nim Guren zdołał to zrobić. Leżąc na boku ignorowałam owy ból. Zrobiło się jasno, budynek był nareszcie oświetlony. Z małym trudem wstałam z ziemi i otrzepałam się nie wykonując gwałtownych ruchów. Główka bardziej dałaby o sobie znać wtedy.

  • Guren ?

Owszem mógł czekać gdzie indziej. Jednakże miał mnie obudzić kiedy słońce będzie na niebie. Pierwsze do głowy przyszło mi pójście za potrzebą, ludzkie i zrozumiałe jak najbardziej. Wydostałam się z budynku, a po nim ani śladu. Nie odchodziłby za daleko ode mnie. To byłoby zbyt ryzykowne, zostawiać kogoś śpiącego na pastwę losu. Poszukałam go po pobliskich miejscach i ani śladu. Podpułkownik zniknął jak kamień ciśnięty w wodę. Zostawił mnie, po całej gadce na temat przeżycia i Shinyi skorzystał z okazji spania i uciekł. Poprawiłam mundur na sobie i musiałam wrócić na własną rękę do bazy. Pamiętałam drogę, mówił sam, że to nie jest już daleka droga. Głowa mi jedynie przeszkadzała i przez nią miałam gorszy wzrok. Wampiry o tej porze tu się kręcić nie powinny.

Zaczepiłam z powrotem katany na swoje miejsca i szłam mając dłoń w pogotowiu blisko słabszej. Atak mógł choć nie musiał nastąpić z każdej możliwej strony. Na miejscu nie będe wywoływać afery. Nie będę do niego podchodzić i żądać wyjaśnień. Zrobił coś co uważał za słuszne i pogodziłam się z nim. Mogłam zginąć przez jego lekkomyślność lecz on swoim zachowaniem pokazał wiele razy jaki jest. Jego drużyna musiała mieć z nim ciężko. Co parę metrów robiłam przerwę na odpoczynek, głowa pękała. On z tą raną doszedł... miał gorzej ode mnie i się nie poddał. Oczywiście zakładałam, że wrócił. Ktoś taki jak on zawsze wróci.

  • Pies armii ! Udało nam się – wiwatował jeden ze zbliżających się wampirów – Mamy dzisiaj branie na haczyk !
  • Zamknij się ! Spłoszysz nam zwierzynę – dopowiedział drugi.
  • Jesteśmy na łowach... kto pierwszy zdobędzie jej głowę wygra – dorzucił trzeci z nich i zaatakował najwcześniej.

Jak to nie mieć pecha ? Od wczoraj ciągnął się same problemy za mną. Dobyłam katany i próbowałam się bronić przeciwko wampirom. Mieli wiadomo jakie cele. Zabijaliśmy się nawzajem cały czas. Tu na pewno nie przyszli żeby się zaprzyjaznić. Zamiast ufać wzrokowi ufałam słuchowi. Po trudnym zabiciu pierwszego reszta uciekła. Dobrze zrobili, skończyli by tak samo. Jeśli bym dotrwała... zerknęłam na swoje poranione od ostrza przeciwnika ciało. Normalnie bym się nie dała. Jakby Guren zachował się odpowiednio do tego by nie doszło. Wspomagając się kataną doszłam do zacienionego miejsca. Położyłam się tam z zamiarem odpoczęcia po walce. Za moment pójdę dalej. Rany bolały lecz nie dały rady przebić główki. Tego nic nie jest wstanie przebić. Oddychałam ciężej czując jak powieki ciąża mi coraz bardziej.

  • Nie umrzesz...

Pocieszałam się sama nie wiedząc czy faktycznie dzisiaj nie umrę. Było mi to pisane. Raz otarłam się o śmierć to kolejny raz mogłam i tak aż do skutku. Trzymałam dłoń na ranie najbardziej krwawiącej. Zapach krwi doprowadzi tu kolejne wampiry i one nie uciekną jak tamte. Nie przestraszą się umierającej dziewczyny. Krew zrobi się nieświeża jak bardziej będą zwlekać z przyjściem.
Oczy zamknęły mi się całkowicie. Znów tracę przytomność na froncie. Ja się do tej roboty nie nadaje...

~ * ~

I znów nie umarlam. Niebo nie wygląda jak znajoma sala szpitalna. Ocknęłam się na miękkim łóżku. Co za miła odmiana od twardej ziemi, swoją drogą zaczęłam się do niej przyzwyczajać po tak krótkim czasie. Miałam podłączoną kroplówkę, a głowa o dziwo nie bolała. Nie mną chyba nie było nikogo. A ja ani myślałam o wstawaniu. Oj nie, mam chwile odpoczynku. Wstyd mi być nie mogło patrząc na całą sytuacje. Mało kto uszedł by z tego cało, prawie cało. Czułam się o dziwo dobrze. Musiała to być zasługa leków podanych przez lekarza.

  • Żyjesz – Shinya wpadł do środka z talerzem tostów – Bałem się że nie zdążyłem na czas.
  • Zawsze zdążysz – dostałam odpowiedz na pytanie za nim je zadałam – Ma się rozumieć, że to Twoja sprawka ?
  • Tak – odłożył talerz na stolik i usiadł na małym krzesełku – Po tym jak Guren wrócił zacząłem szukać na mapie. Potem w terenie jak było mi wolno.

Czyli wrócił... oczywiste to było. Zadbał o swoją dupę i wrócił jakby niby nic. Żałosne z jego strony i takie bardzo pasujące do wizji rządzących w wojsku. Shinya był inny choć on pod dowództwo grupy nie dostał. Zajmuje miejsce u boku Kureto jako Generał Brygady i nic więcej od niego nie chcą. Na niego mogłam liczyć.

  • Dziękuje za pomoc – posłałam mu uśmieszek – Bez Ciebie bym zginęła.
  • Gdzie tam znowu byś zginęła – machnął ręką – Ktoś inny by Cie znalazł. Szukałem z dzieciakami.
  • Padło na Ciebie – oddaje tosty, serduszko musiało mocno krwawić – Guren coś mówił jeszcze ? - musiałam zepsuć tą miłą chwile – Coś na temat tego co się stało ?
  • Zgubił Cie podczas walki – popatrzył na nią – Mówił również, że próbował Cie sam znalezc i jak nie znalazł to wrócił.

A więc to tak. Przemilczał sprawę szlachcica i wspólnie spędzonej nocy pilnując się nawzajem. Nie powiedział dosłownie nic by znów ratować siebie. Za co prostak i świnia... Nie będę mówić o tym co się stało naprawdę. Zrobi mi jeszcze bardziej pod górkę niż mam. Wtuliłam głowę w poduszkę myśląc nad odpowiedzią. Musiałam udawać dla dobra swojego i kłamać na każdym kroku. Takie były realia wojskowe. Porozmawiam ze swoim lekarzem nad dłuższą rehabilitacją po wypadku w pracy. Nie czułam się na siłach by wracać od razu po zagojeniu się ran na front. Znów bym się z nim spotkała i znowu mogło by mnie spotkać coś w tym stylu. Przyjdzie jeszcze czas na wkroczenie do bitwy. Jak się uspokoi i podpułkownik ode mnie odczepi na tyle bym mogła pracować bez obawy o swoje własne życie.

  • A czemu pytasz ? - jasnowłosy nie doczekał się odpowiedzi więc postanowił sam naprowadzić przyjaciółke na to by odpowiedziała chociaż na pytanie.
  • Nie pamiętam tego co się stało – miałam podłoże medyczne, moja pamięć była wybiórcza i mogłam zapominać coś takiego – Myślałam, że powiedział coś..
  • Poczekaj pójdę po niego – poderwał się z miejsca i wyszedł od razu.

Nie musiał mi go tutaj przyprowadzać. Znalazłam odpowiedz i mogłam się założyć o wszystko. Nie przyjdzie tu z wlasnej woli. Przyjść to przyjdzie, Hiragi nie da mu nie przyjść oraz by podtrzymywać swoją wersje wydarzeń przyjdzie.

Czekałam jakiś czas. Oczy mi się co chwile zamykały. Nie protestowałam. Zasypiałam na parę minut i budziłam się. Gdyby nie stres może bym zasnęła na dłużej. Potrzebowałam tego snu. Jest plus w tym. Nie musiałam być dłuższej dłużniczką tego kogoś nazywanego dobrym przyjacielem.
  • Jestem z powrotem – Hiragii przyprowadził przyjaciela tak jak powiedział – Zostawię Was samych może... - jak szybko przyszedł tak szybko się wycofał z sali.

Westchnęłam słysząc o czym mówi. Nie musiał... nie chciałam widzieć Gurena. Najlepiej byłoby go nie znać. Nigdy nie poznać i uniknąć wszelkich smutków i upokorzeń. Zerknęłam mimowolnie kątem oka na niego. Trzymal się dobrze jak ja ranną osóbkę. Postawil go szybko na nogi. Na pewno nie było mnie zaledwie parę godzin ? Może nie wybudzałam się za długo ? Nie wiem... zbyt skomplikowane...

