
~ Guren
Obudziłem się za nim słońce wyszło
zza linii horyzont co było dla mnie najlepszym rozwiązaniem.
Ognisko przestało się palić lecz bardzo szybko dostrzegłem moją
towarzyszkę siedzącą przy wejściu. Sama musiała ledwo dawać
rady, a uparcie siedziała zamiast nadzwyczajnie w świecie mnie
obudzić. Byłbym z tego powodu jeszcze bardziej szczęśliwszy. Nie
musiałem zbyt wiele czasu przeznaczać na sen, mogłem go nadrobić
przy jakiś spotkaniach albo lekcjach. Dalej mam klase na utrzymaniu
militarnym... mogliby sobie to podarować. Udałem się do niej z
jednym zamiarem, co na pierwszy rzut oka wcale nie był wcale taki
nieznany. Głupi by się domyślił o co mi chodziło.
- Moja warta – powiedział to prawie jak rozkaz – Idz się połóż na godzinkę albo dwie. Wciąż mam zegarek przy sobie.
- Nie śpisz już ? - straciła zainteresowanie ciągłym pytaniem stąd nie miała pojęcia o jego obudzeniu – Zgodzę się tylko dlatego, że boje się o nie dojście do bazy jeśli nie nie położe.
- Sen teraz Tobie dobrze zrobi – czekałem aż wreszcie sobie pójdzie – Musimy być w pełni sił – o ile to w ogóle możliwe patrząc na nasze obecne położenie.
- Do zobaczenia pózniej w takim razie – podniosła się i poszła położyć się tam gdzie spała poprzednio.
- Jasne do zobaczenia – pokiwałem głową na pożegnanie.
Poczekałem parę chwil za nim
usiadłem. Każdy gwałtowny ruch mógłby być zbyt podejrzany dla
tej małej wiedzmy. Nie działała mi tak bardzo na nerwy jak
dziewczyny typu Shinoa lecz i tak mogłem zrozumieć skąd Shinya
bierze siły by się z nią przyjaznić. Czasem wydawało mi się iż
ona go za tosty przekupuje. Innego wytłumaczenia raczej nie znajdę.
Kiedy słońce zaczęło się wychylać
zerkałem za siebie czy ona aby na pewno dalej śpi. Pokusiłem się
nawet o sprawdzenie jak mocno śpi. Zasnęła jak kamień i
podejrzewam iż przez kolejne godziny się nie ruszy, a jako, że
wygląda jak martwa to plus dla jej przetrwania. Ja nie miałem tyle
czasu. Nie chciałem jej budzić i moja rola tu się kończy.
Przetrwaliśmy noc więc mogę wrócić do bazy bez niej. Jakoś się
wyjaśnię Kureto jak będę musiał. Za nim odszedłem zdjąłem jej
prowizoryczny opatrunek i wyrzuciłem w miejsce w którym nikt nie
będzie szukał tego typu rzeczy. Upewniłem się po raz ostatni czy
śpi i wyszedłem z budynku. Nie powinna za bardzo na mnie za to
krzyczeć. Nic wielkiego nie robię.
Oddaliłem się na dość sporą
odległość od noclegowni. Po rozejrzeniu się na boki wyciągnąłem
z kieszeni malutką buteleczkę i pod słońcem sprawdziłem ile
płynu zostało w środku. Musiałem być ostrożny. Nikt nie mógł
zauważyć tego co właśnie robie. Otworzyłem ją i pewnie wypiłem
niewielką ilość jak za każdym razem. Głupia myślała, że taka
rana mnie pokona ? Ona jeszcze bardzo mało wie o życiu. Chociaż
jakby wiedziała o mnie więcej mogła stanowić zagrożenie które
musiałbym wyeliminować. Zbyt dużo problemów by narobiła i
pokrzyżowała wszystkie plany.