  • Dałaś radę sama wrócić – skomentował opierając się o parapet – Byłem dobrej myśli odnośnie Twojego powrotu.
  • Miło, że poczekałeś – serio ? Znów zachowanie mówiące o tym iż nic się nie stało ? Pogrąża się z każdą kolejną minutą...
  • Nie miałem czasu. Próbowałem Cie dobudzić i się nie dałaś dobudzić – skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej – Byłaś tam bezpieczna.
  • Jasne, a te rany sama sobie zrobiłam ? - miałam nie robić afery, ale też nie miałam się z nim widzieć – Przestań kłamać. Zostawiłeś mnie bo tak Ci było wygodniej.
  • Słuszna uwaga za to nieprawdziwa – nic sobie nie robił z jej oskarżeń – Miałem po Ciebie wrócić z moją drużyną.
  • Skończ, proszę Cie skończ – nie uwierzę mu po tym co zrobił – Nie jestem głupia. Spokojnie nie powiem nikomu...
  • Yukari... - przeniósł się na krzesło by być bliżej – Nie chciałem Twojej śmierci. Uwierz mi – szepnął.
  • Pokazujesz coś innego... - odwróciłam głowę w bok – Wyjdz, nie mam ochoty na dłuższą rozmowę. Chce się przespać.
  • Wrócimy do tego – zgodził się bez żadnego ale.

Gdy wyszedł i drzwi się zamknęły łzy spłynęły mi po policzkach. Miałam go za kogoś lepszego po uratowaniu życia, miałam się do niego przekonać, spróbować... zniszczył to wszystko jedną decyzją. Brawa dla Ciebie kretynie.

~ Mika

Pakowałem się do patrolu. Miałem ze sobą zapas krwi i dobre nastawienie. Był to mój pierwszy patrol od dłuższego czasu. I pierwszy raz wychodzę do ludzi twarzą w twarz. Uwierze w ich istnienie. Założyłem na siebie pelerynkę po skończeniu pakowania się. Chyba wszystko co potrzebne zapakowałem.

  • Gotowy ? - Rene stanął w drzwiach – Wyruszamy razem.
  • Tak – stała ekipa wyrusza. Zabrałem torbę i przerzuciłem ją sobie przez ramie. Mamy zamieszkać poza miastem wampirów na jakiś czas.
  • Świetnie – cofnął się do tyłu – Idziemy w takim razie.

Yuu czekaj na mnie, znajdę Cie i zabiorę w bezpieczne miejsce. Z dala od konfliktów, zabijania, wykorzystywania i wszelkich kłamstw. Będziemy razem już do końca świata. Do tego czasu trzymaj się przy życiu. Niedługo się spotkamy.

  • Daleko od miasta będziemy mieszkać ? - to mnie mocno zainteresowało.
  • Nie aż tak daleko.

poniedziałek, 30 października 2017

Noc II

Ferid Bathory and Krul Tepes . I'm death xd poor nee-san xd



~ Shinya

Czy ja coś wielkiego zrobiłem ? No nie, pozwoliłem aby Yuka i Guren się pogodzili i jakoś w miarę zgrali dla dobra zespołu. Co bym braciszkowi powiedział jakby się pozabijali przy któreś okazji możliwej ? Nie miałbym nic na swoją obronę... no właśnie... a co jeśli się zabiją teraz będąc ze sobą na osobności ? Chyba zrobiłem największy błąd w swoim życiu. Zatrzymałem się nagle i odwróciłem głowę w kierunku miejsca z którego wyruszyliśmy. Jakby się tak cofnąć i zamienić ? Porozmawiałbym z nim i wyjaśnił, że dalsze kłótnie nie mają sensu. Musiałem się straszne zamyśli skoro nie słyszałem wołania, dopiero na skutek pukania w rękę zauważyłem, że mały coś ode mnie chce.

  • Tak ? - zapytałem z dużą dawką grzeczności.
  • Dlaczego Pan się zatrzymał ? - patrzył na niego dużymi oczkami pilnując by czapka nie spadła mu z głowy.
  • Usłyszałem coś, ale nie przejmuj się. To wiatr płata mi figle – skłamałem po raz kolejny dzisiaj. Nikt mnie nie sprawdzi wykrywaczem kłamstw – Już idziemy dalej na rozeznanie.
  • Prze pana ! - celowo podniósł głos – Ajć przepraszam za to... - głupio mu się zrobiło jak se pomyślał ile mógł problemów tym przynieść – Dobrze zrobiliśmy ?
  • Rozdzielając się ? Jak na moje oko dobrze pod warunkiem iż podział wyglądałby inaczej. Obecnie jedna z grupek jest najbardziej narażona – popatrzyłem na malucha – Mogliśmy lepiej się dobrać.
  • Nie rozumiem – próbował sam zrozumieć dlaczego nie wyszło dobrze takie rozstawienie grupowe lecz nie za bardzo mu szło.
  • Popatrz. Ja idę z Tobą. Jesteś bezpieczny – teoretycznie, gdyby miał tosty by już nie żył – Kimizuki i Yuu jako posiadacze czarnego demona również sobie poradzą. Yuka i Guren tym bardziej. Mitsuba z Shinoa mogą mieć problemy. Należałoby Podpułkownika dać do jednej – jaki ja dzisiaj mądry byłem. Tosty na śniadanie to dobry pomysł.
  • Podpułkownik by się pokłócił z którąś. Obie działają mu na nerwy – odpowiedział szczerze – Nie mógłby iść z żadną z nich.
  • Doprawdy ? - wychodzi na to iż nie dopuszcza do siebie żadnej kobiety... muszę go prześwięcić i się doinformować koniecznie – Znajdziemy na to sposób, a teraz chodz. Czas nagli.

Jak ja marze o ciepłym toście z dzemem. To śniadaniowe było za małe żeby się najeść. Nie miałem za bardzo czasu by znieść więcej choć nie musiałem z nimi iść. Zależało mi na unikaniu braciszka Kureto i jego przyjaciółeczki Aoi. Swoją drogą Mitsuba jest jej siostrą ? Musiałbym podpytać się jej czy będzie wiedziała coś na temat tego co między nim się dzieje.

  • Yoichi schowaj się – wskazałem mu miejsca za zniszczoną ścianą, pozostałość jakiegoś budynku najpewniej – I się nie wychylaj – nie miał nikt zginąć.

Po tym jak upewniłem się iż młody jest dobrze schowany przywołałem swojego Byaku i z opuszczoną bronią czekałem. Wydawało mi się jakby wampir czaił się niedaleko. Gdyby podszedł bliże moją broń byłaby nieskuteczna. Tygrysek jest zabójczy jedynie na dystansie, a nie podczas walki wręcz o którą aż się proszę stojąc na środku. Odwróciłem lekko głowę w bok i pokazałem mu by również się przyszykował do walki.

  • Oby reszta miała więcej szczęścia niż my...

Tak bardzo poświęcałem się dla paru chwil z tostem. Czy to nie jest wspaniałe poświecenie godne Generała Brygady Imperialnej Armii Demonów ? I to jeszcze jednostki do zwalczania wampirów ?

~ Hikari  

Z reguły nie narzekam za dużo jak nie mam powodu. Jednakże mój towarzysz wydawał się być na tyle nudnym wampirem, że aż miałam ochotę zawisnąć gdzieś nad głowami jednostki do eksterminacji wampirów. To by było coś ! Śmierć godna wampirzycy która postanowiła umrzeć dla przestrogi innych. Nigdy nie wybieraj się w żadną podróż do biblioteki z pupilkiem władczyni. W inne miejsce może byłoby lepiej.

Droga się dłużyła przez tą ciszę panującą między nami. Nie wiedział jak inaczej zacząć rozmowę ? Nie miał lepszego pomysłu ? Albo był tak onieśmielony moją skromną osóbką. Im bliżej miejsca dotarcia tym miałam chęć na zrobienie jednej z dość ryzykownych rzeczy. Złapałam blondyna za rękę i pociągnęłam w biegu. Raz dwa znalezliśmy się pod drzwiami.

  • Spieszy mi się – powiedziałam na swoją obronę i sięgnęłam do klamki – Zróbmy co musimy i wracajmy na kolacje. Krul na pewno nie będzie chciała na nas czekać za długo.
  • Już już – poczekał jak otworzy drzwi, nie chciał się przez nią przebijać.

Po wejściu do środka rozejrzałam się za czymś co go skłoniło do przyjścia tutaj w tak ważnym momencie. Szczerze mówiąc bywałam tutaj niezwykle rzadko i nie korciło mnie nawet do przychodzenia częściej. W bibliotece Ferida nie poderwę, nie miałabym na to najmniejszych szans. On tutaj też raczej nie jest częstym gościem, nie widziałam go tutaj ani razu... Crowley by mi powiedział jakby było inaczej.

  • Pomożesz mi znalezć książkę na temat historii wampirów ? - poprosił Mika – Nie wiem pod jakim nazewnictwem szukać.
  • Jasne – zgodziłam się tylko dlatego by szybciej wrócić.

Minęłam wampira i poszłam do odpowiedniej alejki, a potem powędrowałam prosto do regału. Szukałam jak najgrubszej książki by miał co ze sobą zabrać i byłoby dla niego na tyle ciężkie by odwidział sobie dalszą edukacje wampirzą. Szukając tytułu zapomniałam zapytać o jaki dokładnie chodzi okres. Wychyliłam głowę zza mebla. Nigdzie nie mogłam go dostrzec, miał czekać... chyba czekać.

  • Mika !

Krzyknęłam i wyszłam na odnalezienie go. Po jakimś czasie i przejściu całego miejsca postanowiłam wrócić. Za dużo czasu straciłam na niego i w chowanego się bawić nie będę. Próbowałam otworzyć drzwi które stawiały mi opór. Napierałam na nie całym ciałem i nic mi nie wychodziło. Kopnęłam je nawet, a one ani drgnęły.

  • Po to były mu kluczę

Był bardziej przebiegły niż jakikolwiek inny wampir jakie znam. Ale dlaczego to zrobił ? Ja mu nic nie zrobiłam ! Chciałam pomóc... to znaczy zmusili mnie by mu pomóc. Nie miałam innego wyjścia. Tylko to nie powód żeby zamykać w bibliotece i to jeszcze bez żadnego słowa. Trace szanse na powodzenie mojej misji. Usiadłam niedaleko drzwi by się opanować oraz zastanowić co będę robić przez ten czas. Drzwi od środka nie da się sforsować, krzyków również nikt nie będzie w stanie usłyszeć. To biblioteka, tutaj można zabić i nikt by się nie dowiedział z zewnątrz. Oparłam głowę o ścianę patrząc w sufit. Jejku dać się tak prosto ? Poproszę Rene by pomógł mi się na nim zemścić. Albo lepiej ! Od razu pójdę do Krul i wyjaśnię jej co zaszło, Powinna być mi wdzieczna i wybaczyć to opuszczenie kolacji. Nie wrócę na nią na czas. Już mi się nie uda tego dokonać, a wielka szkoda. Kolejną okazję mogę mieć dopiero za jakiś dłuższy czas.

~ Yukari

Oddaliśmy się za daleko niż mieliśmy. Zorientowałam się dopiero po tym jak mijaliśmy tablice z reklamą jakieś restauracji. Pamiętałam gdzie ta reklama się znajduje i stąd wiem iż nasze zapędy były przesadzone. Jeżeli coś się stanie nie usłyszymy i my byliśmy skazani na siebie i te całe niebezpieczeństwo. Ani myślałam zwrócić mu uwagę, jeszcze mnie znów zmiesza z błotem jak zawsze. Im dalej byliśmy tym bardziej obraz znajomy mi się rozmazywał. Za tą tablicą jeszcze nigdy nie byłam. Obyśmy wszyscy wrócili cali do domu... podaruje Shinyi to co chciałam zrobić, żeby tylko wrócić całym do domu.

  • Użytkowniczka demonicznej broni się boi ? - zaśmiał się pod nosem – Musiałaś oszukiwać na teście. Znalazłaś sposób na oszustwo.
  • Nie boje się – mówiłam prawdę, posiadanie broni mi pomagało trzymać się przy zdrowych zmysłach – Uważam, że jesteśmy za daleko.
  • Poradzą sobie bez nas. Byli na tyle głupi żeby się rozdzielać – kompletnie się nimi nie przejmował – Co ma być to będzie. Albo przeżyją albo zginął z rąk potworów na własne życzenie.
  • Guren... - urwałam zdanie zaraz na samym początku. Muszę wciąż uważać na słowa. Był moim przełożonym i to w dodatku takim którego nie darze zbytnią sympatią.

Nie zareagował, patrzył się w jeden punkt. Dobyłam słabszej katany i nie musiał mi mówić co mam robić. Rzuciłam się wściekle na jednego z ujawnionych wampirów. Bronienie jego dupy należało do moich obowiązków. Reszta również musiała natrafić swoich wrogów, oni musieli być przygotowani na pojawienie się wojska w tych rejonach. Ale skąd by wiedzieli tak szybko ? Spotkanie było wczoraj, żaden przeciekł nie mógł wypłynąć.

Radziliśmy sobie dość dobrze, były to zwyczajne wampiry. Nie mieliśmy z nimi żadnego problemu i może byłoby tak do końca gdyby nie pojawienie się wampira odzianego w biel i złoto. Zatrzymałam się niedaleko Gurena. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. To był szlachcic i żadnej możliwości wycofania się. Podjęcie z nim walki było najmniej rozsądną decyzją z możliwych. Bałam się o resztę, szlachta dopadająca innych ? To był obrazek na który nie mogliśmy sobie pozwolić.

  • Wez dwie – rozkazał – Nie mamy czasu na zastanawianie się czy to aby na pewno dobry pomysł.
  • Nie – nie wolno mi było tego robić, nawet w sytuacji zagrożenia życia, nie mogłam i koniec kropka.
  • Chcesz by wszyscy zginęli głupia ?! - wziął ją za ubranie – Ogarnij się w końcu i wez do roboty !

Po uwolnieniu od niego nie mogłam powiedzieć nie... będzie na podpułkownika w razie czego. Widziałam jak bierze tabletkę, nie posiadałam ich tylko dlatego iż miałam inną broń, o wiele skuteczniejszą jeśli pozwolę sobie jej użyć, a mi wciąż nie wolno było tego robić. Jak inni się dogadują z Gurenem ? Ja tego nie potrafię i jeszcze więcej stracił w moich oczach... dobyłam drugiej i czekają na znak ataku szukałam po głowie pomysłu na taktykę walki.

Sama nie wiem co dalej się działo po tym jak nasze miecze się ze sobą zderzyły. Demon ? Nie... bardziej coś innego spowodowało iż w tak ważnym momencie straciłam kontakt ze światem. Umarłam ? Chyba nie, jakby tak było odczułabym jakiś ból, a tak nie było. Pamiętam tą chęć mordu w oczach szlachcica i nic więcej nie doszło do mojej świadomości. Nie wybacze sobie gdyby ktoś zginął przez to iż mi się zachciało akurat teraz padać jak długa na polu bitwy daleko od bezpiecznej bazy.

~ Mika

Zrobiłem to co mi Krul kazała zrobić przez kolacją. Nie zadawałem żadnych pytań, nie dochodziłem do prawdy, która nie przydałaby mi się w ogóle. Chciała się pozbyć tej dziewczyny i ja jako grzeczny sługus pomogłem. Było mi jej szkoda tak zostawiać samą w bibliotece, ale podobno nagrabiła sobie i musiałem podjąć decyzję na miarę mnie. Dopóki nie znajdę odpowiedzi na moje pytanie muszę być posłuszny i trzymać się swojego człowieczeństwa jak najdłużej będę mógł. Wyciągnąłem z kieszeni fiolkę zapełnioną w połowie krwią i jednym ruchem wlałem całą pozostaną zawartość do gardła. Przełknąłem ją z trudem, bycie na wpół wampirem do prostych nie należy. Schowałem dowód zbrodni i wróciłem na sale balową wciąż okupowaną przez nich. Zasiadłem na swoje miejsce i przysunąłem się bardziej podnosząc krzesło do góry by nie szurać za bardzo.

  • Zostaliśmy w mniejszym towarzystwie – skomentował rozbawiony Crowley – Musiała sobie nagrabić za bardzo.
  • Rene się na nią skarżył niedawno – Ferid wziął widelec do dłoni – Przed kolacją jakoś to było. Z molestowała go bezpodstawnie korzystając z okazji wyrażenia przez niego chęci pomocy.
  • Ale młodzi mają problemy – gdyby się nie opanował ze śmiechem spadłby z krzesła – Można wiedzieć gdzie Panienka została zamknięta ? Domyślam się, że raczej taki zabiegł został zastosowany.
  • Biblioteka – odpowiedziałem – Był to mój pomysł – dodałem dla sprostowania sprawy. Miałem wolną rękę do tego gdzie mam ją zostawić. Miałem jedynie upewnić się że nie wróci na sale za czasów kolacji.
  • Doskonale – Krul wydała się być zadowolona – Zostanie wypuszczona za parę godzin. Macie wybór kto to zrobi.
  • Skuszę się – długowłosy miał w tym swój cel – Zostawiłem tam bodajże moje dokumenty. Musiałbym się po nie przejść.

Nie dołączałem się do nich rozmowy. Siedziałem z rękoma położonymi na własnych kolanach i wysłuchiwałem planów odnośnie ludzi i tego co zrobią Armii demonów jak wpadną w ich ręce. Nie miałem jeszcze odwagi żeby zapytać się co to za Armia. Jeżeli wszystkie dzieci były tutaj, a ludzkość wyginęła... z drugiej jednak strony wciąż nawijają o ludziach. Musieli przeżyć i trzymać się dobrze skoro stawiają się wampirom. Jest szansa na to, że Yuu żyje ? Mógł trafić do nich... mógł zostać ocalony przez los.

  • Pora wracać do swoich obowiązków – dziewczynka odeszła od stołu w dobrym humorze – Mikaela idziesz ze mną. Mamy rozmowę do przeprowadzenia.
  • Tylko nie za głośno mi tam – Crowley pogroził im maluszkiem i poszedł w ślady dziewczyny – Nie zagłuszajcie innych odgłosów natury.
  • Niech Cie trafi demon ! - nie dała się za bardzo po raz kolejny wyprowadzić z równowagi choć krzyk mówił o czymś znacznie innym.
  • Masz klucz - położyłem go przed najgorszym jak dla mnie wampirem – Bez niego się tam nie dostaniesz.

Na więcej nie miałem jak sobie pozwolić. Zostałem pociągnięty do wyjścia już po raz drugi dzisiaj. Dalsze knucie planów nie należało do moim ulubionych zajęć. Musiałem być jedynie potulni i próbować nie działać na niekorzyść ludzi, więcej od mnie nie wyciągnie, ani nie zmusi... pilnowanie się i trzymanie pod kontrolą było najważniejsze, zaraz po uratowaniu Yuu. Do tego czasu mogę chronić ludzi, byle tylko on był bezpieczny, a po tym niech się zabijają nawzajem aż do ostatniej nogi. Nie zależy mi ani na ludziach ani na wampirach. Mi zależy tylko na moim Yuu.