Idąc do bazy z rękami w kieszeni nie
zastanawiałem się nad tym co się z nią teraz stanie. Albo wróci
albo nie wróci. Do moim obowiązków należało coś innego. Dziś z
tego co wiem miałem wolne i na pewno nie przeznaczę wolnego dnia na
głupoty. Goshi albo Mito niech jej szukają jak zajdzie taka
potrzeba. Shinya również mógłby jej poszukać, tosty w
odpowiedniej ilości i poleci jako pierwszy na pole bitwy. A co ja
się przejmuje ? Na jej miejsce jest wiele chętnych. Jak nie ta to
będzie następna. Od śmierci jednej osoby liczba ludności wcale
nie zmaleje aż tak bardzo. Kobieta zdolna do rodzenia dzieci ?
Jasne... kto obecnie będzie myślał o zakładaniu rodziny kiedy nad
głową ciągle wisi niebezpieczeństwo ze strony wampirów. Kureto
jak zwykle gada za dużo i nie uważa swoich słów jako kompletnie
bezsensowne, a tak właśnie było. I jeszcze nie znalazł się niky
kto by mu to delikatnie wyjaśnił.
~ Hikari
Cały wieczór szukałam blondyna. Nic
mi z tego nie wyszło, ale nie poddałam się. Mam zamiar znalezc go
dzisiaj i zamienić z nim parę słów. Umówić się na coś albo po
prostu pokazać mu się z lepszej strony. Do Krul również nie
dotarłam, zdałam sobie sprawę z tego iż zgłaszanie każdego
wybryku byłoby głupie i jeszcze to mnie miałaby za gorszą niż
tych co to robią, swojego pupilka na pewno by nie nazwała kimś
gorszym. Naładowana nową pozytywną energią pokonywałam kolejne
metry korytarza. Ferida zdobędę na moich zasadach za jakiś czas,
wszystko ze spokojem i bez pośpiechu bo się zagubię po drodze tak
jak ostatnio to zrobiłam. W bibliotece straciłam nad sobą kontrole
przez co mogłam zapłacić wysoką cene. Na powtórkę mnie nie
stać, zrobiłam już za dużo złego.
Miałam dziś szczęście w
przeciwieństwie do dnia poprzedniego. Mikaela szedł z przeciwnej
strony. Nie mogłam wyczytać co mówiła jego twarz lecz to mnie nie
zniechęciło, mało tego ! Bardziej chciałam z nim porozmawiać.
Uśmiechałam się na samą myśl o tym co będzie za jakiś czas.
Rene nie był mi już do niczego potrzebny, zepsułby.. tak on by
zepsuł. Wczoraj zepsuł zabawę i dalej by wszystko psuł jakbym nie
zaprzestała korzystać z jego przyjacielskich usług pomocniczych.
Zatrzymałam się chwytając chłopaka by również się zatrzymał.
- Część Mika, jak tam dzień ? - nie miałam nic bardziej oryginalniejszego na rozpoczęcie rozmowy. No trudno.
- Tak jak wczoraj – odpowiedział krótko uwalniając się.
- To dużo daje do zrozumienia – jejku zapomniałam o tym jego mało konkretnym odpowiadaniu na pytania i wszelkie inne zaczepki – Kolacja wczoraj się nie udała.
- Udała – nie zrozumiał od razu o co jej chodzi. Myślał zupełnie o czym innym.
- Może i tak... - jeżeli wrócił do sali to jemu na pewno się udała kolacja, bez dwóch zdań miał udany wieczór. Krul jemu krzywdy nie zrobi – Musimy kiedyś ją powtórzyć.
I nie dosłyszałam odpowiedzi z
prostego powodu. Ferid darł się z drugiego końca korytarza i
podążał w naszą stronę. Normalnie bym się cieszyła lecz teraz
nie chciałam spotykać się z nimi naraz. Rozejrzałam się nerwowo
i postanowiłam się ulotnić za nim szlachcic do nas dojdzie i zrobi
większego zamieszania.
- Wybacz muszę już iść.
Powiedziałam dość cicho i specjalnie
ruszyłam w stronę z której ten przychodził. Chciałam mu pokazać,
że nie uciekam z jego powodu, a było wręcz przeciwnie. Kiedy go
mijałam lekko skłoniłam głowę dając mu tym należyty szacunek.
Mam nadzieje, że nie będe musiała tego robić całe moje życie.
- Przyjdz za dwie godziny do mnie do rezydencji.