~ Hikari

Długo na ziemi nie siedziałam. Jak już tu jestem to coś poczytam. Lepsze to niż siedzenie i rozmyślanie nad tym w jaki sposób utłukę Mike za jego bardzo miłą postawę względem nowej koleżanki. Usiadłam przy stole z pierwsza lepszą książką i czytałam po dwa trzy zdania po parę stron, tak bardzo mnie to wszystko interesowało. Odłożyłam ją zdegustowaną dalszą wizją czytania, nie miałam do tego odpowiedniego zapału. Nie to co inni których akurat musiało tutaj nie być. Podniosłam się na rękach i podeszłam do okna, było za wysoko żeby skakać... miałam malutenki lek wysokości. Nie przeszkadzał mi jednakże przy próbie ucieczki był jednak problemem. Patrzyłam na niebo, na to co przedstawia, uspokojenie się by mnie uratowało. Drzwi się otworzyły zaraz po tym jak postanowiłam jednak wyskoczyć przez okno. Wkurza spojrzałam na osobę wchodzącą do środka, miałam dziwną wizję iż to Mika po mnie wrócił. Miałam mordercze zapędy okiełznane po ujrzeniu wampira, szlachcica. Najlepszego z najlepszych. Przełknęłam głośno śline, nie nie słyszał i nie widział tego jak się zamierzałam zachować, nie mógł.

  • Mika mówił o księżniczce zamkniętej w wieży – zerknął na nią – Jako dzielny rycerz przyszedłem ją uratować.
  • Pan Ferid... - skłoniłam się lekko z małymi rumieńcami na policzkach - Nie chciałam sprawiać kłopotu.
  • Jaki to kłopot ? Tak naprawdę przyszedłem po dokumenty. Ciebie ratuje z opałów przy okazji – minął ją i wziął ze stolika plik papierów – Krul Cie ukarała.
  • Za co znów ? - znów było dobrym słowem, co chwile zostaje przez nią karana za coś co było albo drobnostką albo nie moją sprawą. Wyprostowałam się dotknięta jego słowami, mógłby być milszy nie raz.
  • Za dogryzanie Mikaeli. Jej pupilka nie można lekceważyć – przejrzał czy wszystko się zgadza – On jest kluczem do spokoju.
  • Nie zrobiłam mu nic- nie miałam jak mu zrobić, nie znaliśmy się, a słowa które wypowiadałam na jego temat nie dochodziły do nikogo niezaufanego – jestem niewinna.
  • W jej oczach winach – odwrócił się plecami – Rób tak dalej, a będziesz skazana na lochy za ucieczkę – uniósł rękę do góry – Do zobaczenia złotko za jakiś czas ! - powiedział na odchodne i zniknął za drzwiami których już nie zamykał.

Wyrusze na patrol z nim i będę miała spokój. Muszę tylko zacząć się zachowywać inaczej. Blondyn miał swoje przywileje jako pupilek, a póki się z nim nie polubie nie będę miała jak poderwać mojego wybranka serca. Wyszłam z biblioteki niedługo po nim. Spróbuje się dowiedzieć czegoś więcej o Mice i może go ośmieszyć ? Krul by zapomniała o tym co ja robiłam i to jego by wyrzuciła ze swojej zaufanej grupki ludzi. Ewentualnie jego pierw poderwę by nie dawać żadnych złudzeń i dzięki temu Ferid będzie o mnie zazdrosny i po rzuceniu jednego zdobędę drugiego. Tak to będzie jeszcze lepszy pomysł. Idąc przed siebie miałam ułożony plan działania, jeżeli teraz nie wyjdzie będzie trzeba sobie darować.

  • Rene poczekaj – zawołałam go z uśmiechem na twarzy – Widziałeś może tego nowego pupila ? Potrzebuje z nim porozmawiać jak najszybciej.
  • Nie nie widziałem – utrzymywał spory dystans między nimi by uniknąć powtórki z rozrywki – Musisz kogoś innego zapytać.
  • Ja nie mam tyle czasu by się pytać każdego po kolei – stałam w miejscu załamana swoim brakiem szczęścia dzisiejszego dnia – Muszę z nim natychmiast porozmawiać.
  • Zobacz w jego komnacie, a teraz wybacz. Sam się spieszę – pokiwał głową by się pożegnać i odszedł bez dodatkowych słów.

Z ciekawości pójdę sprawdzić czy go tam znajdę. Jak nie poszukam w innym rejonie pałacu.

~ Yukari

Po otworzeniu oczu widziałam słabe światło docierające z ogniska i nic poza tym. Wychodząc na misje był dzień, a teraz zrobiła się noc ? Ile ja do licha byłam nieprzytomna. Uniosłam się przez co marynarka od munduru zsunęła się z mojego ciała, nie należała do mnie. Odznaczenia na niej wskazywały na innego właściciela. Usiadłam trzymając się za głowę, bolała mnie cholernie. Musiałam przywalić w nią kiedy upadałam na ziemie. Zerknęłam na swoją dłoń, była czysta, za to nowo powstałe strupki były wyczuwalne. Miałam zamiar się podnieść lecz nogi odmówiły mi współpracy i upadłam na pośladki cicho klnąc z bólu.

  • Odpoczywaj – Guren siedział niedaleko – Mocno oberwałaś od szlachcica za nim walka na dobre się rozpoczeła.
  • Co z nim ? - nic więcej mnie nie interesowało - Co zresztą grupy ? Żyją ? - tak wiem za duży pytań jak na chwile przed przebudzeniem
  • Szlachcic uciekł, a oni musieli wrócić do bazy. Nie słyszałem żadnych krzyków idąc z Tobą bliżej miejsca spotkania dopóki się nie ściemniło – westchnął cicho – Z samego rana wrócimy z powrotem do bazy.
  • Jesteś ranny – zdziwiło mnie czemu trzyma się za bok, dopiero po chwili doszło do mnie co mogło się stać – Pomogę Ci.

Okej, nienawidziłam co... nie nie przepadałam za nim. Tylko on mógł mnie tam zostawić na pastwę losu i wrócić sam, a mimo to zabrał ze sobą i otoczył swoją opieką, nie mogłam się wypiąć teraz na niego. Kulając się na kolanach dotarłam do mężczyzny i przyglądałam się ranie dalej zasłanianej dłonią. Nie krwawiła może za mocno lecz krwawiła i gdyby ją tak zostawić nie dożyłby porannego powrotu do bazy.

  • Daj mi to zrobić – upierałam się – Nie bądź uparty jak osioł bo powiem Shinyi że to Ty zjadłeś jego tosty ostatnio.
  • To już cios poniżej pasa Yukari – zaśmiał się pod nosem i odsłonił ranę – Nie jest duża, nie potrzebuje opieki medycznej.
  • Właśnie widzę – mężczyźni muszą być tacy sami. Nie dadzą sobie pomóc w żaden sposób. Unoszą się tylko honorem.

Pchnęłam go delikatnie by się położył po czym podwinęłam koszulę na tyle by mi nie przeszkadzała. Może i ogromna nie była, ale dalej należała do tych dużych. Zdjęłam z siebie pierw marynarkę, a potem koszulę i narzuciłam mundur z powrotem zapinając guziki. Musiało tyle wystarczyć do powrotu. Rozerwałam ją na długie części i musiałam go pociągnąć żeby usiadł w miarę wyprostowany. Owijałam go tymi pasmami ciasno skupiając się na ranie. Światło ogniska nie dawało zbyt dużej widoczności. Kiedy skończyłam upewniłam się parę razy czy nie przecieknie za szybko i czy będzie się trzymać. Wróciłam po jego rzecz i oddałam mu. Jemu się bardziej przyda ciepło niż mi.

  • Po powrocie będą musieli Ci to zaszyć – zakrwawione ręce wytarłam o własną spódniczkę i znalazłam się bliżej ognia – Do tego czasu to musi wystarczyć.
  • Wystarczyło by i bez tego – chcąc nie chcąc dosiadł się do niej – Dziękuje za pomoc.
  • To ja dziękuje za uratowanie życia.

Byłam jego dłużniczką od tego momentu, wiadomo może sobie pomyśleć iż robienie za pielęgniarkę było spłaceniem długu. Przypomnę mu się jeszcze parę razy. Do wschodu słońca byliśmy skazani na siebie, a potem nasze drogi się rozejdą dopóki nie znajdzie się kolejny powód abyśmy wyruszyli gdzieś razem i albo z jego drużyną albo znów z tymi młodymi. Patrzyłam w ogień jak iskierki uciekały na każdą stronę ze skupieniem. Rozmowa się urwała po podziękowaniach. Zerkałam co jakiś czas na niego by sprawdzić czy żyje i czy nie zasnął na siedząco. To był ciężki dzień i straszne wymęczający.

  • Prześpij się. Potrzymam pierwszą wartę – zaproponowałam – Spałam przed Tobą i czuje się wypoczęta na tyle by pilnować.
  • Nie zaufam komuś kto oberwał w głowę od wampira i stracił przytomność. Wybacz – odparł cicho, ledwie słyszalnie.
  • Całej nocy nie przetrzymasz, a nawet jeśli dasz radę to powrót do bazy będzie cięższy niż Ci się wydaje. Ja Ciebie nie uniosę – próby skończyłyby się bardzo, ale to bardzo zle. Lepiej nie próbować się do tego zabierać.
  • Daleko nie mamy. Kilometr, może nieco mniej. Chodzenie po nocy jest niebezpieczne i dlatego zostaliśmy tutaj - nie musiał się jej tłumaczyć, on chciał się wyjaśnić czemu do tego doszło.
  • To nie zmienia faktu, że możesz nie dać rady – podpułkownik jest dość specyficzny jeśli chodzi o zaufanie do innych – Będę budzić od razu jak usłyszę kogoś albo coś.
  • Nie ma mowy – starał się być cicho niczym mysz pod miotłą żeby nie zwracać bardziej uwagi. Ogień był konieczny, noce bywają zimne.