Usłyszałam. Patrzyłam na niego z
mało widocznym zdziwieniem. Nie przypominam sobie by kiedykolwiek
mnie tam zaprosił, a teraz tak bezpodstawnie zaprasza ? Coś było
nie tak... albo zbyt interpretowałam zachowanie wampira. W
bibliotece zachowywał się inaczej, był niedostępny co wskazywało
na spory problem.
- Dobrze przyjdę.
Bardziej do siebie skierowałam słowa,
nie było szans aby je usłyszał i jakbym powiedziała głośniej to
Mika by mógł je usłyszeć i pomyśleć sobie nie wiadomo co.
Spaliłabym się przez to na miejscu w parę sekund.
~ Shinya
Nie spałem prawie cała noc. Prawie
bowiem usnąłem na półtorej godziny. Zostałem obudzony przez Yuu
i on tego raczej nie planował. Kopnął mnie przez sen. Młodzi byli
zbyt wyczerpaniu już na samym początku służby to był zły znak.
Zostawiłem ich śpiących z karteczką mówiącą o tym iż
poszedłem zrobić coś do jedzenia. Oczekiwanie oczekiwaniami.
Trzeba jeść by móc im pomóc i w sumie jeszcze zostało troszkę
czasu za nim będę mógł wyjść i poszukać zguby. Musieliśmy się
trzymać określonych zasad od samego początku. Ponoć przez to do
tej pory udało nam się wszystkim przeżyć i w miarę dobrze żyć.
W kuchni pewny siebie sięgnąłem do
chlebaka... po chwili... tak po chwili zorientowałem się o braku
chleba... nie mialem z czego zrobić tostów ! A spiżarnia otwierała
się za mniej więcej dwie godziny. Po biciu się z własnymi myślami
i pragnieniami odnośnie jedzenia poddałem się i zamiast zrobić
tosty postawiłem na starą dobrą jajecznice. Jajka jeszcze
posiadałem i inne potrzebne składniki. Młodzi mieli zapasy
jedzenia ze sobą w wartowni, poradzą sobie bez mojej jedzeniowej
pomocy.
Po śniadaniu wracałem dłuższą
drogą. By rozładować niezadowolone napięcie w sobie. Będę
musiał nadrobić tosty przy kolejnej okazji do jedzenia. Mieliśmy
wytyczone godziny jedzenia i odchylenia od nich były zakazane.
- Guren ? - podbiegłem go mężczyzny i odwróciłem go w swoją stronę – Wróciliście ? - oszczędzili nam szukania.
- Ja wróciłem – westchnął, gorzej na dobry początek nie mógł trafić – Sam wracałem do bazy.
- Yuka nie żyje ? - pierwsze mi to przyszło do głowy, szli we dwójkę, a wraca jedna osoba... zbyt zwiastujące jedną możliwą opcje.
- Nie wiem czy żyje czy nie. Zgubiłem ją podczas walki z wampirami. Przeczesałem teren i jej nie znalalazłem.
- Gdzie to było ? - mógł coś przeoczyć, mógł nie zauważyć najważniejszego ! Stara ludzi była czymś najgorszym... nie przed poważną misją jaka się szykowała.
- Daruj sobie Pajacu. Zajmij się swoimi obowiązkami.
I tymi słowami się pożegnaliśmy. Po
nim nie było widać by coś poważniejszego ich spotkało stąd
strach był odrobine mniejszy. Z kolei skoro została tam sama... na
placu boju mogło być nieciekawie. Miałem jeszcze czas przed
wyjściem. Wróciłem do wartowni i chwyciłem za mapę którą
rozłożyłem na podłodze.
- Guren wróci – powiedziałem nie śpiącemu Kimizukiemu
- Nie musimy iść szukać – ucieszył się, powrót tam w tak krótkim czasie... nie nie i jeszcze raz nie.
- Sam wrócił – dodałem szukać po mapie rejonu w którym doszło do walk w dniu wczorajszym – Poszukiwania nie zakończone.
- Sam ?
Pokiwałem głową nic nie mówiąc.
Nie był głupi musiał pomyśleć se coś niewyobrażanie złego. Ja
nie dopuszczałem tego do siebie i uparcie trzymałem się
poszukiwań. Wyjdę na patrol po prostu. Nie powiem Kureto po co tak
naprawdę będę wychodził. Uspokoję się dopiero jak na własnej
skórze przekonam się iż jej nigdzie nie ma albo jak znajdę i
przyprowadzę całą i zdrową z powrotem do bazy. Dzieciak budziły
się po kolei w małych odstępach czasu. Kimizuki mnie wyręczył w
tłumaczeniu im co zaszło kiedy smacznie spali. Nie wiem by będą
chcieli mi pomóc czy nie. Najwyżej sam się tym zajmę.
~ Hikari
Czego mogłam się spodziewać w jego
rezydencji ? Poza dużym budynkiem i ładnie przyozdobionymi
pomieszczeniami nic pewnie lepszego tam nie ma. Bardziej zastanowiło
mnie to co on ode mnie chce. Miał na mnie prosto mówiąc wyjebane,
a teraz zaprasza. Czyżby się robił zazdrosny przez to ile czasu od
wczoraj spędziłam z Miką ? Za szybko by mój plan zaczął
działać, dobrze bym się nie wybawiła. Nie mówiłam nikomu dokąd
idę. Ogona w postaci innych nie potrzebowałam.
Drzwi były otwarte, tak jakby mnie
oczekiwał. Znając jego nie byłam jedyną osobom którą zaprosił.
Jego najlepszy przyjaciel pewnie też zawita. Jeśli już nie jest na
miejscu, nierozłączna z nim para momentami. W paru miejscach były
przyklejone karteczki ze wskazówkami gdzie mam iść. Jak on każdego
gościa tak wita to nic dziwnego dlaczego tak dużo osób chce się
znalezc u niego w domu. Weszłam do pomieszczenia do którego
wskazała mnie ostatnia karteczka z napisem meta. Byłam neutralnie
nastawiona do spotkania, może chciał porozmawiać o Krul i jej
sposobie rządzenia.
- Jednak przyszłaś – wyłonił się z cienia, w pomieszczeniu było ciemnawo – Traciłem nadzieje na Twoje przyjście.
- Panu nie można odmówić – pozwoliłam sobie na lekki uśmiech – I nie dał mi Pan również wyboru.
- Ferid – przedstawił się podchodząc bliżej gościa – Nie Pan – ujął dłoń dziewczyny i delikatnie ją ucałował.
- Dobrze... - przeszły mnie dreszcze jak poczułam dotyk wampira na swojej dłoni, wszelkie wyobrażenia spotkania były błędne – Ferid'zie po co mnie zaprosiłeś ?
- Mam zdradzać niespodziankę ? - niezbyt chętnie ją puścił – Nie miło by się zrobiło od samego początku.
- Nie będę w takim razie zadawać pytań – strasznie tajemnicy się zrobił dzisiaj, im dłużej tu byłam tym bardziej mieszało mi się w głowie od nadmiaru myśli – Żadnego więcej pytania.
- Możesz pytać – wskazał dłonią kolejne drzwi – W odpowiednim czasie możesz – popatrzył na nią – Chodz pokaże Ci coś.
Zrobiłam parę niepewnych kroków do
przodu. Miałam czas na podjęcie decyzji czy ucieka czy nie. Byłam
na wymarzonej pozycji która powoli zaczynała robić się dziwna. Co
miał za tymi drzwiami ? To na pewno bezpieczne ? Oby nie wyczuwał
tego jak się czuje w obecnej chwili. Szedł obok mnie dopasowując
się do mojego tempa. Ewidentnie o coś więcej mu chodziło. Przed
samymi drzwiami pokazał mi abym je otworzyła. Okej... tylko
spokojnie, nic od Ciebie nie chce. Trzymaj się swoich priorytetów.
- Raz zobaczone, nigdy nie zapomniane – zaśmiał się za nim otworzyła drewniane drzwi – No dalej nie mamy całego dnia.
- Już otwieram.
Położyłam dłoń na klamce i
nacisnęłam ją. Pociągnęłam w swoją strone, zawiasy
zaskrzypiały okropnie. Otworzyłam je najbardziej jak się dało i
weszłam do środka. Ferid czekał aż tam wejdę. Był za mną tym
razem. Na początku nie widziałam w tym miejscu niczego
szczególnego, dopiero po przyjrzeniu się dokładnie... me martwe
serce stanęło na parę chwil.