Nie kontynuowałam dalszej rozmowy na ten temat. Skuliłam się przy ognisku myśląc nad kolejnym. Po przez rozmowę szybciej minę nam noc skoro nie zamierza iść spać. Mi ból głowy przeszkadzał w zaśnięciu. Był nie do wytrzymania. Wzięłabym parę tabletek przeciwbólowych jakbym miała je przy sobie i jemu bym odstąpiła. Nie oszuka mnie, rana musiała go podobnie boleć. Honor mu się nie pozwala przyznać.

  • Na drugi raz mnie tam zostaw i ratuj siebie – parę godzin temu życzył mi śmierci – Jesteś ważniejszy dla Armii ode mnie.
  • Każdy posiadający demoniczny oręż jest ważny dla Armii tak samo. Stopnie nie mają tu nic do rzeczy ani ogólna pozycja – rozglądał się na czymś co mógłby wrzuci do ogniska żeby je podtrzymać znacznie dłużej.
  • Wypadek przy pracy w raporcie – aż tak bardzo mi nie zależało na życiu jeśli będzie wyglądać w ten sposób. Nie zamierzam żyć według jakiś zasad wytoczonych przez górę. Sam szczyt dowództwa.
  • Shinya by mnie zamordował na miejscu. Jesteś dla niego ważna – miał o tym nie mówić na prośbę przyjaciela – Bliska przyjaciółka.
  • On za przyjaciół ma tylko tosty i dzem – nie powstrzymałam cichego śmiechu – Reszta są dodatkami.
  • Tosty to tosty – pokręcił głową na boki.


Jakieś dwie godziny pózniej tak jak sądziłam Guren odleciał. Musiał mi zaufać czy tego chciał czy też nie. Okryłam go jego marynarką i przeszłam na kolanach bliżej wyjścia z budynku w jakim się znajdowaliśmy. To było jedyne wejście do środka i za razem jedyne zródło dostania się do nas. Innej drogi nie było. Siedziałam rozglądając się co parę minut. Wspomnienie o Hiragim spowodowało że zaczęłam bardziej nad wszystkim myśleć. Shinya płakałby za każdym przyjacielem, każdy kto należał do jego tost klubu był ważny. Nie było nikogo ponad resztę. Powiedziałby o tym i ba podzieliłby się z taką osobom swoimi tostami. Normalnie tego nie robi. Jego tościki.

  • Śpisz ?
Pytałam cyklicznie sprawdzając czy się obudził czy nie.

~ Shinya

Powrót do bazy i tłumaczenie się z sytuacji przed braciszkiem Kureto było trudne. Pogodzenie się z tym co się stało było zbyt wymagające. Na poszukiwania mogliśmy wyruszyć dopiero rano, co mogło być zgubne dla nich. Jako, że nie mogłem w nocy spać wynurzyłem się ze swojego pokoju. Dopadłem chłopaków od warty i korzystając ze swojej pozycji dołączyłem do wartowników na dzisiejszą noc. Yuu i Kimizuki pierwsi odpadli przy oczekiwaniu na powrót Gurena i Yukari, a tak się deklarowali, że będą do końca czekać. Na placu boju zostałem z Mistubą i Yoichim. Shinoa miała lepsze rzeczy do roboty czyli najpewniej poszła spać lub spisywać raport misyjny na pierw z zarysów podawanych jak jeszcze z nami siedziała.

  • Panie Shinya – zaczął Yoichi – Zwykłe wampiry by ich nie zatrzymały na tak długo.
  • Wzmianki o silniejszych osobnikach nie dostaliśmy – Mitsuba nie dowierzała w to co słyszy od towarzysza z drużyny.
  • Jak wrócą zapytamy się co się z nimi działo przez ten czas – miałem głęboką wiarę w ich szybki i cały powrót. Tosty czekały na zrobienie specjalnie dla nich. Marnowanie ich było grzechem, zrezygnowałem z nich dla zaginionych. Powinni się pośpieszyć z powrotem do domu.
  • Rozdzielenie się było złym pomysłem – szepnął ze spuszczoną głową – Pan nie miał racji z dobrym pomysłem...
  • Wy decydowaliście o tym co robicie i co uważacie za słuszne – taka była prawda, nie mogliśmy się wpierniczać w ich decyzje. Nie na tym ponoć polegała misja. Byłby Guren to bym się podpytał od czego zależało poprawne wykonanie i nie przeszkadzanie im w dążeniu do tego.

Młodzi jeszcze ze sobą rozmawiali. Jednakże usnęli mi jak pozostali. Shinoa również się nie pojawiała więc musiała usnąć. Choć Kimizuki się budził i siedział ze mną parę minut i znów usypiał. I takie towarzystwo było cenne. Myślałem, że będą mieli gdzieś czekanie na przełożonego i jego towarzyszkę. Ta noc powinna ich do siebie przekonać na tyle by się więcej ze sobą nie kłócili i nie robili dziwnych rzeczy względem siebie.

~ Ferid


  • Crowley wez zamilcz na ten temat. Słyszałeś Krul nie wolno nam – zaśmiałem się na same wspomnienie o tym zakazie – Nie możesz ruszać ludzi. Nie łam danego słowa.
  • Czy ja badam ? Ja porządkuje dokumentacje – pokazał mu jeden z dokumentów – My palcem nie kiwamy w tych badaniach.
  • Badamy wampiry na różne sposoby – spojrzałem na nasze króliki doświadczalne – Wiele przezyły te okazji degeneracji i kompletnego zniszczenia.
  • Nasz współpracownik nie narzeka na okazy i wyniki badań - odłożył dokument i wziął następny – Hikari nie czytała tego ? Masz pewność ?
  • Wyglądała na naprawdę zdziwioną kiedy powiedziałem o nich. Musiała ich nie widzieć – miałem opracowane co bym zrobił z nią jakby jednak czytała cokolwiek co leżało na kupce moich dokumentów.
  • Miejmy nadzieje.
  • Wykorzystam ją jeszcze do swoich celów zobaczysz – kolejna fala śmiechu mnie dopadła – Przyda mi się taka naiwna dziewczynka jak ona.
  • Podzielisz się ? - zainteresował się tematyką dziewczyny – Sam nie będziesz się rozkoszował takim świetnym okazem.
  • Jasna sprawa przyjacielu – uśmiechnąłem się i wróciłem do opracowywania kolejnych badań.

niedziela, 29 października 2017

Noc I ~ A więc to tak



~ Hikari


Wampirza szlachta była, jakby to ująć... strasznie drętwa. Nie z każdym dało się porozmawiać. Trzeba było się specjalnie wysilać żeby z niektórymi w ogóle zamienić słówko. Mieli się za lepszych z racji swojego sporego wieku. Do pewnego czasu byłam najmłodsza i wcale nie traktowali mnie jako gorszej, było przeciwnie. Traktowali z należytym szacunkiem. W ich oczach musiałam być ważna. Nawet jakby miało byś inaczej po swojej stronie mam ciekawe osobniki, oni na pewno pomogliby mi się wybić z plebsu do którego by mnie zapisywali.

Dzisiaj miała miejsce kolacja. Wyjątkowa kolacja, sama Krul ja urządzała na część swojego nowego pupilka Mikaeli. Widziałam go parę razy z daleka i moim skromnym zdaniem nie wyróżniał się niczym pośród inne wampiry. Był taki sam jak my, nie licząc oczu. Ten błękit psuł cały zamysł jego wampirzej natury.

Za nim jednak do kolacji doszło trzeba było wszystko przygotować. Mi jako gościowi nie można było się mieszać jednakże miałam na głowie wybranie dla siebie ubioru. Z tuzinem sukienek znalazłam się w komnacie Rene. Facet najlepiej będzie wiedział co ma ubrać by się spodobać innym. Słyszałam, ze Ferid również ma zaszczycić nas swoją obecnością. Podrywając jego zyskałabym jeszcze więcej niż mam.

  • Wszystkie są białe – skomentował chłopak – Jedne bardziej od drugiej. W czym masz taki poważny problem ?
  • Nie wiem jaki krój wybrać – miałam je wszystkie rozłożone na jego łóżku, dobrze że śpi na takim dużym, za nim bym nie rozłożyła bieli na podłodze po której chodzi się buciorami – Ty się znasz na tym lepiej.
  • Planujesz się wystroić bo ? - owszem chciał pomóc lecz jeszcze bardzie chciał się dowiedzieć dlaczego akurat on ma jej pomagać a nie jakaś dziewczyna. Dużo ich się kręciło po pałacu.
  • Bo istnieje facet któremu pragnę zabrać serce – szepnęłam z szerokim uśmiechem – Nie Mikaela to nie jest.
  • Nie spodobałby Ci się – mieli ze sobą wiele wspólnego od samego początku i wiedział co mówi – Jest taki inny...
  • Nie słyszałeś, że dziewczyny to przyciąga ? - zasmiałam się biorąc najbardziej rzucającą się suknie w dłonie, była tak prosta, że aż chciało się założyć – Może ta byłaby dobra... nie odsłania za dużo.
  • Zostaw Mike w spokoju – zerknął na odczepnego na ciuch – Musisz go przymierzyć żebym mógł ocenić czy dobrze w nim wyglądasz.
  • To trzymaj – oddałam mu i sięgałam do zamka . Po chwili zauważyłam jak się na mnie patrzy – No co ? Nie widziałeś kobiety w bieliznie ?
  • Nie skomentuje... - odwrócił glowę dla własnego bezpieczeństwa – Powiedz mi jak się przebierzesz – dla dodania efektu zamknął dodatkowo oczy – Chciałbym nie przegapić tego momentu.