- Co to ma być ?! - krzyknęłam po czym chciałam uciec lecz złapał mnie i przyszpilił do ściany niedaleko wyjścia.
- Nie uciekniesz tak łatwo – uśmiechnął się – Nie dam Ci uciec młoda damo.
~ Yukari
Ból głowy był tak nieznośny, że
obudziłam się za nim Guren zdołał to zrobić. Leżąc na boku
ignorowałam owy ból. Zrobiło się jasno, budynek był nareszcie
oświetlony. Z małym trudem wstałam z ziemi i otrzepałam się nie
wykonując gwałtownych ruchów. Główka bardziej dałaby o sobie
znać wtedy.
- Guren ?
Owszem mógł czekać gdzie indziej.
Jednakże miał mnie obudzić kiedy słońce będzie na niebie.
Pierwsze do głowy przyszło mi pójście za potrzebą, ludzkie i
zrozumiałe jak najbardziej. Wydostałam się z budynku, a po nim ani
śladu. Nie odchodziłby za daleko ode mnie. To byłoby zbyt
ryzykowne, zostawiać kogoś śpiącego na pastwę losu. Poszukałam
go po pobliskich miejscach i ani śladu. Podpułkownik zniknął jak
kamień ciśnięty w wodę. Zostawił mnie, po całej gadce na temat
przeżycia i Shinyi skorzystał z okazji spania i uciekł. Poprawiłam
mundur na sobie i musiałam wrócić na własną rękę do bazy.
Pamiętałam drogę, mówił sam, że to nie jest już daleka droga.
Głowa mi jedynie przeszkadzała i przez nią miałam gorszy wzrok.
Wampiry o tej porze tu się kręcić nie powinny.
Zaczepiłam z powrotem katany na swoje
miejsca i szłam mając dłoń w pogotowiu blisko słabszej. Atak
mógł choć nie musiał nastąpić z każdej możliwej strony. Na
miejscu nie będe wywoływać afery. Nie będę do niego podchodzić
i żądać wyjaśnień. Zrobił coś co uważał za słuszne i
pogodziłam się z nim. Mogłam zginąć przez jego lekkomyślność
lecz on swoim zachowaniem pokazał wiele razy jaki jest. Jego drużyna
musiała mieć z nim ciężko. Co parę metrów robiłam przerwę na
odpoczynek, głowa pękała. On z tą raną doszedł... miał gorzej
ode mnie i się nie poddał. Oczywiście zakładałam, że wrócił.
Ktoś taki jak on zawsze wróci.
- Pies armii ! Udało nam się – wiwatował jeden ze zbliżających się wampirów – Mamy dzisiaj branie na haczyk !
- Zamknij się ! Spłoszysz nam zwierzynę – dopowiedział drugi.
- Jesteśmy na łowach... kto pierwszy zdobędzie jej głowę wygra – dorzucił trzeci z nich i zaatakował najwcześniej.
Jak to nie mieć pecha ? Od wczoraj
ciągnął się same problemy za mną. Dobyłam katany i próbowałam
się bronić przeciwko wampirom. Mieli wiadomo jakie cele.
Zabijaliśmy się nawzajem cały czas. Tu na pewno nie przyszli żeby
się zaprzyjaznić. Zamiast ufać wzrokowi ufałam słuchowi. Po
trudnym zabiciu pierwszego reszta uciekła. Dobrze zrobili, skończyli
by tak samo. Jeśli bym dotrwała... zerknęłam na swoje poranione
od ostrza przeciwnika ciało. Normalnie bym się nie dała. Jakby
Guren zachował się odpowiednio do tego by nie doszło. Wspomagając
się kataną doszłam do zacienionego miejsca. Położyłam się tam
z zamiarem odpoczęcia po walce. Za moment pójdę dalej. Rany bolały
lecz nie dały rady przebić główki. Tego nic nie jest wstanie
przebić. Oddychałam ciężej czując jak powieki ciąża mi coraz
bardziej.
- Nie umrzesz...