Stałam milcząc wziąć w bieliznie po tym jak zdjęłam ciuchy i odłożyłam je na bok. Serio ? Dorosły będzie zachowywał się w ten sposób ? Wzięłam od niego swoją własność i po cichu odłożyłam na bok. Podeszłam do niego i chwyciłam za dłoń i położyłam na swoje talii, nie zareagował w żaden sposób. Musiał myśleć iż jeszcze nie może się spojrzeć. Nakierowałam głowę w swoim kierunku. Będzie miał niezły widok jak się skusi otworzyć oczka. Próbowałam się nie uśmiechać, ale było to ode mnie silniejsze i pozwoliłam sobie na nie wielki uśmiech dodający mi uroku. Brakowało tylko tutaj wejścia kogoś... jakbym miała jak to bym zawołała kogokolwiek. Krzyk zepsułby całą zabawę i muszę liczyć na szczęście w pechu patrząc na strony po której się można opowiedzieć. Przedłużałam chwile najbardziej tak długo jak tylko mogłam. Musi być strasznie naiwny ten mój koleżka.

  • Możesz otworzyć oczy – szepnęłam.

Po tym jak je otworzył i się przeraził próbował się wycofać lecz ja złapałam go za rękę i przyciągnęłam bliżej siebie. Niestety stawiał opór przez co oboje się wywaliliśmy. Miałam ten przywilej górny... nie ucieknie mi wstydzioszek teraz. Usiadłam sobie na jego podbrzuszu czując się jak wygrany maratonu.

  • I co teraz powiesz ? - zapytałam z dużym rozbawieniem – Nie chciałeś spojrzeć z daleka to masz teraz z bliska.
  • Zejdz ze mnie... to dziwnie wygląda... - bronił się jak tylko może – Nie będę używał siły by Cie zwalić z siebie...
  • Jesteś zbyt porządny jak na wampiry tutaj – uniosłam biodra ku górze i opierając się na dłoniach wisiałam nad nim – Musisz się bardziej rozszaleć póki masz okazje.
  • Wole inne okazje – sparaliżowany leżał i czekał na jej łaskę – Na bardziej przyzwoitsze okazje z wampirzycą...
  • Jednak wolisz kobiety – już myślałam po jego zachowaniu że jest inaczej – Jesteś z tym co wolą kobiety i tego nie okazują.
  • Nie mam takiej potrzeby... - plątał mu się język przy każdym kolejnym wypowiedzianym słowie.

Był uroczony gdy się tak denerwował. Pochyliłam się aby ucałować go w policzek i zeszłam. Niech sobie pożyje jeszcze jakiś czas, za nim po raz kolejny go nie dopadnę. Sięgnęłam po sukienkę i ubrałam ją na siebie. Czułam się w niej dobrze co dawało jasny sygnał iż mogę w niej iść. Przejrzałam się jeszcze w lustrze przymocowanym do drzwi szafy czekając aż Rene wstanie z ziemi.

  • Mogę w tym iść ? - wiem... bardzo go dzisiaj męczę. Bardziej niż tydzień temu podczas zakupów. Ciężki ten jego żywot się stał.
  • Tak – mało kontaktował a mimo to uważał na swoje słowa – Możesz w tym iść. Pasuje Ci bardzo ta sukienka.
  • Zwykłe tak wystarczyło – jejku mogłabym z nim tak cały wieczór spędzić – Nie musiałeś więcej dodawać – pora było się z nim pożegnać – Nie bierz tego co zrobiłam do siebie dobrze ?
  • Jasne to nic takiego – będzie to przez najbliższe tygodnie pamiętał, to jest pewne – Zwykła zabawa...
  • Świętnie – klasnęłam z zachwytu – Pózniej po nie przyjdę. Jak będą przeszkadzać to możesz je na krzesło odłożyć byle nie na ziemie.

Pokiwał głową więc mogłam wyjść. Miałam jeszcze inne rzeczy do zrobienia, musiałam wyglądać genialne aby Ferid na mnie spojrzał... no nie było innej opcji. Wyszłam od przyjaciela kierując się z powrotem do swojej komnaty która znajdowała się na końcu korytarza. Mogłam zabrać je ze sobą, ale po co się teraz męczyć ? Nie było po co.

  • Będzie dobrze... tak jak tego chcesz.

Mówiłam coś takiego do siebie co jakiś czas by był pewnym swojej pozycji i pewności siebie. Ferid był wolny i założę iż czeka na kogoś takiego jak ja. Przy mnie się nudzić nie będzie, Rene mu to potwierdzi paroma argumentami chociażby tym co się stało sprzed chwilą. Biedaczek kompletnie nie wiedział jak ma się zachować... prawiczek jak nic mi się trafił ! Poszukam mu kogoś przy okazji

~ Yukari

Sama nie wiem jak dużo czasu minęło odkąd dostałam pozwolenie od zespołu medycznego na czynną służbę wojskową. Naczelny zespołu nie był do końca przekonany lecz niejaki ród Hiragii nalegał z góry na to by pozwolili mi dołączyć do Armii oraz przejść test na demoniczny oręż. Na całe szczęście obyło się bez żadnych problemów i mogłam w spokoju wykonywać rozkazy, jedynie czego nie wolno było mi robić to korzystać z moim dwóch katan naraz. Ponoć było to bardziej niebezpieczne dla innych niż dla mnie, a w Armii chodzi o pracę zespołową. Moim największym problemem nie była trwała utrata pamięci, pamiętam zaledwie wydarzenia sprzed sześciu lat wstecz, a fakt iż nie mogłam znalezc sobie drużyny. To znaczy to mnie nigdzie nie chcieli przed tą właśnie broń. Wykonywałam zadania powierzone prosto od Generała Dywizji albo samego Marszałka w osamotnieniu. Dzisiaj miało się to zmienić, miałam po raz pierwszy z swoim wojskowym życiu pomóc nowo powstałej grupie wykonać gładko misje i wrócić z do bazy. Wydawało się proste.. gorzej za pewne będzie dogadania z nimi.

Przyszłam na wskazane miejsce dokładnie o trzydzieści minut za szybko. Miałam tą głupią tendencje to przychodzenia za szybko i czekania jak głupia na odpowiednią godzinę spotkania. Usiadłam na kamienny schodach ze spuszczoną głową, jeżeli bym sobie poszła mogłabym się spóznić. Tego próbuje uniknąć za wszelką cene. To byłby po prostu wstyd spóznić się na pierwsze spotkanie.

  • Głowa do góry. Jeszcze zdążysz się załamać – uśmiechnął się przyjacielsko – Nie trać teraz czasu na smutki.
  • Shinya co Ty tutaj robisz ? - zapytałam unosząc głowę – Też przydzielili Cie do misji z młodymi ?

Shinye poznałam na samym początku mojej tak zwanej kariery tutaj. Nie wiem czy z litości, rozkazu czy z własnej chęci się ze mną przyjaznił. Spędzaliśmy ze sobą dość sporo czasu jak z innymi jego znajomymi który po jakimś czasie stali się również i moim dobrymi przyjaciółmi. Jednakże najlepszy kontakt i tak miałam z Hiragim.

  • Przechodziłem obok unikając porannego treningu w rozkazu Kureto – odparł ze spokojem – Nie mogę trenować z pustym brzuszkiem... a śniadanie dopiero za godzinę – był oburzony z tego powodu.
  • Im pózniej zjedzone wymarzone śniadanie tym lepiej smakuje – chciałabym mieć takie problemy jakie ma on, wydaje się jakby nie miał nic innego na głowie niż brak śniadania przed treningiem – Wiesz co to za młodzi mają mieć misję ?
  • Ja mam wiedzieć ? - zrobił zdziwioną minę – Nie wiedziałem o żadnej misji. Na ostatnim spotkaniu mnie nie było. Tam musieli o tym rozmawiać ze szczegółami. Pytaj Gurena, on był.
  • Będzie ostatnią osobom którą zapytam – nie to, że go nie lubiłam. My jakoś nie umieliśmy znalezc wspólnego języka. Przebywanie w jego obecności było krępujące, miałam związane ręce za każdym razem kiedy przyszło mi być wraz z nim – Będzie to dla mnie niespodzianka.
  • Niespodzianki są fajne i ta... - urwał słysząc znajomy głos za sobą, odwrócił głowę by zobaczy kto idzie – Ty mendo, wspomnieliśmy o Tobie i przyszedłeś. Masz jakiś radar w głowie ?
  • Nie taki jak Ty Pajacu – Guren zatrzymał się obok przyjaciela – Generał nie wspominał o dopisaniu Ciebie do listy pomocników. Musiałem przespać tą wzmiankę...
  • Właściwie miałem przyznać się dopiero podczas przyjścia tamtych – skłamał – No wiesz dla lepszego efektu. Im więcej osób tym lepiej dla powodzenia misji. Czyż nie ?

Nie wtrącałam się w ich rozmowę. Zastanawiało mnie czy faktycznie Shinya z nami pójdzie i miałam cichą nadzieje, że tak się właśnie stanie. Owszem miała być jeszcze ta grupka lecz jak to wiadomo od zawsze. Starsi będą trzymać się razem, a mi nie uśmiechało się być z podpułkownikiem dłużej niż 5 minut w jednym miejscu. Lepiej byłoby samemu ją wykonać, nie mecząc się przy tym tak mocno psychicznie jak w jego towarzystwie. Westchnęłam cicho na same wyobrażenie sobie tego.

Chłopcy rozmawiali na przeróżne tematy, przestałam śledzić ich rozmowę po tym jak zeszła na temat wydziału tostów na wojskowej stołówce. Według jednej strony było ich za mało z kolei druga twierdziła o ich przesycie i marnowaniu chleba. Najprawdziwsi przyjaciele, będą się kłócić na każdy temat prawie zabijając. A jak przyjdzie co do czego jeden za drugiego wskoczy w ogień. Podniosłam się z miejsca i ustawiłam obok jaśniejszego po tym jak zauważyłam idących młodych w naszym kierunku. Bać się nie bałam, co mogło by bardziej pójść nie tak od tego co już jest ? Praktycznie nic.

  • Guren ! - czarnowłosy rzucil się prosto na podpułkownika. Nie minęło dziesięć sekund a leżał na ziemi niedaleko jego stóp.
  • Uspokój się dzieciaku – pokręcił głową na boki – Nie jesteśmy w przedszkolu byś się tak zachowywał.
  • Przepraszam za niego – Shinoa odciągnęła swego towarzysza i zmusiła uderzeniem w plecy by stanął w szeregu jak reszta – Zerwał się ze smyczy.
  • Nie jestem psem ! - zaprotestował podniesionym tonem głosu – Nie porównuj mnie do psa ! Nie jestem nim... - powtórzył.
  • Zamknij się szczeniaku – Guren dziś wyjątkowo nie miał cierpliwości – Rozkazy z góry wymagają dyscyplinarnego zachowania, a Wy co robicie ?!
  • To jego wina – Kimizuki wskazał na Yuu – On się drze niczym czterolatek na placu zabaw któremu zabrano zabawkę.

Obserwowałam jak ciemnowłosy obrywa po kolei od swojej drużyny żeby się przymknął i dał przemówić podpułkownikowi. Misja musiała nie być poważna, jedna z tych lekkich przygotowująca młodzież to o wiele trudniejszych zadań w przyszłości. Nie zazdroszcze im przechodzenia przez te wszystkie etapy trudności by osiągnąć ten na którym im najbardziej zależy. Jak każdemu innemu w sumie. Są tacy sami jak cała reszta Armii z malutkimi widocznymi niedaleko wyjątkami.

  • Wyjdziecie za mury. Tak zwane mury. Do zlikwidowania jest grupa licząca mniej więcej pięć wampirów. Powodzenie misji zależy od Waszego zgrania – starał się mówić spokojnie pomimo poprzednich wydarzeń – Wyruszamy za godzinę. Jakieś pytania ?
  • Kto z nami idzie ? - zapytał nieśmiało Yoichi trzymający się najbardziej z tyłu jak to tylko było możliwe – Powiedział Pan wyruszamy... - inaczej nie wiedział jak mógłby zapytać o dwójkę stojącą obok.
  • Generał Brygady Shinya oraz Pułkownik Yukari oraz ja – patrzył się na nich jak na jakiś debili nie umiejących logicznie myśleć – Będziemy obok jako opiekunowie. W momencie nie poradzenia sobie z zadaniem wkroczymy od razu. Żadna osoba nie może podczas dzisiejszego zadania stracić życia jasne ?

Pułkownik ? Przecież byłam zaledwie sierżantem i to jeszcze z wymuszonym awansem przez Generała. Za moimi plecami raczej nie podnieśli by mi stopnia o tak wysoko albo po prostu postanowił skłamać żebym nie wyszła blado przy nich. Miło z jego strony... i tak będzie musiała się dopytać dlaczego powiedział coś co może nie jest do końca prawdą. Grupka pokiwała głowami i rozeszli się. Musieli być bardzo zestresowani, mieli dużo energii jak pokazali na początku, a teraz ani słowa nie umieli z siebie wyrzucić. Pierwsza oficjalna misja w drużynach potrafi być najtrudniejsza.

  ~ Hikari

Sala balowa zamieniła się w jadalnie. Okrągły stół był zastawiony najlepszymi pysznoścami oraz jedną z lepszych krwi. Nie mogło się bez niej obyć. Wszyscy siedzieliśmy przy stole, moje serduszko zabiło mocniej kiedy Ferid usiadł obok z kolei Crowley który również został zaproszony siedział po drugiej stronie. Naprzeciwko miałam Mike i Krul. Atmosfera do najlepszych nie zależała...

  • Nie często jemy oficjalną kolacje – odparł Crowley – Nigdy tego nie robimy bez powodu. Cóż tym razem się wydarzyło ?
  • Mika do nas dołączył – fioletowowłosy był lepiej doinformowany od swojego przyjaciela – Stał się jednym z nas.
  • Musimy zająć się sprawami ludzi – Krul unikała tematu jej nowego pupilka na początku – Zaczynają działać mi na nerwy.
  • Zabijmy ich wszystkich z zaskoczenia – uśmiechnął się – Nie będą mieli czasu na przegrupowanie się i wymyślenia planu.
  • Albo będą przygotowani – westchnęła – Ludzie są obrzydliwe podejrzliwi ostatnio. To wszystko przez ostatnią nieudaną akcje.
  • Od początku wiedziałem, że wysyłanie jej zgrai nic nam nie da – Ferid był mniej zainteresowany rozmową lecz odzywał się by wyrazić swoją opinie – Mogliśmy wysłać kogoś lepszego.
  • Zabijemy ich wszystkich niedługo – wzięła kieliszek napełniony krwią do dłoni – Znajdziemy sposób na szczury panoszące się po naszym domu – upiła łyk – Prawda Mika ?
  • Przepraszam na moment – kiwnął głowę i odsunął krzesło. Wstał kierując się do wyjścia z sali.

Szybko odpuścił siedzenia z nami. Nie wróci, nie ma szans by wrócił przed końcem. Nagle poczułam kopnięcie i skupiony na swojej osobie wzrok. Tak to był znak bym poszła za nim i go sprowadziła z powrotem. Niechetnie wstałam jednak próbowałam przy okazji pokazać się z lepsze strony memu przystojniakowi i ruszyłam za blondynem. Sprawia więcej problemów niż można było to sobie wyobrazić.

  • Skąd macie badania ludzi ? - Tepes przybrała grozną minę – Co ja mówiłam na temat badania ich ? Oni nie są do tego przeznaczeni.
  • Dzięki temu poznamy ich naturę jeszcze bardziej – Crowley wziął wszystko na siebie – O to nam chodzi. Poznać ich dogłębnie po czym uderzyć w najczulszy punkt z możliwych do wyboru.
  • Nie możecie tego robić – powstrzymywała się od krzyku – Nie na tym polega plan wytępienia ludzi co do jednego.
  • Zmieńmy zasady gry na naszą korzyść – uśmiechnął się dla załagodzenia sytuacji – Nikt nie zauważy tego co robimy.
  • Nie mogę się na to zgodzić – co raz bardziej podnosi jej ciśnienie – Ferid, a Ty nic nie powiesz ? Na pewno jesteś współzałożycielem tego spisku. Wypowiedz się zgodnie z prawdą.
  • Jestem za badaniem na ludziach. Skoro oni prowadzą badania na naszych kolegach i koleżankach my również możemy. Złapiemy któregoż żołnierzyka i na nim przeprowadzimy najlepsze badania tak dla własnej niezaspokojonej wiedzy. Zbudujemy broń przeciwko nim i załatwimy za nim reszta wampirzej szlachty z innych rejonów się zorientuje co zrobiliśmy dla wygranej.
  • Nie zgadzam się ! - tym razem krzyknęła – Macie natychmiast zaprzestać swoich działań w tym kierunku.

~ Yukari

Wróciłam na schody, przeżyłam na nich oczekiwanie na przyjście reszty to i teraz przeżyje bez problemu. Shinya również się oddalił, wydaje mi się iż poszedł coś zjeść żeby nie marudzić po drodze... gdzie my idziemy ? Tego nie raczył powiedzieć. Nie przekazał im najważniejszego, lokalizacji... czyżby w ten sposób ich testował ? To całkiem do niego podobne. Odpływałam ponownie do krainy myśli i prawie mi się udało gdyby on nie dosiadł się obok. Naprawdę nie miał nic lepszego do roboty tylko przeszkadzanie mojej osobie ? Zlituj się chociaż raz nad swoim podwładnym...

  • Kureto żałował Twojego odmówienia przyjścia na spotkanie – zaczął przyjaznie – Miał Ci do przekazania parę informacji.
  • Nie pasowałam tam – odpowiedziała krótko lecz właściwie, co miałabym tam niby szukać ? Nawet zaproszenie nie dałoby mi tego co bym w tym momencie potrzebowała najbardziej... nic by mi to nie dało.
  • Kazał mi przekazać – przeczesał dłonią włosy – Jak się domyślasz awans dostałaś na samym początku. Chciał żebyś mogła lepiej dopasować się do elity – dziwnie było mu przekazywać cokolwiek.
  • Tak się dostaje coś za nic – mogłam przyjść, odmówiłabym i miałabym święty spokój... na drugi raz dokładnie przemyśle to co robię ze zgodami i nie tylko – Dlatego mam iść z Wami za mur ?
  • Po części tak. Chciał żebyś nauczyła się pracy w zespole patrząc na tych co dopiero przystępują do nauki w takim składzie – zerknął na nią – I chciał byś dogadywała się ze starszymi lepiej.
  • To Shinya nie wystarczy ? - mogłam mieć lepszego w oczach Kureto przyjaciela. Nie chciałam go zamieniać na nikogo innego, pasował mi i dogadywaliśmy się świetnie – Wyczuwam jakąś aluzje do Ciebie Guren...
  • Nikt nie każe nam się przyjaźnić. Osobiście mam lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie kolejnego żółtodzioba... - miał wrażenie iż ta rozmowa wcale się za dobrze nie skończy gdy zejdą na niewłaściwą stronę.
  • Świętnie się rozumiemy pod tym względem – wstałam ze schodów – Obym nigdy więcej nie musiała wyruszać z Tobą gdziekolwiek... to musi być jedyny raz – wiele kobiet by się wydarło na mnie za to. Jak to można odrzucać jego towarzystwo ? To jest nie do pomyślenia. Miałam to gdzieś...
  • Zginiesz szybciej niż myślisz z takim nastawieniem – uniósl nieco głowę – Zależy Ci na śmierci aż tak bardzo ? Oddaj się wampirom skoro nie chcesz żyć. Oszczędzisz kłopotów Armii.
  • Hej Wy już się kłócicie ? - Hiragi wcale nie był zaskoczony – Możecie czasem udawać pogodzonych ? Ciężko będzie z Wami pracować...
  • Nie moja wina, że jej coś nie pasuje za każdym razem – wzruszył ramionami – Powinieneś się do tego przyzwyczaić.
  • Ja tam jedynie widzę jak bardzo się kochacie – palną bez namysłu – Miłość kwitnie między Wami.
  • Po moim trupie Shinya...