Pocieszałam się sama nie wiedząc czy
faktycznie dzisiaj nie umrę. Było mi to pisane. Raz otarłam się o
śmierć to kolejny raz mogłam i tak aż do skutku. Trzymałam dłoń
na ranie najbardziej krwawiącej. Zapach krwi doprowadzi tu kolejne
wampiry i one nie uciekną jak tamte. Nie przestraszą się
umierającej dziewczyny. Krew zrobi się nieświeża jak bardziej
będą zwlekać z przyjściem.
Oczy zamknęły mi się całkowicie.
Znów tracę przytomność na froncie. Ja się do tej roboty nie
nadaje...
~ * ~
I znów nie umarlam. Niebo nie wygląda
jak znajoma sala szpitalna. Ocknęłam się na miękkim łóżku. Co
za miła odmiana od twardej ziemi, swoją drogą zaczęłam się do
niej przyzwyczajać po tak krótkim czasie. Miałam podłączoną
kroplówkę, a głowa o dziwo nie bolała. Nie mną chyba nie było
nikogo. A ja ani myślałam o wstawaniu. Oj nie, mam chwile
odpoczynku. Wstyd mi być nie mogło patrząc na całą sytuacje.
Mało kto uszedł by z tego cało, prawie cało. Czułam się o dziwo
dobrze. Musiała to być zasługa leków podanych przez lekarza.
- Żyjesz – Shinya wpadł do środka z talerzem tostów – Bałem się że nie zdążyłem na czas.
- Zawsze zdążysz – dostałam odpowiedz na pytanie za nim je zadałam – Ma się rozumieć, że to Twoja sprawka ?
- Tak – odłożył talerz na stolik i usiadł na małym krzesełku – Po tym jak Guren wrócił zacząłem szukać na mapie. Potem w terenie jak było mi wolno.
Czyli wrócił... oczywiste to było.
Zadbał o swoją dupę i wrócił jakby niby nic. Żałosne z jego
strony i takie bardzo pasujące do wizji rządzących w wojsku.
Shinya był inny choć on pod dowództwo grupy nie dostał. Zajmuje
miejsce u boku Kureto jako Generał Brygady i nic więcej od niego
nie chcą. Na niego mogłam liczyć.
- Dziękuje za pomoc – posłałam mu uśmieszek – Bez Ciebie bym zginęła.
- Gdzie tam znowu byś zginęła – machnął ręką – Ktoś inny by Cie znalazł. Szukałem z dzieciakami.
- Padło na Ciebie – oddaje tosty, serduszko musiało mocno krwawić – Guren coś mówił jeszcze ? - musiałam zepsuć tą miłą chwile – Coś na temat tego co się stało ?
- Zgubił Cie podczas walki – popatrzył na nią – Mówił również, że próbował Cie sam znalezc i jak nie znalazł to wrócił.
A więc to tak. Przemilczał sprawę
szlachcica i wspólnie spędzonej nocy pilnując się nawzajem. Nie
powiedział dosłownie nic by znów ratować siebie. Za co prostak i
świnia... Nie będę mówić o tym co się stało naprawdę. Zrobi
mi jeszcze bardziej pod górkę niż mam. Wtuliłam głowę w
poduszkę myśląc nad odpowiedzią. Musiałam udawać dla dobra
swojego i kłamać na każdym kroku. Takie były realia wojskowe.
Porozmawiam ze swoim lekarzem nad dłuższą rehabilitacją po
wypadku w pracy. Nie czułam się na siłach by wracać od razu po
zagojeniu się ran na front. Znów bym się z nim spotkała i znowu
mogło by mnie spotkać coś w tym stylu. Przyjdzie jeszcze czas na
wkroczenie do bitwy. Jak się uspokoi i podpułkownik ode mnie
odczepi na tyle bym mogła pracować bez obawy o swoje własne życie.
- A czemu pytasz ? - jasnowłosy nie doczekał się odpowiedzi więc postanowił sam naprowadzić przyjaciółke na to by odpowiedziała chociaż na pytanie.
- Nie pamiętam tego co się stało – miałam podłoże medyczne, moja pamięć była wybiórcza i mogłam zapominać coś takiego – Myślałam, że powiedział coś..
- Poczekaj pójdę po niego – poderwał się z miejsca i wyszedł od razu.
Nie musiał mi go tutaj przyprowadzać.