Mało brakowało a bym mu przywaliła za to stwierdzenie. Mam kogoś kogo nienawidzę kochać bo tak ? Nie może go nie nienawidzę... nie przepadam, a jeżeli będzie tak dalej zostanę skazana na jego towarzystwo... naczelny medyków miał racje. Nie zaczynaj za szybko służby wojskowej... zle na tym wyjdziesz i będziesz żałować... właśnie doszło do mnie że miał racje i czemu nie posłuchałam.

~ Hikari

Strasznie szybko popyla Mikaela. Ledwo wyszłam z sali i jego straciłam z oczu. Szłam przed siebie , miał u mnie wielkiego minusa już. Nie mogłam przez niego kontynuować tego co sobie zaplanowałam na dzisiejszy wieczór. To było takie niesprawiedliwe... nie po to męczyłam Rene żeby poszło na marne.

Znalazłam go na drugim korytarzu przy schodach, nawet jeśli szedł do łazienki już dawno ją minął. Musiał uciekać przed siedzeniem w towarzystwie innych wampirów ze szlachty. Patrząc na jego ubiór również został do niej dołączony. Za nim zdołał zrobić krok na schody złapałam jego pelerynkę i zatrzymałam jednym szarpnięciem do tyłu, nie upadł lecz lepiej by było jakby jednak upadł. Zostałby na miejscu.

  • Krul chce Cie z powrotem – co innego miałam powiedzieć ? Nie przemyślałam słów skierowanych do niego by wrócił z powrotem...
  • Nie mam czasu – popatrzył na nią – Mam ważną rzecz do zrobienia – wydostał swoją pelerynkę z jej uścisku.
  • I dlatego uciekasz z kolacji ? - za kogo on się ma ? Ledwo co się pojawił i od razu pokazuje jaki jest bezczelny – Pózniej zrobisz to co musisz zrobić.
  • Nie mogę – pokręcił przecząco głową – Nie mogę tego przełożyć.
  • Dlaczego ? - zbyt zrozumiale to on nie mówi... oszczędza słowa tak jakby coś ukrywał albo zamierzał mnie zniechęcić swoimi odpowiedziami.
  • Nieważne...
  • Co ? Jak to nieważne ? - tylko spokojnie, nie będziesz rzucać się na nowego pupilka Krul. Nie możesz mu nic zrobić – W takim razie ide z Tobą – taki szantaż zawsze działa na innych.
  • To choć – skierował się ponownie po schodach i schodził w dół – Niedaleko idziemy.

I w tym momencie wyglądałam tak samo jak Rene... o co mu chodzi ? Z ciekawości pójdę zobaczyć i od razu wracam do sali z Miką czy bez Miki. Nie obchodzi mnie to co powiedzą jak wrócę bez niego lub jak wrócimy oboje po zbyt długim czasie nieobecności. Był małomówny co irytowało mnie niemiłosiernie. Szłam obok by ponownie go nie zgubić.

  • Długo nam to zajmie ? Nie chciałbyś widzieć mojego gniewu... - niech wie że ze mną nie ma żartów jak się zdenerwuje – Kolacja czeka na nasz powrót.
  • Nie.
  • Aha... to gdzie idziemy ? - może narzucony tok pytań zmusi go do odpowiedzi dłuższej od tych co udziela do tej pory.
  • Do biblioteki – nie uśmiechał się, nie okazywał żadnej emocji. Jego barwa głosu również była ich pozbawiona. Odpowiadał niczym robot zaprogramowany tylko na jeden program spośród wielu.

Odpuściłam dalsze zadawanie pytań. Kolejne mogłby mnie wyprowadzić z równowagi i zrobiłabym mu krzywdę. Jedną wielką krzywdę... biblioteka jest daleko tak więc w 40 minut powinniśmy się wyrobić. Kolacja będzie jeszcze trwała wtedy. Te oficjalne nie kończą się za szybko... raz siedzieliśmy prawie cztery godziny w bardzo dobrym towarzystwie.

  • Masz klucz do biblioteki ? - zapytał.
  • Nie mam – to ona jest zamknięta ? Otwarta na pewno jest – Nie potrzebujemy klucza.
  • Idziemy prosto do niej.
  • No tak – próba nawiązania rozmowy nie za bardzo mu wyszła jak widać...

~ Yukari

Po godzinie czekania wyruszyliśmy w drogę. Dalej nie wiedzieliśmy gdzie idziemy i nie kusiło mnie by podejść do Pana Podpułkownika i zapytać gdzie. Przesadził mówiąc to co mówiąc i nie będzie tak ja zawsze. Pokłócimy się i potem dojdziemy do porozumienia bo musimy, Shinya również dołożył swojego i niech któryś z nich pierwszy przeprosił, ja nie zamierzam znów pierwsza wyciągać ręki na zgodę. Z tego co zauważyłam tym razem nie zawiniłam tak bardzo jak dwójka najlepszych kumpli. Zakochać się... jakbym miała jeszcze w kim się zakochać to może bym skorzystała.

  • Wampiry są takie straszne – zaczęła Shinoa – Romansem bym nie pogardziła... zakazany związek ! Pasuje idealnie.
  • Żaden wampir by na Ciebie nie spojrzał – rzekła dumna ze swojej odpowiedzi Mitsuba – Byś musiała się bardzo postarać.
  • Ja mówiłam o sobie ? Nie nie – pokręciła paluszkiem na lewo i prawo – Mówiłam o naszych chłopcach. Oni mogliby wyrwać wampirzyce.
  • Tym bardziej nie mają szans – zaśmiała się – Widziałaś by jakieś dziewczyny się kręciły przy nich ? Nie mają powodzenia płci przeciwnej.
  • Zabiły by nas zanim by do czegoś doszło – wtrącił się Yuu – Wampiry nie są skore do wiązania się z ludzmi i na odwrót.
  • Znajdzie się taki lub taka co złamie zasady dla dobra swojego – nie odpuszczała – Znajdziemy takiego osobnika nawet i dzisiaj.

Również chciałam cokolwiek powiedzieć na ten temat tylko Guren mnie uprzedził. Pacnął je oraz Yuu i wrócił na swoje miejsce bez słowa. Jem musiało się nie spodobać to o czym mówią. Swoją drogę z tego co wiem chyba nie wolno było łączyć ras... mieszać ras. Zarówno dla ludzi jak i krwiopijców było to coś czego nie mogli osiągnąć. Nie wiadomo co by z tego wyszło, jaki podwrót by się narodził...

  • Za cicho tutaj... - zauważył Kimizuki – Nie wydaje Wam się to dziwne ?
  • Lepsze to od zamieszania – Yoichi był zadowolony z ciszy panującej dookoła nich – Im ciszej tym mniejsze zagrożenie ze strony wroga. Cieszmy się póki możemy.
  • Oni nie wiedzą o naszym przyjściu ? - Shinya postanowił się odrobinę z nimi zabawić – A co jeśli wiedzą i szykują pułapkę dla nowych worków z krwią ? Cisza nie zawsze jest dobra.
  • Musimy się rozdzielić i poszukać wroga.

Nikt nie protestował przez co podzielili się na dwuosobowe grupy i rozeszli każda w swoją stronę. Nie mieli za daleko odchodzić. Tak by krzyk był słyszalny i można było szybko im pomóc. Mój pechowy dzień ciągnął się dalej... szłam za Ichinoose. Hiragi poszedł wraz z Yoichim używając broni jako argument. Strzelcy muszą trzymać się razem. Zabije go jak wrócimy do pokoi. Nie zazna więcej smaku tostów w ustach. Śniadaniowy był jego ostatnim.

  • Milczeniem nie nauczymy się współpracować – zatrzymał się przez co dziewczyna na niego wpadła – Bez kontaktu będziemy zgubieni.
  • Żeby Cie jeszcze obchodziło co się ze mną stanie – nie mogłam zrozumieć go w żadnym stopniu... pierw mi dogryza żeby teraz mówić o współpracy jakby poprzedniej kłótni nie było w ogóle.
  • Poza bezpiecznym terytorium życie towarzyszy jest ważniejsze od swojego własnego. Kiedyś zrozumiesz co miałem takiego na myśli – dodał po czym wyruszył ponownie w drogę by nie odstawać od reszty grupek.
  • Może... - powiedziałam bardziej do siebie i dorównałam mu kroku chwile pózniej.