Znalazłam odpowiedz i mogłam się założyć o wszystko. Nie
przyjdzie tu z wlasnej woli. Przyjść to przyjdzie, Hiragi nie da mu
nie przyjść oraz by podtrzymywać swoją wersje wydarzeń
przyjdzie.
Czekałam jakiś czas. Oczy mi się co
chwile zamykały. Nie protestowałam. Zasypiałam na parę minut i
budziłam się. Gdyby nie stres może bym zasnęła na dłużej.
Potrzebowałam tego snu. Jest plus w tym. Nie musiałam być dłuższej
dłużniczką tego kogoś nazywanego dobrym przyjacielem.
- Jestem z powrotem – Hiragii przyprowadził przyjaciela tak jak powiedział – Zostawię Was samych może... - jak szybko przyszedł tak szybko się wycofał z sali.
Westchnęłam słysząc o czym mówi.
Nie musiał... nie chciałam widzieć Gurena. Najlepiej byłoby go
nie znać. Nigdy nie poznać i uniknąć wszelkich smutków i
upokorzeń. Zerknęłam mimowolnie kątem oka na niego. Trzymal się
dobrze jak ja ranną osóbkę. Postawil go szybko na nogi. Na pewno
nie było mnie zaledwie parę godzin ? Może nie wybudzałam się za
długo ? Nie wiem... zbyt skomplikowane...
- Dałaś radę sama wrócić – skomentował opierając się o parapet – Byłem dobrej myśli odnośnie Twojego powrotu.
- Miło, że poczekałeś – serio ? Znów zachowanie mówiące o tym iż nic się nie stało ? Pogrąża się z każdą kolejną minutą...
- Nie miałem czasu. Próbowałem Cie dobudzić i się nie dałaś dobudzić – skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej – Byłaś tam bezpieczna.
- Jasne, a te rany sama sobie zrobiłam ? - miałam nie robić afery, ale też nie miałam się z nim widzieć – Przestań kłamać. Zostawiłeś mnie bo tak Ci było wygodniej.
- Słuszna uwaga za to nieprawdziwa – nic sobie nie robił z jej oskarżeń – Miałem po Ciebie wrócić z moją drużyną.
- Skończ, proszę Cie skończ – nie uwierzę mu po tym co zrobił – Nie jestem głupia. Spokojnie nie powiem nikomu...
- Yukari... - przeniósł się na krzesło by być bliżej – Nie chciałem Twojej śmierci. Uwierz mi – szepnął.
- Pokazujesz coś innego... - odwróciłam głowę w bok – Wyjdz, nie mam ochoty na dłuższą rozmowę. Chce się przespać.
- Wrócimy do tego – zgodził się bez żadnego ale.
Gdy wyszedł i drzwi się zamknęły
łzy spłynęły mi po policzkach. Miałam go za kogoś lepszego po
uratowaniu życia, miałam się do niego przekonać, spróbować...
zniszczył to wszystko jedną decyzją. Brawa dla Ciebie kretynie.
~ Mika
Pakowałem się do patrolu. Miałem ze
sobą zapas krwi i dobre nastawienie. Był to mój pierwszy patrol od
dłuższego czasu. I pierwszy raz wychodzę do ludzi twarzą w twarz.
Uwierze w ich istnienie. Założyłem na siebie pelerynkę po
skończeniu pakowania się. Chyba wszystko co potrzebne zapakowałem.
- Gotowy ? - Rene stanął w drzwiach – Wyruszamy razem.
- Tak – stała ekipa wyrusza. Zabrałem torbę i przerzuciłem ją sobie przez ramie. Mamy zamieszkać poza miastem wampirów na jakiś czas.
- Świetnie – cofnął się do tyłu – Idziemy w takim razie.
Yuu czekaj na mnie, znajdę Cie i
zabiorę w bezpieczne miejsce. Z dala od konfliktów, zabijania,
wykorzystywania i wszelkich kłamstw. Będziemy razem już do końca
świata. Do tego czasu trzymaj się przy życiu. Niedługo się
spotkamy.
- Daleko od miasta będziemy mieszkać ? - to mnie mocno zainteresowało.
- Nie aż tak daleko.